Czy w przeszłości klimat zmieniał się niezależnie od działalności człowieka? Czy Lech Janerka jest pesymistą? Jak zorganizować edukację seksualną w szkole? Czytaj w sobotę 7 września w "Gazecie Wyborczej"

Lech Janerka. I po nihilizmie!
Na próbach wrzeszczeliśmy w suahili, byle było do rytmu i melodii. Po prostu bełkot. Kiedy zdecydowaliśmy się wyjść do ludzi, trzeba było coś z tym zrobić, więc perkusista zadeklarował się, że napisze. Przyniósł coś takiego: „Grać muzykę, grać muzykę, grać ostry rock”. A nie sprawiał wrażenia debila! Przeczytałem to i powiedziałem mu, że słabe, że mnie to żenuje i czegoś takiego nie zaśpiewam. „Napisz lepszy!”. „Pewnie, że napiszę!”. Na drugi dzień przyniosłem „Ogniowe strzelby”. Przeczytał i mówi: „Nie no, grubo lepszy!”. To był bardzo bystry człowiek, ale cynicznie uważał, że trzeba starać się dotrzeć do szerokiego, a więc ograniczonego elektoratu, że musi być prosto. Ja uważałem, że nie wolno tego robić. Trzeba windować siebie samego na jak najwyższe poziomy, a do ludzi mówić tak, jak mówiło się do siebie - z muzykiem rozmawia Jarosław Szubrycht.

Co będzie, kiedy naprawdę się ociepli? Spytajcie wikingów i Czyngis-chana
Średnie odchylenie temperatur na przestrzeni ostatnich dwóch tysięcy lat na półkuli północnej nazywa się „wykresem kija do hokeja". Niezależnie od tego, jak ustawimy skalę czasową, widzimy płaską linię, która potem wystrzeliwuje do góry. Ale jest okres w średniowieczu, gdy średnie temperatury były wyższe albo niższe niż przeciętnie. Czy to oznacza, że to nie człowiek jest sprawcą obecnego ocieplenia? Nie. Bieżący kryzys klimatyczny to zdecydowanie nasza zasługa.
Pisze Jarosław Kopeć

Seks dla opornych
Boisz się, że twoje dziecko dowie się wyłącznie o kalendarzyku, bocianach, kapuście i uświęconym małżeństwie? Chcesz wziąć sprawy w swoje ręce, ale nie wiesz jak? Zorganizuj edukację seksualną w szkole. To nie takie trudne.
Pisze Magdalena Warchala.

Świat nie uznał Karabachu, a Google uznał
Z gruzińskiego lotniska w Kutaisi do Karabachu opcji jest kilka: najpierw do Tbilisi, potem całonocnym pociągiem do Erywania, a stamtąd cały dzień marszrutką do Goris, i dopiero stamtąd do stolicy Karabachu, Stepanakertu. Tylko że na pociąg biletów często nie ma. Wzięliśmy za 60 euro kierowcę. Merabi zadeklarował, że nas do samej karabaskiej granicy podwiezie. Dalej nie. Bo chciałby jeszcze kiedyś do Azerbejdżanu wjechać, a tych, którzy do Karabachu od ormiańskiej strony wjadą, do Azerbejdżanu już nie wpuszczają. Bo Karabach Armenia na Azerbejdżanie zdobyła, pomagając rodakom, którzy po rozpadzie ZSRR nie zamierzali zostawać obywatelami muzułmańskiej republiki, tylko chcieli zjednoczenia z etniczną ojczyzną.
Reportaż Ziemowita Szczerka.

"Magazyn Świąteczny" w sobotę 7 września w "Gazecie Wyborczej", wraz z tygodnikami "Wysokie Obcasy" i "Nasza Europa".

Komentarze