
Sudański prezydent Omar el-Baszir na szczycie Unii Afrykańskiej w RPA (Shiraaz Mohamed / AP (AP Photo/Shiraaz Mohamed))
Cena chleba wzrosła czterokrotnie, inflacja sięga 70 proc. Prezydent, który objął władzę w drodze zamachu stanu 30 lat temu, właśnie zmienia konstytucję, żeby móc rządzić dalej. Jest ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny za ludobójstwo, a część ludności nadal nie pogodziła się z jego zgodą na secesję roponośnego południa kraju.
Trudno się dziwić, że w końcu w grudniu wybuchły protesty. Policja je rozpędza, używając jedynie, jak twierdzi, gazu łzawiącego – i zarazem prowadzi dochodzenie w sprawie śmierci od kul trzech demonstrantów. No i potępia Amnesty International za oszczercze doniesienia, jakoby liczba zabitych sięgnęła już 40. Zresztą najlepszym dowodem na niezmienne poparcie, jakim się cieszy pan prezydent, był wiec 1 stycznia z okazji rocznicy niepodległości, na który dowieziono autobusami tysiące ludzi, by skandowali: „Za tobą, Baszirze, zawsze pójdziemy!”.
Wypróbuj cyfrową Wyborczą
Nieograniczony dostęp do serwisów informacyjnych, biznesowych, lokalnych i wszystkich magazynów Wyborczej
No raczej tego, że świat staje się coraz mniej zachodni, a w szczególności coraz mniej zachodnioeuropejski. W świecie handel z Zachodem ma coraz mniejsze znaczenie, zachodnich inwestycji jest coraz mniej, a konkurencyjne względem zachodnich są chińskie instytucje finansowe. Na dyplomację kanonierek też Zachód nie ma pieniędzy. Zachodnie połajanki są więc coraz gorzej widziane na świecie. Nawet wymieniona w artykule Etiopia nie spełnia wyśrubowanych zachodnich standardów - w zeszłym roku ukazał się szereg krytycznych raportów zachodnich o prześladowaniu w Etiopii ludu Oromo.