Aby zabezpieczyć miesięcznicę smoleńską, PiS uczynił z Krakowskiego Przedmieścia twierdzę. Nigdy dotąd służby porządkowe nie przedsięwzięły aż tak radykalnych środków. Cały wysiłek na nic: manifestacja Obywateli RP nie blokowała marszu PiS
Przed 10 lipca Krakowskie Przedmieście zmieniło się w twierdzę. Postawiono kilometry metalowych barierek na Trakcie Królewskim. Ich zakładanie trwało od rana, prace wykonywała policja. Grodzono już od Placu Zamkowego, polecenie w tej sprawie wyszło od Biura Ochrony Rządu.
Obywatele RP zapowiedzieli kontrmanifestację, którą władze uznały za nielegalną. Na Krakowskim Przedmieściu zgromadzono rzeszę funkcjonariuszy policji. Kilometry płotów, odgradzające przestrzeń pod marsz PiS całkowicie odcięły okolice Pałacu Prezydenckiego.
Z miesiąca na miesiąc koszty zabezpieczenia miesięcznic rosną lawinowo. Policja nie udziela informacji, jakie siły zostały użyte do ochrony miesięcznicy i rozdzielenia manifestacji. Nieoficjalnie wiadomo, że w operacji brały udział oddziały prewencji sprowadzone m.in. z Łodzi i innych miast Polski. - Akcję podsumujemy dopiero we wtorek - mówi podk. Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej
W niedzielę o 21.30 BOR przesłało do warszawskiego ratusza informację o całkowitym wyłączeniu z ruchu Krakowskiego Przedmieścia i części placu Zamkowego. W piśmie BOR informuje, że 10 lipca w obchodach miesięcznicy smoleńskiej będą brać udział "osoby podlegające ustawowej ochronie BOR" i "ze względu na bezpieczeństwo osób ochranianych" muszą zostać wygrodzone rejony przed Pałacem, parking przy kościele seminaryjnym oraz cała trasa "marszu pamięci'. Płotki sprowadzono z Katowic
Ruch samochodów i autobusów był wstrzymany cały dzień. Do popołudnia pomiędzy barierkami były otwarte przejścia dla pieszych, ale policjanci pilnowali, by nie wykorzystali tego kontrdemonstranci. Ok. godz. 17 wszystkie przejścia zamknięto, a przed Pałacem Prezydenckim stanęło podwyższenie dla prezesa Kaczyńskiego.
Według wyliczeń Polsatu liczba zaangażowanych policjantów i koszty zabezpieczenia miesięcznic rosną: w styczniu 2015 r. brało w tym udział 89 funkcjonariuszy (koszt 8 tys. zł), dwa lata później (styczeń 2017) 772 policjantów (koszt 164 tys. zł). W marcu 2017 - już 986 policjantów (173 tys. zł), a w czerwcu 2017 - 1891 funkcjonariuszy (440 tys. zł).
PiS próbuje nie dopuścić do zetknięcia się smoleńskiego Marszu Pamięci z manifestacją Obywateli RP. Partia rządząca całkowicie zawłaszczyła miasto między katedrą a Pałacem Prezydenckim
Poprzednia, czerwcowa miesięcznica zakończyła się wynoszeniem kontrmanifestantów, którzy na chwilę zablokowali pochód z Kaczyńskim na czele. Aby to się nie powtórzyło, w poniedziałek policja przyjęła strategię, by nie dopuścić nawet do próby blokady i nie wpuścić nikogo na trasę marszu partyjnych i rządowych notabli
Kaczyński i jego zwolennicy zarzucają Obywatelom RP, że ich cel to zakłócenie trwających od siedmiu lat obchodów upamiętnienia ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Obywatele odpowiadają, że szanują pamięć o ofiarach, lecz demonstrują przeciwko uchwalonym przez PiS przepisom o zakazie kontrmanifestacji. Podkreślają też, że miesięcznice smoleńskie mają czysto polityczny wymiar.
