
Większość Polaków rozgląda się za małymi mieszkaniami (123RF)
- Jeszcze rok, dwa lata temu, kiedy społeczeństwo zaczęło się szybko bogacić i wzrosła dostępność kredytów, wydawało się, że Polacy zaczną się bardziej interesować kupnem mieszkań 3-pokojowych. Do zrównania popytu na mieszkania 2- i 3-pokojowego ostatecznie nie doszło. Dziś zdecydowana większość nabywców znów rozgląda się za mniejszymi metrażami - przekonuje Marcin Drogomirecki z Morizon.pl, serwisu prezentującego oferty sprzedaży i wynajmu mieszkań.
Z danych serwisu wynika, że dwupokojowego mieszkania na rynku pierwotnym poszukuje obecnie 38,4 proc., a na rynku wtórnym 37,2 proc. kupujących. To najliczniejsza grupa. Dla porównania za 3-pokojowym lokum rozgląda się odpowiednio 31,2 i 32,7 proc. Lokale z czterema lub więcej izbami interesują zaledwie kilkanaście procent chętnych na zakup. Dlaczego mimo wzrostu płac 3-pokojowe mieszkanie dla wielu pozostaje dziś niespełnionym marzeniem? - Ceny metra kwadratowego doszły do takiego pułapu, że wielu klientów przestało być na nie stać - przyznaje Drogomirecki. Na łamach „Wyborczej” już nieraz się zastanawialiśmy kiedy uda się przyhamować galopujące ceny mieszkań, jednak dobrych prognoz dla chętnych na zakup jest jak na lekarstwo.
Wypróbuj cyfrową Wyborczą
Nieograniczony dostęp do serwisów informacyjnych, biznesowych, lokalnych i wszystkich magazynów Wyborczej
rozwin co to jest dziki rynek deweloperow
Polaków ubywa - mniej się rodzi niż umiera, wielu wyjeżdża. Mieszkań przybywa. Buduje się może niezbyt dużo, ale więcej się buduje niż wyburza. Czyli mniej ludzi na większą powierzchnię.
Jak to więc może być, że "jest coraz gorzej"? W stosunku do czego? Do Cypru, Luksemburga i Belgii? Czy w stosunku do aspiracji i oczekiwań? Czy może w stosunku do tego, co było w ubiegłym roku?
może więcej singli w wielkich miastach - większy deficyt?
Wszyscy zwiewają z prowincji do dużych miast bo na prowincji gospodarka zdechła i specjalne strefy ekonomiczne i zaklęcia Rządu tego nie naprawią
Wystarczyłby podatek katastralny od nieruchomości nie wykorzystywanej na cele mieszkaniowe
Ale to pewnie przypadek.
Obecnie podatki od nieruchomości są śmiesznie niskie natomiast podatki od pracy i produkcji są wysokie.
Dlatego w Polsce nie opłaca się inwestować w produkcje i innowacje natomiast bardzo opłacalne jest skupowanie nieruchomości (najlepiej po cenach znacznie niższych od rynkowych).
Rezultat masowa emigracja młodych Polaków i spekulacja na rynku mieszkań.
Jestem niepełnosprawny od urodzenia, (chory kręgosłup, MPD, zaćma wrodzona, +11 dpt.) oprócz tego nabyta choroba ucha. Państwo daje mi 1060 zł renty i zasiłku, mogę pracować tylko zdalnie, znalezienie takiej pracy ostatnio zajęło mi pół roku. Aby jakoś mnie zabezpieczyć matka kupiła kawalerkę. Zgadzam się, co do katastru pod warunkiem, że będzie obowiązywał od 3. nieruchomości wzwyż. Przy obecnych odsetkach bankowych nieruchomości to jedyna sensowna lokata kapitału.
no tak jak ktos jest przedsiebiorczy to trzeba mu dowalic wiekszy podatek aby bylo co rozdac nierobom
Szwajcaria też średnio UE :)
wez sie do pracy to tez sobie kupisz
To samo stało się w całej UE, może z wyjątkiem Niemiec, nie możemy w Polsce popełniać tych samych błędów, a robimy ich całą masę, od ryczałtu podatkowego za dochody z najmu po wszelkiego rodzaju dopłaty i wyzbywanie się przez państwo dzierżawy wieczystej. Na przykład w Wielkiej Brytanii w latach 1945 - 1980 liczba mieszkań i domów zamieszkanych przez właścicieli wzrosła z 30% do 60%, lokatorów mieszkań gminnych wzrosła od 20% do 30%, a liczba lokatorów wynajmujących od prywatnych właścicieli spadła z 50% do 10%.
