Niezwykła podróż, zbuntowany rodzic w szkole, Polacy pracujący za granicą i handel na bazarze - m.in. o tym przeczytasz w poniedziałek 31 grudnia w "Dużym Formacie".

Przejechaliśmy dwie Ameryki. Chcieliśmy z Buenos Aires do Kostaryki, ale po drodze stwierdziliśmy: „Idzie dobrze, jedziemy na Alaskę”. Byliśmy w podróży 371 dni, zrobiliśmy 65 tysięcy kilometrów, z przerwą spowodowaną wybuchem silnika. Na początku nikt nie wierzył. Nawet gdy już znajdowaliśmy kontakt do sponsora, to na nasz widok mówił: „Chłopaki, no chcę wam pomóc, ale wymyślcie coś… realnego” – w najnowszym wydaniu „Dużego Formatu” rozmowa Violetty Szostak z Michałem Worochem o podróży, którą odbył z przyjacielem Maciejem Kamińskim. Obaj poruszają się na wózkach.

W numerze również:

„Chcemy nauczycieli z pasją, reszta może odejść”
Reportaż Pawła Piotra Reszki o pani prokurator, która postanowiła zrobić rewolucję w szkole, w której uczy się jej dziecko

Polonistka rozpłakała się. Niektórzy nie byli w stanie słuchać dalej. Wuefistka wyszła z sali, nie wytrzymała napięcia. Byli tacy, co ze zdenerwowania tracili orientację. Już po wszystkim do dyrektorki przybiegła nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej. Rzuciła jej się z płaczem w ramiona: – Co my mamy teraz robić?!

Ta odparła krótko, bo czas kryzysu wymaga dyscypliny: – Proszę się ogarnąć! Proszę wziąć dziesięć oddechów! My tu się musimy trzymać!

Na zebraniu w szkole w Kamionce przemówił rodzic.

„Jezusa sprzedaję”
Aleksandra Zbroja sprawdza, czym handluje się na warszawskim Wolumenie

Ten krzyż cenię na 650 złotych. Kupiłem go sobie na grób i zaraz żona nakrzyczała, że szkoda zawracać sobie głowy przykręcaniem, bo zaraz ukradną. U mamusi wisiał mosiężny i zaraz oderwali. Dlatego swojego Jezusa sprzedaję, choć nie bez żalu. Bez niego grobowiec nie będzie się odpowiednio prezentował – kto to widział taki goły marmur. Żal, ale co zrobić? Takie ludzie teraz są. Tu też tylko polują, żeby coś zaiwanić. Ciężki silnik u mnie leżał, wyciągarka na budowę taka, to szczyl złapał, uciekł i tyle po handelku. A i bez tego biznesu ze stania tutaj nie ma. Ot tak stoję, co by mi się starość zanadto nie uprzykrzyła.

Generacja euro. Dla kogo Polacy pracują za granicą?
– nowy cykl „Dużego Formatu”. Pierwszy reportaż - Ilony Wiśniewskiej - jest o Norwegii

Współpracownicy dają mi wsparcie, dziękując mi na przykład za moją pracę, co mnie na początku ogromnie zaskakiwało. Ktoś mi mówił wcześniej, że Norwegowie są fałszywi, że w oczy wszystko pięknie i fajnie, a za plecami mają uwagi. Nigdy tego nie odczułam. Ja tutaj zmieniłam w ogóle nastawienie do świata, nauczyłam się myśleć pozytywnie.

Bo wiesz – dodaje po chwili – ogólnie to nie jestem w łatwej sytuacji życiowej. Mąż jest z rodzicami i teściami, a ja jestem tu całkowicie sama. Na obiad jem tosty i paczkę żelków. Nie ma sensu gotować dla jednej osoby.

Magazyn reporterów "Duży Format" w poniedziałek 31 grudnia z "Gazetą Wyborczą" oraz kodem dostępu do 4 mln tekstów na Wyborcza.pl

Komentarze