AKADEMIA OPOWIEŚCI. Sławomir Broniarz opowiada o najważniejszej osobie w życiu.

Serdecznie dziękujemy wszystkim uczestnikom konkursu "Akademia Opowieści". Przygotowaliśmy dla Was mały prezent. Jeśli wysłałeś opowiadanie na nasz konkurs, kliknij w poniższy link, i aktywuj cyfrową kwartalną prenumeratę "Gazety Wyborczej". Pamiętaj, żeby logować się adresem e-mail, z którego wysłałeś zgłoszenie do konkursu.

KOD PROMOCYJNY TO: AKADEMIA1

>> Darmowa kwartalna prenumerata

Dlaczego mama, a nie ojciec?

Bo to mamie zawdzięczam, że jestem w takim miejscu w życiu, o którym mogę powiedzieć, że się realizuję. I mówię to całkowicie bez patosu. Ojciec był osobą o dość swobodnym stylu życia. Czasem pracował, często nie, zaglądał również do kieliszka. To mama utrzymywała całą rodzinę i poświęciła się, żeby mnie wykształcić.

To było trudne?

W tamtych czasach nie było tak oczywiste jak dziś. Mam dwie siostry w zbliżonym wieku, w jednym czasie mama musiała utrzymać mnie na studiach, a moją siostrę w szkole dla pielęgniarek. Mieszkaliśmy w Rawie Mazowieckiej, mama pracowała w powiatowym związku gminnych spółdzielni - 40 lat w jednym miejscu. To były duże zakłady, mama na koniec była kierowniczką działu bezpośrednich dostaw, odpowiadała za zaopatrzenie sklepów we wszystko - od cukru po garnki.

Nie miał pan pretensji do mamy, że ojcu na to pozwalała?

Bywały takie momenty, kiedy ją o to z siostrami pytaliśmy, czemu nie odejdzie. Odpowiadała krótko: "nie". Ojciec umarł 14 lat wcześniej niż ona.

Czego się pan nauczył od mamy?

Gotowania. Nie gotuję wykwintnie, ale ugotuję wszystko. Moim dzieciom też zawsze mówiłem: nie musicie umieć zrobić w domu wszystkiego, bo od tego są fachowcy. Ale musicie umieć sobie zrobić jedzenie.

Mama pan tak mówiła?

Nie. Mama mnie do tego przygotowała. Ponieważ musiała dużo pracować, robiliśmy sobie obiady sami. Smażyłem placki, robiłem kładzione kluski z twarogiem, potem na studiach też nie miałem z tym problemów.

Była religijna?

Nieprzesadnie, chodziła po prostu co tydzień do kościoła. Pamiętam takie zdarzenie: którejś niedzieli zamiast do kościoła poszedłem z 200 metrów dalej - do budynku Milicji Obywatelskiej, bo tam była świetlica. Zamiast się modlić, grałem z kolegą w ping-ponga. Miałem może z dziesięć lat. Mama w czasie obiadu mówi groźnie: "Ale ja cię w kościele nie widziałam". Na co ja odpowiedziałem, że nie byłem, bo mi się zmienił “pogląd na świat”. Nawet nie umiałem powiedzieć, że światopogląd. Tak ją to ubawiło, że już mi to odpuściła.

Dostawał pan lania?

Nigdy. A nie - raz było. Ojciec mi właśnie robił latawiec na prace techniczne, kiedy mama odkryła moje kolejne wagary. Rozwaliła mi ten latawiec na plecach. Ha, ha, ha - mnie się nic nie stało, ale ojciec robił latawiec drugi raz.

Wagary? U przyszłego nauczyciela?

Nie powinienem tego mówić, bo to by było niepedagogiczne, a ja w końcu jestem nauczycielem, ale chodziłem na wagary. Przejmował się tym głównie ojciec, bo stale był w domu i widział, co się dzieje. Raz poszedł do mamy do pracy i pyta: "Sławek nie chodzi do szkoły, co mam robić?". Dostał od mamy, że jej zawraca głowę.

Wiedziała, że nawet jeśli chodziłem na wagary, to nie było bezproduktywne. Bo obok mojego bloku był ośrodek zdrowia z Klubem Prasy i Książki “Ruch” - miałem taką fazę, że chodziłem tam i czytałem gazety i poezję, np. "Romantyczności" Mickiewicza się tam nauczyłem na pamięć, mogę powiedzieć; “Słuchaj dzieweczko, ona nie słucha…”.

Wymagała żeby jej pan pomagał utrzymywać dom?

Nie, ale jak tylko dorosłem, od razu zacząłem dorabiać. Zacząłem w wieku 16 lat jako pomoc konwojenta w tej spółdzielni, u mamy. Pamiętam, że pierwszą pensję miałem ze dwa razy wyższą niż ona. Wziąłem tę wypłatę i nawet nie poszedłem jej o tym powiedzieć. To był ten pierwszy raz, kiedy się na mnie obraziła. Nie dlatego, że jej nie oddałem tych pieniędzy, ale dlatego, że jej nie podziękowałem. W końcu to ona mi tę pracę załatwiła.

Ale mama była bardzo, naprawdę bardzo, cierpliwa i przyjazna. Na przykład z moją córką Marysią były zawsze na "ty". Przepadały za sobą, córka spędzała z Rawie z babcią mnóstwo czasu.

KONKURS Z NAGRODAMI:
Kim jest najważniejszy człowiek w twoim życiu?
Stałeś się dzięki niemu lepszy, mądrzejszy, bardziej wartościowy. Kim on jest, co dla ciebie znaczy?

Opowiedz nam o nim, razem napiszmy jego historię. Może to właśnie twój bohater będzie tak interesujący, że pozna go cała Polska. Daj mu szansę, zasługuje na to.

Serwis: Akademia Opowieści

Prace do 8 tys. znaków przyjmujemy do 31 marca 2017 r. I nagroda będzie miała wartość 5 tys. zł, II – 3 tys. zł, III – 2 tys. zł

Komentarze