Obywateli RP wspierają legendy dawnej "Solidarności" - Lech Wałęsa i Władysław Frasyniuk. Były prezydent leży w szpitalu, nie przyjechał do Warszawy. Polityków PiS oprócz policji wspierała ekipa związkowców "S" ze Stoczni Gdańskiej. Wcześniej grozili, że "wyniosą Wałęsę"
Andrzej, stoczniowiec, na miesięcznicy pierwszy raz: - Czy wynieślibyśmy Lecha? Tak poszło do mediów, ale wiadomo, że nie. Z drugiej strony były prezydent, związkowiec i laureat Nobla kładący się na ziemi? To niepoważne.
Manifestanci zza ogrodzenia, skandowali imię i nazwisko byłego prezydenta Lecha Wałęsy. W odpowiedzi od uczestników miesięcznicy smoleńskiej usłyszeli: "Gdzie jest Bolek?
Na wezwanie Obywateli RP pod kolumnę Zygmunta przyszło wieczorem kilka tysięcy kontrmanifestanów, wielu z nich w dłoniach trzymało białe róże. - Bez wartości nie będzie przyzwoitego państwa i polityków - mówił Władysław Frasyniuk. - Prawo PiS-u o zgromadzeniach cyklicznych to nadużycie. Przecież nic strasznego się nie działo na kontrmiesięcznicach. Teraz obywatelskim obowiązkiem jest sprzeciw - dodawał Henryk Wujec
Kiedy tłum zaczął skandować: "Precz z Kaczorem!", przerwał im Paweł Kasprzak z Obywateli RP. - "Kaczor" to obelga. Nie stosujemy dziś obelg. Każdemu człowiekowi, również Jarosławowi Kaczyńskiemu, należy się godność. Tej świętości bronimy od miesięcy - tłumaczył
Gdy Jarosław Kaczyński ze swoją świtą wychodził z kościoła, by przejść pod Pałac Prezydencki, demonstranci zaczęli się rozchodzić spod kolumny Zygmunta. - Zostawiamy ich z policją! - krzyknął tłum
Prezes PiS w swoim krótkim przemówieniu tradycyjnie przekonywał, że prawda o tym, co stało się w Smoleńsku, jest już blisko. - Za kilka miesięcy więcej będziemy wiedzieli o przyczynach katastrofy, o tym, co się stało. Poważne badania w skali międzynarodowej są w toku - mówił Jarosław Kaczyński.
Pod kolumną Zygmunta przemawiał m.in. Włodzimierz Cimoszewicz, który podkreślił, że rządzący uchwalili prawo niezgodne z konstytucją. - Musimy kontynuować sprzeciw. Miejmy nadzieję, że jeśli w protestach będą brały udział tysiące osób, to inni pójdą po rozum do głowy - mówił były premier RP
W TVN 24 na gorąco komentował wydarzenia Paweł Kasprzak: - Jednym z naszych postulatów było odzyskanie wolności zgromadzeń i de facto ją odzyskaliśmy. Byliśmy świadkami wielotysięcznego tłumu. To byli ludzie zdeterminowani, gotowi wziąć udział w czymś, co PiS uznaje za nielegalne, i ponieść tego konsekwencje. Więc cel osiągnęliśmy i nie było sensu robić niczego innego, niż odwrócić się tyłem do Jarosława Kaczyńskiego i oficerów politycznych PiS.
Na pytanie, czy to oznacza, że więcej blokad miesięcznic smoleńskich nie będzie, Kasprzak odpowiedział, że tego nie wyklucza
Frasyniuk: Domagamy się szacunku i wolności zgromadzeń.
