Ustawa o IPN wbiła ostry klin nie tylko w stosunki polsko-izraelskie, ale też w polsko-amerykańskie. Administracja amerykańska wydała serię ostrych oświadczeń. Czy możliwe jest to, że pójdą za nimi kolejne działania - to pytanie otwiera rozmowę Doroty Wysockiej-Schnepf z Katarzyną Wężyk. Dziennikarki 'Gazety Wyborczej' są zgodne co do tego, że w dużym stopniu dalsze kroki Amerykanów zależą od zdania Izraela, a więc rozmów Polski z Jerozolimą.
Czy Stany Zjednoczone używając delikatnych w formie słów oświadczeniami w zasadzie wydawały zalecenia? I co grozi Warszawie w przypadku ich niewypełnienia? Ton polityce zagranicznej Waszyngtonu nadaje oczywiście sam Donald Trump. Prezydent Stanów Zjednoczonych znany jest ze skłonności do płomiennych, choć często zaskakujących wystąpień. Jednak do jego administracji należy ostateczne słowo w kwestii realnych działań. Izrael zawsze stanowił istotnego sojusznika USA na Bliskim Wschodzie, ale dopiero z umocnieniem się lobby ewangelikalnego w administracji Trumpa pozycja tego państwa jest mocniejsza. Część radykalnych chrześcijan wierzy w to, że przeniesienie amerykańskiej ambasady z Tel Awiwu przybliża nadejście królestwa Bożego na ziemi. Bo właśnie w Jerozolimie ma być odbudowana świątynia wraz ze zbliżeniem się ponownego przyjścia Chrystusa.
Na razie Donald Trump prowadzi Twitterową wojnę z mediami, chociaż przecież wolność słowa to podstawa amerykańskiego stylu bycia. Oficjalnie nie są prowadzone jakiekolwiek działania skierowane w pierwszą poprawkę do konstytucji, ale gorliwość prezydenta wskazuje, że nie miałby on nic przeciwko ograniczeniu swobody działania CNN czy 'New York Timesa'. Ogromną falę Twitterowych reakcji wywołała również decyzja o postawienie przez Wielką Ławę Przysięgłych 13 Rosjan w stan oskarżenia. Pomimo tego, że w akcie oskarżenia nie ma dowodów na współpracę Moskwy ze sztabem Donalda Trumpa, to ich działalność przeciwko Hillary Clinton może kierować dalsze postępowanie właśnie w te rejony. Czy właśnie to wywołało ostrą reakcję prezydenta?
Urzędowanie Donalda Trumpa komplikują kolejne skandale. Wypłynął niedawno wywiad z aktorką porno Stormy Daniels, która opowiadała o szczegółach romansu jeszcze z biznesmenem. Afera miłosna miała mieć miejsce w 2006 roku, gdy Trumpowi rodziło się właśnie dziecko ze związku z Melanią. Biały Dom musiał reagować na informacje m. in. o tym, że prawnicy Trumpa w czasie kampanii miał zapłacić aktorce 130 tys. dolarów za milczenie.
Więcej o chaosie, skandalach i galopującej niekompetencji panującej w Białym Domu epoki Donalda Trumpa można przeczytać w książce Michaela Wolfa 'Ogień i furia'.
Więcej
    `