Pomimo deszczowej pogody na proteście zjawiło się ponad 35 tys. osób niezadowolonych z planowanej reformy. Nauczycieli wsparły m.in. partie polityczne, organizacje pozarządowe, a przede wszystkim - rodzice.
Niebo nad nami płacze - próbowali żartować nauczyciele, którzy jeszcze przed godz. 11 zbierali się na warszawskim placu Piłsudskiego. Z każdą kolejną minutą deszcz padał coraz mocniej i robiło się zimniej.
W tłumie powiewały flagi i transparenty ze szkół w całym kraju m.in. Chodzieży, Sieradza, Opola, Wrocławia, Nowego Tomyśla.
Ogólnopolską manifestację pod hasłem "Nie dla chaosu w szkole" zainicjował Związek Nauczycielstwa Polskiego. Tylko związkowców przyjechało do stolicy ok. 35 tys. - ZNP zarejestrowało ponad 600 autokarów i kolejne kilkaset busów.
Już wcześniej ZNP poparło sześć korporacji od Związku Miast Polskich po Związek Gmin Wiejskich. To na samorządy spadnie bowiem ciężar finansowy i organizacyjny centralnie zaplanowanej likwidacji gimnazjów.
ZNP szacuje, że utratą pracy zagrożonych jest ok. 37 tys. nauczycieli.
Samorządowcy, którzy zwykle znajdowali się po drugiej stronie barykady - bo zamykali małe szkoły, szukali w nich oszczędności i w większości krytykowali Kartę Nauczyciela, tym razem znaleźli się po tej samej stronie co związki zawodowe.
Zdaniem prezesa Broniarza plany minister Anny Zalewskiej to reforma, jakiej polska szkoła nie pamięta.
Związkowcy zwykle maszerowali sami przeciwko kolejnym rządom. Duże manifestacje za czasów Romana Giertycha czy Joanny Kluzik-Rostkowskiej gromadziły między 18 a 20 tys. protestujących.
Na manifestacji w stolicy byli też liderzy partii politycznych (z wyjątkiem PiS i Kukiz'15).
Platformę Obywatelską reprezentowała Urszula Augustyn, która w partii zajmuje się edukacją w tzw. rządzie cieni. Ale wśród maszerujących można było spotkać też m.in. Rafała Grupińskiego.
Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz ocenia liczbę protestujących na 50 tys.
Premier Beata Szydło i minister Anna Zalewska przekonują, że przywrócenie 8-letniej szkoły podstawowej i 4-letniego liceum zagwarantuje uczniom "dobrą i bezpieczną" szkołę. Bagatelizuje problem tzw. podwójnego rocznika, który czeka nas w 2019 r., gdy w szkołach średnich spotkają się pierwsi absolwenci 8-letniej podstawówki i ostatni gimnazjum.
TVP Info nie pokazała przemówień podczas protestu nauczycieli. W tym czasie przełączono na transmisję intronizacji Chrystusa w Łagiewnikach.
Szef publicystyki TVP Info Samuel Pereira odpowiedział redaktorowi "Wyborczej", który zwrócił mu na to uwagę: "wg Pana manifa ZNP ważniejsza od uroczystości w Łagiewnikach? Pomyśl co Pan piszesz." (pisownia oryginalna)
Zalewska - szukając uzasadnienia dla reformy - powołuje się na raporty m.in. Instytutu Badań Edukacyjnych, choć ich autorzy podkreślają, że nigdy nie rekomendowali likwidacji gimnazjów. Ze sceny przemawiał do protestujących dr Jakubowski: - Już kilkuset naukowców nie godzi się na tę reformę, na manipulowanie badaniami.
Dr Jakubowski znalazł się w delegacji, która z pl. Piłsudskiego udała się do Pałacu Prezydenckiego, by tam złożyć petycję do prezydenta.
Manifestujący oczekują, że Andrzej Duda nie podpisze uchwał oświatowych, nawet jeśli zatwierdzi je zdominowany przez PiS Sejm.
Sobotnia manifestacja - jeśli rząd się nie wycofa - nie będzie ostatnim krokiem ZNP. Związkowcy biorą pod uwagę zorganizowanie nauczycielskiego strajku.
Tysiące protestujących z placu Piłsudskiego przemaszerowało pod Sejm. Tam nauczyciele usypali z kredy symboliczny kopiec pod hasłem "Kreda w kieszeń". Miał to być obraz złamanych karier uczniowskich i nauczycielskich. I to był właściwie jedyny moment, gdy w czasie sobotniego protestu przestało padać.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze