
Czy taki widok w przyszłości będzie normą w salach koncertowych?
„Prosimy o niewyłączanie telefonów komórkowych i zachęcamy państwa do używania naszej aplikacji z trakcie koncertu” – taki komunikat usłyszeli melomani, którzy pewnego listopadowego dnia 2017 r. przybyli na koncert do Filharmonii Narodowej w Warszawie. Wiedzieli, że przychodzą, by wziąć udział w eksperymencie, ale i tak w sali zapanowało poruszenie. Przecież od kilkunastu lat bywalcy koncertów z muzyką klasyczną słyszą komunikat nakazujący coś dokładnie odwrotnego.
Poświata z ekranów rozprasza sąsiadów, a natarczywe dzwonki i popiskiwania SMS-ów kompletnie psują nastrój, który tworzy na estradzie artysta. Wielu muzykom puszczają w takich sytuacjach nerwy. Kanadyjski pianista Marc-Andre Hamelin przerwał kiedyś grę, gdy znany motyw Nokii splótł się z graną przez niego sonatą Beethovena. Wirtuoz kategorycznym tonem zażądał wyłączenia telefonu i wrócił do pracy, dopiero gdy sala się uspokoiła.
Wypróbuj cyfrową Wyborczą
Nieograniczony dostęp do serwisów informacyjnych, biznesowych, lokalnych i wszystkich magazynów Wyborczej
Nie zabronią. To wszak kolejne terytorium dla biznesu @. A lud to kupi.
Zabronią, bo światło z telefonu również przeszkadza.
Jak już mam gapić się w "telewizorek", to wolę w domu. Można zakąsić i wypić pod jakiś kwartet. Zawsze też można zatrzymać i zrobić siku.
Dokładnie. Po tym artykule strach iść do filharmonii. Z powodu popcornu, coli i durnych reklam przestałem już chodzić do kina.
Nie wiem do jakiego ty kina chodzisz, ale nie widziałem jeszcze nikogo na telefonie podczas seansu. Bo trailery to sam przeczekuję czytając sobie coś na telefonie.
Do studyjnego też - i problem, niestety, jest powszechny. Zawsze ktoś nie wytrzyma albo komuś będzie się nudzić. Może widzę to dlatego, że w tych mniejszych siadam w ostatnim rzędzie.
Chyba naprawdę nie jest tak powrzechny, jak ci się wydaje, bo o ile na jakimś disneyu dla pożeraczy popcornu to mi nawet nie przeszkadza, o tyle w żadnym małym kinie studyjnym nie widziałem takich rzeczy.