Mapa naszych festiwali mocno się zagęściła. I nie jest to wyłącznie zmiana ilościowa, ale także jakościowa. Poza strukturą filharmonii i tradycyjnych sal zaczęło tętnić życie festiwalowe, i to przez cały rok, bo samorządy coraz częściej stawiają na promocję poprzez muzykę poważną.
Arte dei Suonatori, nasz flagowy zespół barokowy, rozwinął formułę objazdowego festiwalu Muzyka Dawna Persona Grata i stacjonarnego Muzyka w Raju w Paradyżu, wspomógł też trzy kolejne festiwale - Händlowski w Toruniu, Trzech Baroków we Wrocławiu, Barokowych Smyczków i Strun w Poznaniu. Objazdową formułę przejął udany festiwal Mazovia Goes Baroque. Na stałe do kalendarza koncertowego wpisały się też inne imprezy poświęcone muzyce dawnej: Międzynarodowy Festiwal Bachowski w Świdnicy, Goldbergowski w Gdańsku czy wrocławskie Forum Musicum. Najważniejsze jednak, że stylowe wykonawstwo nie jest już dostępne tylko od święta. Zagraniczni artyści przyjeżdżają na regularne koncerty.
Zagęściło się także w muzyce współczesnej. Warszawska Jesień, której stuknęła pięćdziesiątka, nie ma już monopolu. Powstał Festiwal Prawykonań w Katowicach, krakowski Unsound, metamorfozę przeżywa wrocławska Musica Polonica Nova, która doczekała się młodszej siostry - festiwalu Musica Electronica Nova. Świetna była awangardowa Musica Genera (2002-09), która jednak po szczecińskich edycjach przeniosła się do Warszawy i... umarła.
Przebojem dekady stały się festiwale krakowskie. Po przeniesieniu w 2004 r. Wielkanocnego Festiwalu Beethovenowskiego do stolicy pod Wawelem powstały dwa inne - barokowe Misteria Paschalia (za zdjęciu) i współczesne Sacrum Profanum. Oba mają gwiazdorską obsadę: w Wielkim Tygodniu rezydują w Krakowie najlepsze zespoły barokowe, we wrześniu zaś - czołowe grupy współczesne. Kraków wpisał się w międzynarodowy obieg produkcji koncertowej. Od dwóch lat wykonuje się tu także stylowo operę barokową w ramach cyklu Opera Rara, choć pierwszy zachodni barokowy spektakl operowy oglądaliśmy w Poznaniu w 2004 r. ("Les Indes galantes" Rameau).
Lubimy rocznice, ale nie za bardzo wiemy, co z nimi zrobić.
Rok Lutosławskiego w 2004 r. (10. rocznica śmierci kompozytora) rozwijał się niemrawo. W pamięci pozostają: koncert Anne-Sophie Mutter w FN, festiwal monograficzny "Łańcuch" oraz "Lutosphere", czyli Lutosławski "zdekonstruowany" przez wiolonczelistę Andrzeja Bauera, pianistę Leszka Możdżera i didżeja Bunio. Na półce stoi znakomita książka monograficzna Danuty Gwizdalanki i Krzysztofa Meyera.
Rok Szymanowskiego (2007 - 70. rocznica śmierci) przyniósł sporo dobrych nagrań, choć spektakularny sukces odniosła jedynie opera "Król Roger", która zagościła na scenach europejskich. Zaczęło się od produkcji Opery Wrocławskiej (Treliński, na zdjęciu), potem Szymanowskiego pokazano w Petersburgu, Edynburgu, Bonn, Paryżu (po raz pierwszy na scenie, reż. Warlikowski), Bregencji i Barcelonie. Takiej promocji dzieło Szymanowskiego jeszcze nie miało.
W 2009 r. o Bacewiczównie (100-lecie urodzin) i Karłowiczu (100. rocznica śmierci) trzeba było szczególnie przypominać. O Bacewiczównę upomniał się Krystian Zimerman, który z tej okazji zawitał z koncertami do Polski - jedyny raz w tej dekadzie.
Rok 2010 poświęciliśmy Chopinowi. Co z niego przetrwa? Co pozostanie na dłużej? Odpowiedź przyniosą najbliższe lata. Pomimo bałaganu finansowego i karuzeli dyrektorskich stanowisk w trakcie trwania obchodów w Narodowym Instytucie Fryderyka Chopina (który wcześniej scalił zwaśnione środowiska - Towarzystwa im. Chopina oraz NIFC) mamy najnowocześniejsze muzeum na świecie (na warszawskiej Tamce), Centrum Chopinowskie, odnowiony kompleks w Żelazowej Woli. Poziom XVI Konkursu Chopinowskiego (pomimo kontrowersyjnej pierwszej nagrody) był najwyższy od lat. Liczba znakomitych pianistów, którzy przyjechali do Warszawy, by uczcić urodziny Fryderyka, była imponująca. Jedną z kulminacji okazał się festiwal Chopin i Jego Europa, który w ciągu kilku zaledwie lat istnienia stał się jedną z najważniejszych imprez muzycznych. Takie same szanse ma debiutujący Chopin Open.
12 listopada 2010 zmarł Henryk Mikołaj Górecki, jeden z największych kompozytorów naszych czasów, do którego III Symfonii należy też największy sukces komercyjny polskiej muzyki XX w. Czy świat jednak poznał nowych polskich kompozytorów? Robiliśmy wiele, by tak się stało (kulturalne sezony IAM). Wreszcie wyszła z kręgu wtajemniczonych muzyka Pawła Szymańskiego. Festiwal zorganizowany przez Polskie Wydawnictwo Audiowizualne w 2006 r. był pierwszą tak spektakularną prezentacją jego twórczości (utrwaloną na DVD, także w katalogu EMI).
