Pożar wybuchł na rusztowaniu zamontowanym na dachu katedry Notre Dame tuż przed godz. 17 lokalnego czasu. Strażacy od razu ewakuowali całą świątynię. W płomieniach najpierw stanął fragment dachu, runęła iglica. Później ogień wdarł się do środka budynku.

Dobre wieści z Cité, wyspy na Sekwanie na której od ponad 700 lat stoi katedra Notre Dame nadeszły około wpół do czwartej nad ranem. Setkom strażaków po trwającej od poniedziałkowego wieczora ciężkiej walce udało się opanować ogień. Rano na katedrę ciągle jednak lano wodę. Ogień pojawiał się jeszcze w niektórych miejscach, cały budynek trzeba dalej schładzać. Przedstawiciele straży pożarnej uspokajali, że sytuacja jest już pod kontrolą. W akcji jeden ze strażaków odniósł niegroźne rany.

Paryska prokuratura wszczęła śledztwo i szuka winnych pożaru. Motyw kryminalny wykluczono na samym początku. Najbardziej prawdopodobną wersją jest przypadkowe zaprószenie ognia podczas trwającego remontu dachu gotyckiej katedry. To typowy scenariusz, wiele starych kościołów w Europie spłonęło właśnie w takich okolicznościach.

Wiadomo, że ogień wybuchł w poniedziałek około godz. 19 na trudno dostępnym fragmencie dachu, gdzie więźba pochodziła jeszcze z XIII w. Robotników nie było wówczas na rusztowaniach. Ogień błyskawicznie objął cały dach - zniszczeniu uległy dwie trzecie zadaszenia - zawaliła się iglica katedry. Strażacy którzy przybyli na miejsce - w pierwszym rzucie zmobilizowano 400 osób - zajmowali się nie tylko walką z pożarem ale ratowaniem znajdujących się w katedrze dzieł sztuki i relikwii. Udało się ocalić około jedną trzecią, w tym zawartość skarbca.

Komentarze
`