Co zrobiono od lat 80 do teraz: wyprzedano mieszkania gminne, usunięto podatek gruntowy ("domestic rates"), usunięto urzędowe ograniczenie czynszu ("rent controls"), bardzo złagodzono kryteria dawania hipotek, zwiększono prawa właścicieli do eksmisji lokatorów, zmniejszono podatek od dochodów z najmu ("no fault evictions allowed"), wprowadzono liczne dopłaty do mieszkań ("Help to Buy", "Housing Benefits").
Skutek: proporcje ludzi mieszkających we własnych mieszkaniach do lokatorów się odwróciły, najbardziej dramatyczny spadek posiadania mieszkań jest wśród młodych: w grupie 24-34 lata odsetek posiadających mieszkania spadł z 65% do 27%.
Tego nie robić, albo robić odwrotnie - mieszkania będą dostępne dla większej części populacji i tańsze.
podsumowując - robić taką politykę, jak UK w latach 1945-1980, a nie 1980 - teraz. to naprawdę proste, nie teoretyzować, są gotowe przykłady.
to co się stało w W. Brytanii zaczęło się za rządów Thatcher, która miała ambicję zmienić przeciętnego Brytyjczyka z lokatora we właściciela. Wyprzedała większość ogromnych wtedy zasobów lokali gminnych zamieszkującym je lokatorom za niską cenę, wskutek czego domy zniknęły z rejestrów komunalnych, a stały się przedmiotem obrotu rynkowego. Podstawowym produktem bankowym został kredyt hipoteczny, a jednym z najbardziej intratnych zawodów - agent nieruchomości. Lokator stał się "wkładką mięsną" do pożądanego dobra spekulacyjnego czyli mieszkania. Ceny wystrzeliły napędzane spekulacją i masową imigracją wywierającą wielkie ciśnienie na rynek nieruchomości, a hipoteki trzeba było rozkładać na coraz większą liczbę lat, dziś już niemal na całe życie...
oczywiście, to się nazywało "Right to Buy". nie wiem czy miała ambicję "zmienić przeciętnego Brytyjczyka z lokatora we właściciela", bo efekt był dokładnie odwrotny. większość tych gminnych mieszkań jest obecnie dalej wynajmowana, tyle że prywatnie. nie wiem czy zrobiła to celowo czy po prostu kierowała się błędnym modelem ekonomicznym. jak napisałem, efektem tej polityki był drastyczny SPADEK liczby ludzi, którzy mieszkają we własnym mieszkaniu. "property owning democracy" to kłamstwo, a Thatcher została baronessą.
Ale co ma do rzeczy liczba mieszkań w WB w latach 1945-80? Ja mogę podać inną polską statystykę - liczba polskich mieszkań i gruntów w Polsce latach 1945-1956 wzrosła o 100% - mienie poniemieckie i pożydowskie. Taki fakt. No i co z tego?
nie liczba mieszkań, tylko proporcja ludności mieszkającej w swoich mieszkaniach.
UK prowadziło politykę mieszkaniową typu "pro-własnościowe" w tych latach i widać skutek na przestrzeni całego okresu. potem prowadzono politykę "pro-wynajem" i też widać skutek. sytuacja zmieniała się na przestrzeni dekad, całego pokolenia, a nie skokowo, w wyniku jednego losowego zdarzenia.
to adekwatne dane, jak chcemy oceniać politykę mieszkaniową państwa.
Co jest złego w ryczałcie? Przecież to opcja jedynie dla drobnych ciułaczy, którym się nie chce babrać z papierami. Już przy dwóch mieszkaniach opłaca się to robić na działalności i odliczać koszty oraz amortyzację...
z ryczałtu więcej zostaje w kieszeni. im więcej zostaje w kieszeni, przy tym wyższych cenach transakcyjnych mieszkań opłaca się kupić mieszkanie na wynajem.