Mocno weszło pokolenie kompozytorów z roczników 70. i 80.: Cezary Duchnowski (ur. 1971), Wojciech Ziemowit Zych (1976), Aleksandra Gryka (1977), Agata Zubel (1978), Paweł Hendrich (1979), Aleksander Nowak (1979), Sławomir Kupczak (1979), Tomasz Praszczałek (1981). Coraz więcej młodych artystów specjalizuje się w wykonywaniu muzyki nowej: zespół Kwartludium, wiolonczelista Mikołaja Pałosza, Zubel i Duchnowski czy Orkiestra Aukso.
Kompozytorem dekady był Paweł Mykietyn (na zdjęciu), który za II Symfonię zdobył nagrodę mediów publicznych Opus, a za Pasję - entuzjastyczne recenzje.
Zaczęliśmy być atrakcyjni dla świata. Festiwalowi Wratislavia Cantans szefuje angielski specjalista od muzyki dawnej Paul McCreesh (powrócił do tradycji oratoryjno-kantatowej) i radzi sobie lepiej niż Leo Beenhakker z reprezentacją futbolową. Inny gigant świata muzyki dawnej, Marc Minkowski, został w 2008 r. dyrektorem muzycznym Sinfonii Varsovii. Ten związek ma przyszłość, choć na razie u obu stron widzę za mało zaangażowania.
Polscy artyści bez kompleksów radzili sobie na świecie. Pianiści - w 2001 r. w barwach Virgin Classics zadebiutował Piotr Anderszewski; dla Deutsche Grammophon nagrywają (dołączyli do Zimermana) Rafał Blechacz (za zdjęciu), który podczas XV Konkursu Chopinowskiego wywołał "blechaczomanię" (i wygrał go, jako pierwszy Polak od 1975 r.), oraz Jan Lisiecki (Kanadyjczyk polskiego pochodzenia). Śpiewacy szturmem zdobyli Metropolitan Operę w Nowym Jorku i najważniejsze sceny europejskie: Aleksandra Kurzak (ostatnio z kontraktem płytowym z Deccą w kieszeni), Piotr Beczała, Mariusz Kwiecień. Dyrygenci - Łukasz Borowicz i Michał Dworzyński. Nieźle radzi sobie Agata Szymczewska, laureatka pierwszej nagrody Konkursu Wieniawskiego, czy gitarzysta Łukasz Kuropaczewski. Świat operowy poznał także naszych reżyserów - Mariusza Trelińskiego (Waszyngton, Petersburg, Tel Awiw) i Krzysztofa Warlikowskiego (Paryż, Monachium, Bruksela, Berlin). Tak dobrze już dawno nie było.
Płyt, zdaje się, już nie słuchamy, ale mój polski ranking ostatniej dekady wypada imponująco: Anderszewski grający Szymanowskiego (Virgin), "Straszny dwór" Moniuszki z Kaspszykiem (EMI), AdS i Rachel Podger w Vivaldim (Channel), debiut Beczały (Orfeo) czy wreszcie Szymanowski z Boulezem (DG). O serii "The Real Chopin" (Chopin na dawnych instrumentach NIFC) i płytach Blechacza nie wspominając.
Czyli Opera Narodowa, o którą najwyraźniej uwielbiamy się spierać. Miniona dekada to ciągłe pasmo spięć o scenę narodową. Trwająca druga kadencja Mariusza Trelińskiego daje szansę na stabilność. Światowe gwiazdy - soliści, dyrygenci, reżyserzy - coraz częściej zatrzymują się przy pl. Teatralnym, w repertuarze pojawiają się tytuły XX-wieczne (Janáček, Britten, Glass, Xenakis) i te najnowsze (Nowak, Zubel - na zdjęciu po lewej), próbują swych sił młodzi reżyserzy dramatyczni (Wysocka, Zadara, Kleczewska). Coś zaiskrzyło. A przykład idzie dalej - coraz ciekawiej wyglądają sezony oper w Gdańsku, Łodzi, Poznaniu, we Wrocławiu (Ewa Michnik poprowadziła "Pierścień Nibelunga" Wagnera i stworzyła festiwal oper współczesnych). W Krakowie wprawdzie nie ma na co chodzić, ale jest za to dokąd chodzić. Nowy gmach to już coś.
Bo w minionej dekadzie nastąpił prawdziwy boom budowlany. Imponująco wyglądają: Centrum Muzyczno-Kongresowe na Ołowiance w Gdańsku mieszczące Filharmonię Bałtycką (sala koncertowa nawiązuje do berlińskiej filharmonii i sali w Manchesterze) czy zmodernizowana Akademia Muzyczna w Katowicach, ze znakomitą akustycznie Salą Koncertową. Mamy nowe sale Filharmonii Łódzkiej i Opery Krakowskiej. We Wrocławiu odnowiono Operę, teraz czekamy na powstające centrum muzyczne, które zintegruje lokalne instytucje. Siedzibę otrzymała bezdomna dotąd Sinfonia Varsovia (niedawno konkurs na nowy gmach wygrał piękny i ekscentryczny projekt pracowni z Austrii - na zdjęciu), wkrótce otwarcie nowej Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku.
Zobacz też Dekadę w muzyce zagranicznej |
||
Zobacz też Dekadę w muzyce polskiej |
Wszystkie komentarze