ANNA DOBIEGAŁA: Czy warto oddawać władzę w ręce mieszkańców?

ROBERT BIEDROŃ: Oczywiście, że tak - mieszkańcy mają pełne prawo do swoich miast i wręcz powinni się angażować we współrządzenie nimi. Może to truizm, ale rządzący często nie widzą problemów mieszkańców w taki sposób jak ludzie. Oczy trochę przesłaniają nam przepisy. Dlatego tak ważne jest słuchanie mieszkańców i rozmawianie z ludźmi. To jest jeden z moich głównych postulatów jako prezydenta. Nawet w opracowywanej Strategii Rozwoju Miasta Słupska 2022 pojawił się dość innowacyjny jak na strategię obszar - miejska demokracja - dotyczący partycypacji, jawności i rozliczalności.

Jak wygląda partycypacja po słupsku?

- Słupsk był jednym z pierwszych miast w Polsce, w którym powstał regulamin konsultacji społecznych. Po przejęciu przeze mnie władzy okazało się, że ten dokument wymaga aktualizacji i wypromowania, gdyż słupszczanie nie wiedzą o jego istnieniu. Wspólnie z mieszkańcami i organizacjami pozarządowymi zaktualizowaliśmy regulamin oraz stworzyliśmy procedurę wewnętrzną dla urzędników, która reguluje proces konsultacji. Niebawem rozpoczniemy debatę z mieszkańcami o tych dokumentach. Powstał też roczny plan konsultacji społecznych. W urzędzie działa Referat Dialogu Społecznego, którego jednym z zadań jest czuwanie nad jakością konsultacji i dialogu z mieszkańcami. Strona miasta oraz BIP wzbogaciły się o zakładkę "dialog społeczny w mieście", w której można znaleźć informacje o konsultacjach, plan konsultacji oraz dokumenty regulujące dialog w mieście. Pracujemy też nad przewodnikiem dla słupszczan po narzędziach partycypacji.

Na Słupski Budżet Partycypacyjny zagłosowało niecałe 10 tys. spośród ponad 95 tys. słupszczan. To dobry wynik?

- To jest bardzo dobry wynik, co nie oznacza, że nie mógłby być lepszy. W tym roku skróciliśmy głosowanie i wprowadziliśmy możliwość głosowania przez internet. Zmieniły się też zasady budżetu partycypacyjnego - głosowanie było trochę bardziej skomplikowane niż rok temu, bo można było wybrać aż cztery projekty. Uważam, że mimo tych utrudnień prawie 10 tys. głosów oddanych przez mieszkańców i mieszkanki to bardzo dobry wynik.

Dzięki budżetowi obywatelskiemu słupszczanie mają realny wpływ na to, co dzieje się w mieście. Jak inaczej mogą jeszcze współrządzić miastem?

- Mogą brać udział w konsultacjach społecznych - również sami zgłaszać tematy, które powinny zostać poddane konsultacjom, pozyskiwać środki z inicjatyw lokalnych na realizację małych lokalnych inwestycji oraz korzystać ze środków dla organizacji pozarządowych na realizację zadań publicznych. Mogą być członkami licznych rad i zespołów, które powołałem, np. Rady Seniorów, Rady Biznesu, Rady Prezydenckiej itp. Zaprosiliśmy również mieszkańców do prac nad Strategią Rozwoju Miasta Słupska. Rozmawiałem z mieszkańcami na kanapie ustawionej w centrum miasta i uwagi, które zgłaszali, faktycznie staraliśmy się zawrzeć w dokumencie.

Mieszkańcy mogą do mnie przychodzić - jestem otwarty na rozmowy i uwagi dotyczące funkcjonowania miasta. Mają jeszcze narzędzia w postaci petycji i inicjatywy uchwałodawczej. Zachęcamy również do uczestniczenia w sesjach Rady Miejskiej oraz posiedzeniach komisji Rady Miejskiej. Można też te obrady oglądać lub słuchać ich online. Tych narzędzi jest dużo.

Jaką ocenę wystawiłby pan słupszczanom za ich obywatelskość?

- Słupszczanie i słupszczanki są oczywiście na pięć, ale pracujemy nad tym, żeby zwiększyć zaangażowanie mieszkańców. Myślę, że jak porozmawiamy za rok, dwa, to z czystym sumieniem będę mógł wystawić szóstkę.

Partycypacja społeczna lepiej działa w małych czy w dużych miastach?

- Zarówno duże, jak i małe miasta mają swoje specyficzne problemy. Wydawać by się mogło, że w małym mieście łatwiej zaangażować ludzi, zaprosić ich na spotkanie. To nie jest do końca prawda. Jeżeli przez lata nie angażowało się mieszkańców w dialog dotyczący miasta, trudno oczekiwać, że nagle skorzystają z zaproszenia. Czasem odbudowywanie zaufania do władzy i budowa postawy, że ludzie mają prawo do miasta i do decydowania o nim, trwają latami.

W Słupsku na konsultacje dotyczące palących problemów - kluczowych dla miasta inwestycji, ale też mniejszych inwestycji ważnych dla mieszkańców konkretnych ulic czy osiedli - przychodzi wiele osób. Jeżeli chodzi o konsultacje dokumentów strategicznych, czyli strategii i planów, tu sytuacja - zarówno w mniejszych, jak i w większych miastach - jest podobna: niewielkie zaangażowanie. Musimy uczyć mieszkańców, że ich głos - nawet na etapie konsultowania dokumentu - jest bardzo ważny, że z tych dokumentów w perspektywie powstaną inwestycje. To jest długotrwały i trudny proces wymagający ogromnego zaangażowania również wśród urzędników, którzy muszą poczuć, że mieszkańcy chcą pomóc, a nie dołożyć pracy.