Komediodramat. Nowy Jork, lata czterdzieste ubiegłego wieku. "Najgorsza śpiewaczka świata" Florence Foster Jenkins (Streep) marzy o występie operowym w Carnegie Hall. Jej mąż (Grant) stanie na głowie, by to umożliwić. Czy miłość jest nie tylko ślepa, ale i... głucha? Przezabawne, inteligentne i ciepłe. Czaruje ponad pokoleniami.

Recenzja filmu "Boska Florence": *****

Foster Jenkins to prawdziwa postać. Żyła kilkadziesiąt lat temu pośród nowojorskiej socjety i hojną ręką wydawała tysiące na artystyczny mecenat. Była bogata, więc środowisko musiało ją traktować poważnie. Także wtedy, kiedy zapowiedziała, że wkrótce zadebiutuje na operowej scenie – choć głosu nie miała wcale. Udało jej się dotrzeć na największe sceny, nagrała nawet kilka płyt. Utrwalone nagrania z jej koszmarnym pisko-wyciem do tej pory narażają bębenki potomnych, a o jej występach krążą legendy.

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Marcin Ręczmin poleca
Czytaj teraz

Przydatne linki

Komentarze