Choć dzieli nas ponad 40 lat życia, łączy wiele. Jego biografia pomogła mi zrozumieć losy mojej rodziny

Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszej akcji?

Cezary Łazarewicz radzi jak pisać [PORADNIK]

"Nieznani bohaterowie naszej niepodległości". Weź udział w naszej akcji, przyślij opowieść [FORMULARZ]

Wchodząc w rok setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez skórę czuję, że będzie to rok pełen podsumowań, wielkich słów i wzniosłych przemówień. Jestem jednak przekonany, że w typowo polski sposób będzie to także rok sporów. Będziemy się spierać o to, czy ojcem naszej niepodległości był Piłsudski czy raczej Dmowski. Przypomnimy sobie z pewnością podwaliny położone, a może wygrane na fortepianowych klawiszach, przez Paderewskiego i ich rolę nieraz będziemy konfrontować z zasługami Witosa, wyrosłymi na rodzimym gruncie ruchu chłopskiego.

Wszystkie te spory będą miały fundamentalne znaczenie, bo i wymienione przeze mnie postaci odegrały niebagatelną rolę w polskiej drodze do wolności. Ja jednak mam zamiar setną rocznicę odzyskania niepodległości potraktować jako czas własnej refleksji nad moją drogą do wolności. To że mieszkam dziś w Olsztynie, a moje serce bije warmińskim rytmem, jest właśnie wynikiem naszej długiej i skomplikowanej drogi ku wolności. Drogi, którą przebyliśmy jako wspólnota, ale także takiej, którą przebyła moja rodzina. Wiele razy widziałem, że pochodzący z Kresów moi dziadkowie czuli się tu, na Warmii, jak wyrwane z korzeniami drzewa, wegetujące pozbawione ziemi, z której wyrosły. Obserwowałem moich rodziców, którzy niczym ptaki w koronach tych drzew wili już własne gniazda. I, mimo że urodzili się po tamtej stronie Buga, byli w stanie zacząć tu życie i oswajać to miejsce. Na końcu ja. Moje kontakty z ziemią dziadów ograniczyły się do sporadycznych wizyt, ale każdego dnia towarzyszyły mi w smaku domowych potraw. Dla mnie to Warmia stała się ziemią rodzinną, na której żyję, i z którą czuję nierozerwalną więź.

ZOBACZ TAKŻE: Akademia opowieści. Przedstawiam wam najgrubsze drzewo w Polsce

Moje symbole niepodległości

W Roku Niepodległości moim dziadkom winny jestem wspomnienie, a nieżyjącym rodzicom dozgonną wdzięczność za to, kim jestem. Jednak tuż obok nich pojawiło się w moim życiu wiele niespokrewnionych osób, które stały się dla mnie symbolami niepodległości. Ich życie, praca czy pasja były dla mnie sposobem na zrozumienie tego, co było, kształtowania mojej codzienności i stawiania sobie celów na przyszłość.

Jedną z takich osób, która od razu przychodzi mi na myśl, jest doktor Jerzy Sikorski. Kresowiak, historyk, niestrudzony badacz kopernikolog i popularyzator postaci wielkiego astronoma. Jego biografia wiele razy była mi pomocna w zrozumieniu losów mojej rodziny, a także wyznacznikiem dla moich działań.

Jerzy Sikorski
Jerzy Sikorski  TOMASZ WASZCZUK

Urodził się w Wilnie 25 lipca 1935 roku. Dzieciństwo i pierwsze lata młodości spędził, podobnie jak mój Tata, na targanej wojennymi wydarzeniami Wileńszczyźnie. Po zakończeniu wojny razem z ojcem i siostrą, w listopadzie 1945 roku, opuścił rodzinne ziemie. Wyrwana z Wilna, ale w końcu połączona rodzina Sikorskich, nowe życie zaczęła w Olsztynie. Mimo przeróżnych trudności związanych z ciężką powojenną rzeczywistością gospodarczą i polityczną, na przekór przeciwnościom losu, a może ze zwyczajnym kresowym uporem, oswajali ten obcy im kawałek ziemi.

Maturę Jerzy Sikorski zdał w 1953 roku, ale przez dwa lata nie otrzymywał indeksu na wyższe uczelnie, mimo szeregu pozytywnie zdanych egzaminów wstępnych. W końcu za namową Hieronima Skurpskiego, jesienią 1954 roku, zaczął pracę w muzeum we Fromborku.

Kopernik w życiu Jerzego Sikorskiego

To wówczas miał początek, trwający do dnia dzisiejszego, jego związek z Mikołajem Kopernikiem. Gdy po roku zaczął w końcu studia historyczne na uniwersytecie w Toruniu, jako uczeń wybitnego mediewisty Karola Górskiego, zajmował się postacią wuja Kopernika, biskupa Łukasza Watzenrode. Po ukończeniu studiów – identycznie jak Kopernik – przez czas jakiś związany był z Lidzbarkiem Warmińskim. Kopernik jako lekarz biskupa, a Sikorski jako jeden z organizatorów muzeum na tamtejszym zamku. Po zakończeniu okresu lidzbarskiego, w roku 1963, poświęcił się pracy naukowej w Ośrodku Badań Naukowych. Doskonałą okazją do prowadzenia arcyważnych badań kopernikańskich była przeprowadzona wówczas rewindykacja fromborskiego archiwum biskupiego. I tak jak okres olsztyński Kopernika kończył czas zleconych przez Stolicę Apostolską prac nad reformą kalendarza, tak dla Sikorskiego Olsztyn oznaczał początek prac, realizowanych z zachęty biskupa Jana Obłąka, nad spuścizną kopernikowską. Prace te owocowały spektakularnymi wynikami, jak choćby wiedzą na temat obserwatoriów i folwarków Kopernika, czy publikacją „Lokacji łanów opuszczonych”. Najbardziej jednak spektakularna praca odnosiła się chyba do bibliografii kopernikowskiej spuścizny, która do dnia dzisiejszego pozostaje biblią dla każdego, kogo Kopernik fascynuje.

