
Licząca 51 mln obywateli Korea Południowa to jeden z najbardziej jednolitych etnicznie krajów świata. Na zdjęciu ulica w stołecznym Seulu (123rf)
O uwieńczonych sukcesem staraniach o otwarcie kraju pisze „The Foreign Policy”.
Licząca 51 mln obywateli Korea Południowa, jeden z najbardziej jednolitych etnicznie krajów świata, postawiła na różnorodność. Nie, żeby ją do tego pchało jej „historyczne DNA” - położona między Chinami a Japonią mała Korea przez wieki była ofiarą najazdów i kolonizacji; instynkt podpowiada jej więc zamykanie się w sobie, w komforcie tradycji, języka, specyficznej kuchni i obyczajów. Jednak Koreańczycy wiedzą, że otwarcie to konieczność, bo starzejący się tygrys (kobiety dożywają tam ok. 85,8 lat, mężczyźni 79,3), czwarta gospodarka Azji, traci dynamikę. Bez cudzoziemców nie będzie nowych samsungów i LG. Kraj funduje więc sobie rewolucję.
Naród tożsamy z koreańską rasą
Kampania, która ma przekonać naród, że nie definiuje go kolor skóry i że Nigeryjczyk czy Wietnamczyk także mogą się stać wzorowymi Koreańczykami, rozpoczęła się w 2005 r. Zdumiewa jej tempo.
Wypróbuj cyfrową Wyborczą
Nieograniczony dostęp do serwisów informacyjnych, biznesowych, lokalnych i wszystkich magazynów Wyborczej
Chyba jednak przesada. Przeżyłem w Korei ponad 10 lat i związki mieszane to był absolutny wyjątek. Ja znałem tylko związki Koreanek z cudzoziemcami, ekspatami. Po kontrakcie takie rodziny wyjeżdżały do krajów pochodzenia mężów.
Ale mogę się mylić...
Chodzi raczej o prowincję, z której Koreanki emigrują do dużych miast, zostawiając w tyle gorzej wykształconych mężczyzn rolników. W Chinach ta grupa mężczyzn liczy ponad 30 milionów osób. Podobny problem dotyka zresztą też Polskę i każde zaawansowane społeczeństwo.
Być może. Ale połowa takich małżeństw w 2020 roku? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Zwłaszcza w sytuacji z jeszcze 2011 roku, gdy obowiązywały bardzo rygorystyczne przepisy imigracyjne, nawet wobec Koreańczyków żyjących poza Koreą a chcących wrócić "na ojczyzny łono".