Kaczyński: - Będziemy kontynuowali swój marsz. Aż do momentu, gdy niedaleko stąd staną pomniki prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i wszystkich, którzy polegli - zapowiedział Kaczyński
Dwa pomniki w pobliżu Pałacu Prezydenckiego chce postawić PiS. Jeden ma upamiętniać Lecha Kaczyńskiego, drugi - wszystkie ofiary tragicznego lotu. Jarosław Kaczyński zapowiedział odsłonięcie okazałych monumentów w kolejną rocznicę katastrofy - 10 kwietnia 2018 r
Już w 2010 r. pojawiły się pomysły na upamiętnienie w okolicach Pałacu Prezydenckiego. Rozgłos zyskała koncepcja "pomnika światła" autorstwa Pawła Szychalskiego. Architekt zaproponował wmontowanie w chodnik przed pałacem 96 reflektorów dających efekt świetlnych słupów. Miały wyrastać z ryngrafów z nazwiskami ofiar katastrofy
Do pomysłu nowych pomników na Krakowskim Przedmieściu sceptycznie odnoszą się kolejni stołeczni konserwatorzy zabytków i władze miasta. Uznają, że to zamknięta historyczna przestrzeń, gdzie nie ma już miejsca na kolejne monumenty.
Ale PiS się ich domaga. Po wygranych wyborach w 2015 r. Jarosław Kaczyński stanął na czele Komitetu Społecznego Budowy Pomników śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego oraz Ofiar Tragedii Smoleńskiej. 10 czerwca 2016 r. Kaczyński ogłosił, że pomnik jego brata stanie na środku ul. gen. Tokarzewskiego-Karaszewicza, w miejscu parkingu przy Hotelu Europejskim (na drugim krańcu ulicy stoi pomnik Józefa Piłsudskiego). Dla monumentu wszystkich ofiar katastrofy prezes PiS wskazał potem skwer ks. Twardowskiego u zbiegu Krakowskiego Przedmieścia i ul. Karowej (stoi już tam pomnik Bolesława Prusa). Obie lokalizacje należą do miasta.
W siódmą rocznicę katastrofy Kaczyński ogłosił rozpoczęcie konkursu na projekty monumentów. Nadesłane prace oceniło jury pod kierunkiem prof. Tadeusza Żuchowskiego, dyrektora Instytutu Historii Sztuki UAM. Tydzień temu komitet podał wyłącznie numery projektów, które przechodzą do następnego etapu. Nie ujawniono, jak wyglądają i kim są ich autorzy. Komitet rozprowadza cegiełki na budowę monumentów. Jak informowało niedawno Radio Maryja, zebrano ok. 1,5 mln zł
Jak policzył zespół Biqdata.wyborcza.pl, w całej Polsce jest już 435 upamiętnień katastrofy smoleńskiej.
Kontrmanifestanci ruszyli ul. Senatorską i opuścili plac Zamkowy. W rękach trzymali białe róże i w dużym ścisku przechodzili ulicami warszawskiej Starówki. Na czele marszu szedł Władysław Frasyniuk
Organizatorzy kontrmanifestacji podkreślali, że to nie jest wiec polityczny. - Politykom, którzy dołączyli do nas po 17 miesiącach naszego protestu, dziękujemy. To nie jest partyjna estrada
Białe róże, symbol pokojowego protestu manifestanci złożyli na Grobie nieznanego Żołnierza
Prawo do zgromadzeń cyklicznych wprowadziło uprzywilejowanie pewnych grup kosztem innych
Pod Pałacem Prezydenckim głos zabrał Jarosław Kaczyński, który... podziękował uczestnikom kontrmanifestacji. - Ci, którzy próbują odebrać nam prawa obywatelskie, prawa katolików, pewnie sądzę, że będę się nimi zajmował. Nie państwo, ja im tylko podziękuję, bo dawno nie było tutaj takiej frekwencji - mówił prezes PiS i dodał: - Widocznie nie mają innych autorytetów niż Lech Wałęsa. Można im tylko współczuć
Wyjątkowo krótkie wystąpienie J. Kaczyńskiego zostało nagrodzone gromkimi brawami zgromadzonych uczestników miesięcznicy smoleńskiej
Późnym wieczorem burzy wygoniła z Krakowskiego przedmieścia zwolenników przeciwników i policjantów
Wszystkie komentarze