1 czerwca - większości z nas nie trzeba przypominać, jakie to święto. Nawet dorosłym, którzy dzieci nie mają, ale sami są przecież czyimiś dziećmi. W Polsce, nawet o dorosłych dzieciach rodzice z reguły pamiętają - są życzenia, a czasem nawet jakiś drobiazg. I to nic, że "dziecko" zbliża się właśnie do czterdziestki Małe dzieci coraz częściej mają w tym dniu problem z nadmiarem: prezent w przedszkolu, prezent od mamy, od taty, od babci, dziadka, cioć i wujków, prezent od pani w sklepie, i od pani pod sklepem (która przy okazji wciśnie rodzicowi reklamę), prezent na wycieraczce (kolejna reklama), a na dokładkę balon z logo producenta. Festyn w sobotę, grill w niedzielę, a w poniedziałek okolicznościowy kinderbal. Lody z okazji "Dnia dziecka" je się przez okrągły tydzień na tydzień przed 1 czerwca. I czy to dziwne, że kolejne już nie smakują tak bardzo? I co zrobić z tą całą masą nowych zabawek?
Zapytaliśmy kilka osób, którym zależy na tym, żeby dzieci miały prawdziwie szczęśliwe dzieciństwo, zamiast dzieciństwa, w którym uszczęśliwia się je na siłę, jaki, według nich, jest najlepszy prezent na świecie. Co ciekawe - wszystkie propozycje są zupełnie za darmo!
Carl Honore, dziennikarz i publicysta, jeden z twórców ruchu Slow i jego rzecznik na całym świecie. Zadebiutował książką Pochwała powolności, w której zajął się przymusem pośpiechu i pojawiającą się tendencją wyhamowania tempa życia. Jego druga, niedawno wydana w Polsce książka Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój! (Wydawnictwo Babel) analizuje pozytywne i negatywne aspekty nowoczesnych metod wychowawczych.
Mieszka w Londynie z żoną i dwójką dzieci.
"Dla mnie każdy dzień jest dniem dziecka, bo każdego dnia staram się im poświęcić dzieciom swoją uwagę i swój czas - to są najlepsze prezenty, jakie można ofiarować dziecku. Nie jest to łatwe w świecie, gdzie rządzi coraz bardziej wymagająca praca, a pod ręką jest stale iPad albo komórka z włączonym Internetem. A dzieci mają bardzo dobrze wyczulony radar - dokładnie wiedzą, kiedy mają naszą pełną uwagę - i bardzo sobie cenią te chwile. Nie trzeba też ich od razu zapełniać jakimiś niesamowitymi rozrywkami, wystarczy być. Za chwilę właśnie jadę po dzieci do szkoły, a popołudnie mamy zamiar spędzić w domu i razem gotować. Bardzo się na to cieszę" .
Lenore Skenazy, amerykańska dziennikarka, publicystka, pisarka. Założycielka ruchu Free Range Kids (Dzieci wolnego chowu) oraz autorka książki "Free Range Kids-How to raise safe self-reliant children without going nuts with worry" (Dzieci wolnego chowu - jak wychować bezpieczne samodzielne dzieci i nie zwariować ze zmartwienia). Pod koniec roku na kanale Discovery ma zadebiutować ze swoim programem telewizyjnym.
Mama dwóch synów. Mieszka w Nowym Jorku.
"W Ameryce nie obchodzimy Dnia Dziecka. Właściwie nigdy o tym święcie nie słyszałam, ale co ciekawe, tydzień temu ogłosiłam, że 21 maja będzie dniem, w którym "zabieramy dzieci do parku i je tam zostawiamy". Nie na zawsze, oczywiście. Chodzi o to, żeby pozwolić dzieciom (i rodzicom również) na odrobinę samodzielności. To moja autorska zabawa z takim świętem, które obchodzono w Stanach ze dwadzieścia, trzydzieści lat temu pod hasłem: "weź swoje dziecko do pracy". Cel był taki, żeby małe dziewczynki zobaczyły, jak wygląda miejsce pracy mamy lub taty i żeby stały się bardziej ambitne oraz zdały sobie sprawę, że stać je na wszystko. Dziewczynki bardzo szybko zdały sobie sprawę, że mogą wszystko i stały się rzeczywiście ambitne, więc zaczęto w tę zabawę włączać też chłopców (na swoim blogu napisałam obszerną notkę na ten temat). Więc jeśli o to właśnie chodzi w Dniu Dziecka, to jestem za! W tym dniu, zabrałabym swoich chłopców do parku i pozwoliłabym im tam bawić się samodzielnie tak długo, jak długo mieliby na to ochotę.
Jeśli chodzi o prezent, to przeczytałam gdzieś, że najlepsza zabawka to taka, która składa się w 90 proc. z dziecka, a w 10 proc. z zabawki - np. zwyczajna piłka. To dziecko musi zdecydować, co chce z nią zrobić - jak chce się nią bawić, z kim, jak rzucać, jak liczyć punkty. To samo z lalką. To dziecko nadaje jej imię, wymyśla co ona mówi, jak się porusza. "Zła" zabawka to ta, która robi wszystko za dziecko - dziecko tylko naciska guzik. Zabawka gra, świeci się, śpiewa, mówi, a dziecko tylko siedzi i patrzy. Zupełnie jak w telewizor. W dniu dziecka dałabym moim synom prezent, który wymaga wyobraźni, albo przynajmniej budzi entuzjazm. Rozmowa z Lenore Skenazy
Susan Maushart, amerykańska socjolożka i dziennikarka. Przez ostatnie 25 lat mieszkała z trójką dzieci w Perth, w zachodniej Australii. Kilka lat temu przeprowadziła eksperyment na swojej rodzinie i odłączyła siebie oraz nastoletnie dzieci od internetu, a potem napisała o tym książkę "The Winter of our disconnect" ("Zima, w czasie której odłączyliśmy się od sieci")
"Zafundowałabym im podróż do najbardziej odległej z możliwych galaktyk - do galaktyki druku, czarnej czcionki i białego papieru. Jednym słowem w tym dniu odłączyłabym Internet i wyłączyła komórki. To byłby najwspanialszy z możliwych prezentów." O Susan Maushart
Natalia Smirnoff, argentyńska reżyserka ("Puzzle"), scenarzystka, producentka. Mieszka w Buenos Aires, z mężem i dwójką dzieci.
"Razem z dziećmi wymyśliłabym jakąś historyjkę. Narysowalibyśmy ją wspólnie, a część napisali, a potem wszystkie obrazki razem z tekstem zawiesilibyśmy na ścianach w całym mieszkaniu. Tak, żeby można ją było jeszcze raz obejrzeć/przeczytać, a potem odtworzyć ją we wspólnej zabawie. Taki pierwszy, wspólny scenariusz."
Wszystkie komentarze