W poniedziałkowym "Dużym Formacie" polecamy reportaż o kulisach mataczenia w sprawie śmierci Igora Stachowiaka, rozmowę na temat nieheteroseksualnych rodzin w Polsce, a także reportaże o rosyjskich kibolach i amerykańskim "trollu" w Warszawie.

W najnowszym "Dużym Formacie":

  • W sprawie śmierci Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie powstało ponad 30 tomów akt śledztwa. W najnowszym „Dużym Formacie” polecamy reportaż Jacka Harłukowicza, który się z nimi zapoznał.

    Sierżant Adam W. podczas przesłuchania zataja, że Igora Stachowiaka znał już wcześniej. I miał przez niego kłopoty. Po raz pierwszy spotkali się w czerwcu 2013 roku. Wtedy pracownicy jednej z wrocławskich stacji benzynowych wzywają patrol do dziwnie zachowującego się młodego człowieka. Miał być pod wpływem narkotyków i próbował wejść za ladę. Był nim 21-letni wtedy Stachowiak. Według policjanta Adama W. Stachowiaka trzeba było skuć kajdankami, bo się rzucał, wyrywał i uderzył jego partnera. Zawieźli go na komisariat, spisali i przesłuchali. Policjanci chcieli, by Igorowi przedstawić zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza na służbie. Ale prokuratura nie znalazła na to dowodów i umorzyła postępowanie. Ale Igor zeznał wtedy tak: „Pojechaliśmy w stronę komendy, ale tam się nie zatrzymaliśmy. Policjanci skręcili przy wiadukcie w lewą stronę, w stronę ogródków działkowych. Tam zatrzymali samochód. Ja siedziałem na tylnym siedzeniu. Policjant siedzący z przodu, po stronie pasażera, usiadł koło mnie i raził mnie prądem. Miał latarkę, w której był paralizator. Dotykał mnie nim w ręce, nogi, straszył mnie, że położy mi to na krocze”. (...) Stachowiak donosi na brutalne zachowanie policjantów.
  • Rozmowa Aleksandry Szyłło z prof. Joanną Mizielińską z Instytutu Psychologii PAN, autorką badań „Rodziny z wyboru” o tym, jak w Polsce żyje się rodzinom nieheteroseksualnym.

    – Jeden z etapów badań polegał na rozmowach z dziećmi wychowującymi się w rodzinach z wyboru. Mówiły, że nie lubią być pytane przez kolegów czy w szkole o to, z kim mieszkają. Opowiadały też, jakie mają strategie, by unikać odpowiedzi na to pytanie.


    W naszym społeczeństwie dziecko od najmłodszych lat – w przedszkolu, z telewizji, książeczek – poznaje jeden obowiązujący model rodziny. Mama, sprawująca głównie funkcje opiekuńcze, plus tata – głównie pracujący. Badane przez nas dzieci w najmłodszej grupie wiekowej sześć-dziewięć lat wyraźnie pokazały, że pilnie nauczyły się tego podwójnego obrazu świata. Dom to dom. Nawet jeśli od urodzenia mają dwie mamy, pracujące, z krótkimi włosami i w szerokich spodniach, to w szkole na zajęciach plastycznych wolą rysować przykładową mamę w spódnicy w kuchni oraz tatę w samochodzie, bo wiedzą, że tego się od nich oczekuje.


  • Reportaż Igora T. Miecika o rosyjskich kibolach

    Kiedy sąsiadka przybiegła, krzycząc, że jego samochód właśnie wyleciał w powietrze, Szprygin jeszcze nie wierzył.


    Zbiegł w gaciach po zdobionej karelskim marmurem klatce schodowej wprost na ulicę. Zobaczył słup ognia.


    Oniemiały myślał tylko o jednym: to twój koniec, Szprygin! Nieważne było, że właśnie płoną 3 miliony rubli. To, że na moskiewskiej ulicy komuś zdetonowano albo spalono auto, też nie było niczym nadzwyczajnym, ale to, że wyleciał w powietrze akurat jego samochód, oznaczało jedno – Kreml przestał go chronić. Jego! Lidera wszystkich rosyjskich kiboli, patrioty jak nikt oddanego idei wielkorosyjskiej! Człowieka lojalnego, jak pies wiernego swym kremlowskim protektorom.


Magazyn reporterów "Duży Format" w poniedziałek 28 maja z "Gazetą Wyborczą".

Komentarze