„Baby, It’s Cold Outside” to urocza ramotka, która weszła do kanonu amerykańskich świeckich piosenek świątecznych. Piosenkę napisał broadwayowski kompozytor Frank Loesser, by wykonywać ją na przyjęciach ze swoją żoną Lynn Garland. Przekomarzanie się pana i pani – on namawia ją, by jeszcze została na randce, ona i chciałaby, i boi się, bo co ludzie powiedzą, bo mama i tata już się niepokoją... – podobało się na imprezach, spodobało i w kinach.
W 1949 roku piosenka trafiła na ścieżkę dźwiękową filmu „Córka Neptuna” i została nagrodzona Oscarem. Od tamtej pory cieszy się niesłabnącą popularnością i niemal co sezon przypominana jest w nowym wykonaniu. Śpiewali ją już m.in. Louis Armstrong i Velma Middleton, Rod Stewart i Dolly Parton, Willie Nelson i Norah Jones, Christina Aguilera i Cee Lo Green, Lady Gaga i Joseph Gordon-Levitt...
Zakaz zrodził przebój
Wypróbuj cyfrową Wyborczą
Nieograniczony dostęp do serwisów informacyjnych, biznesowych, lokalnych i wszystkich magazynów Wyborczej
Nic dodać, nic ująć :-)
No, chociaż dodałbym polską gościnność. Gość w dom, Bóg w dom. Chór nie wdarł się do Polski, tylko przyjechał na zaproszenie koncertowe. Warto przypomnieć sobie reakcję gościnnej widowni.
Wymaganie od protestujących, żeby nikomu broń Boże nie zakłócili udanej rozrywki, chyba odbiera sam sens protestu.
"Triumf woli" też jest wyjątkowym, artystycznym dziełem, i nie ma tam ani słowa o protektorze jej twórczyni. Więc może powinien wrócić na ekrany?
Ale walory artystyczne po dziś są doceniane przez specjalistów.
Chodzenie na występy Chóru Aleksandrowa w czasie okupacji Ukrainy, to tak jak chodzenie do kina w czasie II wojny światowej. Jest to po prostu amoralne.
Ukrańcom ktoś zakłócił nie tylko koncert.
Tylko, że idąc tym tropem, każdy mógłby zakłócać dowolną imprezę kulturalną. Przykładowo z przyczyn ideowych oburzeni katolicy mogliby przerywać koncerty blackmetalowe, spektakle teatralne takie jak "Klątwa", a nawet seanse filmu "Kler". Z przyczyn artystycznych sam chętnie poprzerywałbym koncerty disco polo. No ale każdy ma prawo do takiego wydarzenia kulturalnego jakie sobie wybierze.
Nie każdy fan Chóru Aleksandrowa jest zaraz rosyjskim imperialistą. Tak jak nie każdy fan pamiątek hitlerowskich (patrz Lemmy czy Jeff Hanneman) jest zaraz zwolennikiem Adolfa.
Praszczaj niemytaja Rassieja
Strana rabow, strana gaspod
I wy mundiry gałubyja
I ty, pasłusznyj im narod.
Ale w Polsce zawsze znajdą sie tacy, którzy chcą to oglądać. Niech oglądają, Polska w przeciwieństwie do Rosjii , to wolny kraj. Ale niech liczą się z protestami (Ukraina, Syria, Czeczenia, itp, itd, a u nas: brunetki i blondynki - urocze). Ja bym jednak nie krzyczał, transparenty wystarczą.
On to pisał w połowie XIX wieku, wtedy Polsza też była niemytyja...
Przeczytaj jeszcze raz, od słów"...Wystarczy spojrzeć...". Zastanów się dlaczego kalamagdan porównuje terazniejszość rosyjskiej prowincji do wiersza Lermontowa i dopiero wtedy zabieraj się do komentowania. Inaczej dowodzisz, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem.
> Chór Aleksandrowa to takie samo narzędzie propagandy sowiecko-rosyjskiej, j
Idąc tym tropem, filmy z Hollywood to obrzydliwe narzędzie promujące amerykański styl życia, baseball, rozwody i hamburgery...