W ciemnej sali, w kamienicy Bramy Grodzkiej w Lublinie, czytamy finałowe opowiadania konkursu Akademia Opowieści. Z minuty na minutę robi się duszno, coraz duszniej, nie tylko dlatego, że za oknem parno.

Jest historia o ciotkach, która bawi. Bo dowcipna, a ciotki zwycięskie i współczesne, choć wyrosły w patriarchalnym świecie pierwszej połowy XX w. Opisuje je bratanica. “Kiedy zadarły głowę, były jak pomniki kobiecości”.

Przy historii dziadka już się nie śmiejemy. Trzykrotnie prowadzony do komory gazowej, umyka śmierci. "Czasami myślę, że głównie po to, żeby razem z babcią mnie wychować" - pisze wnuczek.

W końcu - “Nie uciekaj, tato”, pisze syn. Sam na półmetku swojego życia, a ściśle zespolony z ojcem. Nie tylko miłością i więzami krwi, ale też konsekwencjami jego psychicznej choroby.

Nie ma banału, wszystko jest historią

Akademia Opowieści to akcja "Gazety Wyborczej" i Ośrodka Brama Grodzka - Teatr NN z Lublina. Był konkurs na opowiadania, a przez pół roku na zachętę, na otwartych spotkaniach w kraju reporterzy i pisarze (Mariusz Szczygieł, Włodzimierz Nowak, Michał Nogaś) rozmawiali z twórcami, aktorami, muzykami, naukowcami o najważniejszych osobach w ich życiu. Często były to pierwsi nauczyciele, żona, rodzice, rzadziej przypadkowo spotkany człowiek. Zdarzyło się również, że pies - aktorka Zofia Czerwińska wspominała ze wzruszeniem Irę, który w czasie wojny uratował jej życie, poświęcając własne. Te spotkania uruchomiły głęboko skrywaną potrzebę opowiadaniach własnych, intymnych historii.

Doskonale rozumie to Tomasz Pietrasiewicz, dyrektor Ośrodka Brama Grodzka - Teatr NN. Od końca lat 90. zbiera w Lublinie indywidualne historie jego mieszkańców, z nich dopiero składa historię miasta. - Oficjalna narracja historyczna, taka z datami i wydarzeniami, nie wystarcza, żeby opowiedzieć dzieje. Bez prywatnych opowieści, niczego nie wiemy o przeszłości - mówi. Zebrał już ponad 5 tys. godzin wspomnień ok. 1500 mieszkańców. Jak puzzle układają mapę miejsc startych z dzisiejszego obrazu miasta, niewidocznych też w starych dokumentach. Każdą tak opowiedzianą historię - od informacji “gdzie stał nasz dom” po opowieści naprawdę dramatyczne, jak te z czasów II wojny światowej - jego projekt nobilituje i podnosi do rangi ważnego wydarzenia. Na równi z tymi, które powszechnie uważa się za decydujące historycznie.
- Tego ludziom brakuje, tego dowartościowania ich własnego życia - mówi Pietrasiewicz. - Dzięki Akademii Opowieści czują się wreszcie wysłuchani i zauważeni. Mimo że wcześniej o własnych przeżyciach myśleli jak o niewiele znaczącym “banale”.

1655 prób na zrozumienie

Akademia Opowieści była udaną próbą rozszerzenia lubelskiego projektu na cały kraj. Konkurs na opowiadanie pt. “Najważniejszy człowiek w moim życiu” chwycił w niespodziewanej skali.
-  Chcieliśmy tylko sprawdzić, jak wiele opowieści chodzi po świecie. I jak najwięcej ich zapisać - mówi Włodzimierz Nowak.
I sprawdzili - że naprawdę mnóstwo jest tych historii. Na konkurs wpłynęło 1655 prac.
- Gdybyśmy częściej rozmawiali, opowiadali sobie naszą trudną przeszłość, może nie mielibyśmy teraz tak podzielonej Polski - komentował Nowak w sobotę, 24 czerwca, podczas gali na zakończenie konkursu.
Co ciekawe, najwięcej opowiadań dotyczyło kobiet. Czołową rolę w pamięci Polaków, jak można wnioskować ze zgłoszonych prac, odgrywają w naszym społeczeństwie babcie.
Pietrasiewicz: - No i proszę, to nie ci utrzymujący rodziny “bohaterscy” mężczyźni, ale właśnie niedoceniane i marginalizowane w społecznym odbiorze kobiety odgrywały najważniejszą rolę w rodzinnym życiu! A może to dlatego, że o babciach nie możemy napisać niczego złego i w ten sposób próbujemy ocalić tylko jasną stronę naszej pamięci?

Wyrzygałem z siebie tę historię

Zwycięskie prace w konkursie Akademii Opowieści szczęśliwie tę pamięć różnicują. Jury - Włodzimierz Nowak, Maria Sadowska, Jacek Dehnel, Lidia Ostałowska i Tomasz Pietrasiewicz - wybrało nie tylko te “lukrowane” historie. “Najważniejszy człowiek w moim życiu to mój tata. Nienawidzę go” - napisał jeden z finalistów pod pseudonimem Mitia Cote. W swoim opowiadaniu rozprawia się boleśnie z pamięcią o opresyjnym ojcu.
- Ta historia mnie męczyła, zalegała mi w żołądku. Wreszcie wyrzygałem ją z siebie i teraz mogę zapomnieć - opowiada Mitia po konkursowej gali. Mówi o uldze, oczyszczeniu.

Podobnie laureat pierwszej nagrody Jakub Kruger. Swoje opowiadanie napisał pierwotnie w ramach terapii, na zlecenie psychologa. To była jego pierwsza większa wypowiedź pisemna po magisterce sprzed prawie 30 lat. Dziś jurorzy chwalą jego pióro i mówią o talencie w przekazywaniu i historii, i emocji. - Zamiast terapii mam zupełnie nowy rozdział w moim życiu - przyznaje Kruger. W jego szufladzie już czekają dwa nowe opowiadania, ciąg dalszy rozliczeń ze skomplikowaną historią dzieciństwa i reszty rodziny.

Nie dla komplikacji, ale z powodu pamięci za spisywanie rodzinnych dziejów zabrała się z kolei Olga Górska, autorka jednej z wyróżnionych w konkursie prac.
- Przed trzydziestką nie przywiązywałam wagi do historii rodzinnych. Budowałam swoje życie. Ale skończyłam studia, znalazłam pracę, a kilka lat po śmierci babci spostrzegłam, że zapominam nie tylko faktów, ale też słów, gestów, jej zapachu. Była mi tak droga, że postanowiłam nie dać jej tak łatwo odejść - opowiada.
- Człowiek jest “zwierzęciem opowiadającym” - mówi za pisarzem Salmanem Ruhsdim Tomasz Pietrasiewicz. - Opowiadajmy więc. Bo to ważne do budowania relacji między ludźmi.

W konkursie Akademii Opowieści trzy pierwsze miejsca zajęli: Jakub Krüger, Aleksander Dubiela, Jolanta Knap. Wyróżnieni to (niektórzy prosili o nieujawnianie nazwisk lub pseudonimy): Iwan, Olga Górska, B.L., Agata K., Jacek Warda, Daria Ziętara, Natalia Kozielczyk, Ewa Tina Szafranowicz, Kamil Szarlej. Nagrodzone prace zostały opublikowane w specjalnym wydaniu „Dużego Formatu”, nadal są dostępna w internetowym serwisie Akademii Opowieści.

Komentarze