ZOBACZ TAKŻE: Krystyna Kofta: Mój ojciec zawsze powtarzał, że musimy żyć przyzwoicie. To mój bohater

Dlaczego Kopernik nie dzwoni?

Od tej pory całe życie Jerzego Sikorskiego na stałe związało się z postacią Kopernika. I nieważne, czy pracował w Muzeum Warmii i Mazur, Ośrodku Badań Naukowych, Pojezierzu czy w Urzędzie Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Nieustannie był motorem napędowym licznych publikacji kopernikowskich. To przecież jego wiedza legła u podstaw poprawnej identyfikacji zmian własności ołtarzy kanoników w katedrze we Fromborku, a co za tym idzie pozwoliła na odnalezienie miejsca pochówku Mikołaja Kopernika. To jego wiedza stała się ważnym głosem w dyskusji o ustaleniu daty śmierci Kopernika, w poszukiwaniach miejsca jego fromborskich obserwacji czy krypty biskupów warmińskich, w której pochowani zostali władcy biskupiego kraiku.

Ponowny pogrzeb Mikołaja Kopernika w 2010 roku
Ponowny pogrzeb Mikołaja Kopernika w 2010 roku  Fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Wyborcza.pl

Jednak poza tymi trudnymi do zliczenia zasługami naukowymi dotyczącymi Kopernika ma Jerzy Sikorski jedną niesamowitą cechę. O Koperniku jest w stanie opowiadać jak o człowieku – pełnym pasji, uporu, nieidealnym, ale dzięki temu jakże prawdziwym. Czasem w kopernikowskich rozmowach słychać żarty, że Jerzy Sikorski na pewno ma telefon do Kopernika i wszystko co dotyczy astronoma jest w stanie skonfrontować w rozmowie z nim samym. Najczęściej pointa tych żartów jest taka, że Kopernik nie dzwoni, bo Jerzy i tak wie lepiej...

Połączyły nas losy

Jerzy Sikorski jest dla mnie jedną z ważnych ścieżek naszej niepodległości. Razem mamy kresowe korzenie. W czasie studiów zajmowaliśmy się otoczeniem Kopernika: Jerzy – jego wujem, a ja – przewrotem intelektualnym, którego astronom był świadkiem. Łączą nas muzealne lata, wielka miłość do lidzbarskiej rezydencji warmińskich biskupów, a nade wszystko słabość do postaci i umysłu Kopernika, który tak ja my, na Warmii, pojawił się nieco przypadkowo, ale był w stanie stąd zmienić świat.

Jerzy Sikorski
Jerzy Sikorski  TOMASZ WASZCZUK

Tak właśnie, mimo że dzieli nas ponad 40 lat życia, łączy wspólnota losów. Losów pisanych historią stu lat niepodległości. To jest właśnie wspólnota, którą chciałbym, aby czuli nasi rodacy sto lat po odzyskaniu niepodległości. Dla mnie osobiście jest to także okazja do złożenia bardzo osobistych i najserdeczniejszych podziękowań. Prace dr. Jerzego Sikorskiego były dla mnie zalążkiem naukowej pasji, ale nade wszystko pozwoliły mnie i mojej rodzinie oswoić to obce początkowo miejsce, które z czasem stało się naszym miejscem na ziemi. Miejscem, którego obaj jesteśmy częścią i które połączyło nasze losy.

ZOBACZ TAKŻE: Badacze potwierdzili: te zapiski w księgach robił Kopernik

Akademia Opowieści. "Nieznani bohaterowie naszej niepodległości"

Historia Polski to nie tylko dzieje wielkich bitew i przelanej krwi. To również codzienny wysiłek zwykłych ludzi, którzy nie zginęli na wojnie. Mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni.

Każdy w polskiej rodzinie, wsi, miasteczku i mieście ma takiego bohatera: babcię, dziadka, nauczyciela, przyszywanego wujka, sąsiada. Jednych znaliśmy osobiście, innych – ze słyszenia. Opowiada się o nich anegdoty, wspomina ich z podziwem i sympatią.

Byli prawnikami, konstruktorami, nauczycielami, bywało też, że nie mieli żadnego zawodu. Uczyli, leczyli, tworzyli, wychowywali dzieci, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, biblioteki na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi, pracowitości.

Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy.

Napiszcie o nich. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.

Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości o objętości nie większej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 15 sierpnia 2018 r. Można je przysyłać za pośrednictwem NASZEGO FORMULARZA.

Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, którego laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.

Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:

** za pierwsze miejsce w wysokości 5556 zł brutto

** za drugie miejsce w wysokości 3333 zł brutto

** za trzecie miejsce w wysokości 2000 zł brutto

* historyk, dawniej związany z Muzeum Warmii i Mazur

Paweł Błażewicz
Paweł Błażewicz  Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Wyborcza.pl

Komentarze