
123RF
Współpracujący z Episkopatem Instytut posługuje się dwoma współczynnikami, które określają pobożność Polaków. Nazywa je dominicantes i communicantes. Pierwszy określa, ile osób bierze udział w niedzielnej mszy, a drugi – ile przystępuje do komunii.
Prezentując najnowsze wyniki za rok 2016, ISKK podał, że wskaźnik dominicantes rok do roku zmalał o 3,1 punktu procentowego i wynosi 36,7 proc. O 1 punkt zmalał również wskaźnik communicantes – teraz wynosi 16 proc.
- Można zauważyć, że ludzie są coraz mniej otwarci na sferę duchową. Jednakże niemal wszyscy Polacy czują się związani z katolicyzmem, co ukazuje względna stabilność trendów z ostatnich pięciu lat. W 2015 roku nastąpił lekki wzrost procentowy osób uczestniczących w niedzielnej mszy świętej i przystępujących do komunii świętej. W 2016 r. odsetek osób praktykujących obniżył się. Zwiększyła się zaś liczba udzielanych chrztów i małżeństw sakramentalnych oraz zwiększyła się liczba dzieci, które przystąpiły do pierwszej komunii - skomentował raport ks. Wojciech Sadłoń, dyrektor ISKK.
Wypróbuj cyfrową Wyborczą
Nieograniczony dostęp do serwisów informacyjnych, biznesowych, lokalnych i wszystkich magazynów Wyborczej
My Kościół potrafimy liczyć. Oczywiście jeśli proboszczowie podali prawdziwe dane, ci których znam mówią, że dodają gdzieś 20% lub lepiej bo biskup by powiedział.
Mnie natomiast nadal zadziwiają ci, którzy tak na Kościół nadają, którzy chcą świeckiego państwa etc., a dalej ten Kościół wspierają chodząc na msze. Jako wyznawcy katolicyzmu, jesteście częścią tego Kościoła, więc macie prawo zabierać w nim głos i mówić co jest złe, a co dobre, jakoś tego głosu też nie słyszę. Ani nie protestujecie w reakcji na skandaliczne czasem zachowania Kościoła, ani nie okazujecie dezaprobaty poprzez zaprzestanie chodzenia na msze i finansowania tej organizacji. Według mnie równie sporym problemem w polskim Kościele jest ta część wyznawców - nazwijmy ich - liberalnych czy lewicowych, którzy nie zgadzają się często z głosem Kościoła, ale jednak nic z tym nie robią i milczą. Zmiany w Kościele nie przyjdą z wewnątrz, nie łudźcie się, aby Kościół polski przeszedł zmiany, potrzeba jest nacisku z zewnątrz, nacisku wiernych, gdy zacznie się odpływ z mszy, gdy spadnie ilość kasy jaką wpłacają parafianie, gdy w mediach głos krytykujący Kościół będzie coraz mocniejszy, gdy będzie nacisk od wiernych na zmiany, to te zmiany powoli, powoli zajdą. Trudno jednak o to, gdy właśnie wielu Polaków i Polek przyjmuje postawę typową dla np. PO, która siedzi okrakiem, niby że Kościół nie powinien mieć takich wpływów w Polsce, ale z drugiej i tak przed tym Kościołem na kolanach i nie daj boże go skrytykować. Tak zachowuje się wiele osób o poglądach liberalnych w Polsce, boją się zabrać głos, boją się wyrazić sprzeciw. Niby narzekają na Kościół, ale z drugiej nie robią nic by ten Kościół zmuszać do zmian, czyli tym samym jest to cicha akceptacja dla obecnego stanu.
Myślę, że właśnie liberałowi, lewicowcy, którzy są wierzący i czują więź z Kościołem powinni sobie przemyśleć to co napisałem wyżej. Kościół można zmienić, ale to musi wyjść od was, bo nie wyjdzie to od Rydzyka czy Jędraszewskiego, to wasz Kościół i macie prawo wywierać na niego naciski by się liberalizował, szedł w kierunku kościoła otwartego, kościoła Franciszka, a nie kościoła toruńskiego. Chyba że pasuje wam tak jak jest?
Bardzo, bardzo tak.
Wierzący chodzą do kościoła, by spotkać się z Bogiem i poświecić jakiś czas na swoje życie duchowe - nie żeby ?popierać tę organizację?. Wiele osób rozdziela Boga i personel jego. Wiele też stara się mieć wpływ na życie swojej wspólnoty. Nie każdy chrześcijanin, uczestniczący w mszy i przystępujący do komunii, zgadza się ze wszystkim co słyszy z ambony czy jest wielbicielem ?ojca? Rydzyka.
Słuszna wypowiedź, ale - " chodzenie pod rękę Kościoła z PiS "? - w rzeczywistości to "Kościół katolicki w Polsce rządzi partią rządzącą".
Dla wierzącego Bóg jest wszędzie a kościół katolicki nie jest jedyną instytucją w tym Państwie. Można zmienić wiarę (wiem, strasznie to brzmi) albo w ogóle się z kościoła katolickiego wypisać. Żeby w statystykach nie było, że 102% Polaków to katolicy, ale żeby ta liczba nabrała wartości realnej pokazującej, że to stosunkowo nieliczna mniejszość.
Ludzie, nie lękajcie się. Akt apostazji (jeszcze gorzej brzmi) nie oznacza, że odwrócicie się od Boga. Oznacza jedynie, że nie uznajecie kościoła katolickiego za przedstawiciela tego Boga. Wasza wiara na tym nie ucierpi a pokażecie, że nie popieracie hipokryzji ludzi, którzy wciskają wszystkim kit, że są przedstawicielami Boga a jakiekolwiek szarganie ich imienia jest atakiem w Boga.