Świniarka i złodziej

Niemieckie ?Rozkosze Emmy? to niezły film, choć po streszczeniu można by się spodziewać wszystkiego najgorszego

Rzecz traktuje o związku Emmy (Jördis Triebel) i Maksa (Jürgen Vogel). Oboje poznajemy w momencie dla nich krytycznym - w każdym z tych przypadków ów termin znaczy jednak coś innego. Ona hoduje świnie na zapuszczonej farmie. Ma sześć tygodni na spłatę długów, inaczej jej posiadłość zostanie zlicytowana. On, pracownik komisu samochodowego, dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Dotąd był do bólu poprawny, teraz porwie się na coś szalonego...

Ta historia - wzięta z książki Claudii Schreiber - zostaje nam podana w formie przypowieści. A w czym jak w czym, ale w przypowieści łatwo popaść w pretensjonalność: podsuwać widzom życiowe pseudomądrości, mamić nachalną symboliką, puszyć się rzekomą wieloznacznością postaci i scen. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że "Rozkosze Emmy" to robota niemiecka, a Niemcy raczej z lekkiej ręki nie słyną.

Ten film nie tylko można by pretensjonalnie wyreżyserować, można by też jego treść pretensjonalnie zinterpretować. Z łatwością przychodzi mi wyobrażenie sobie napuszonego recenzenta, który głosi, że w "Rozkoszach Emmy" bohaterka gotowa na miłość spotyka bohatera niegotowego na śmierć. Albo przekonującego widownię, że scena, w której za sprawą Maksa Emmie włączają odcięty wcześniej prąd, pokazuje, iż wniósł on do jej życia światło.

A jednak film Svena Taddickena pretensjonalny nie jest. Dlaczego? Bo w "Rozkoszach Emmy" autorzy jedynie coś widzom sugerują, nie ma tu pokazywania paluchem - o, spójrzcie, to jest ważne. Udało się też trafić z tonacją. Nawet w tragedii rozbrzmiewa coś zabawnego, patos natychmiast zostaje przełamany żartem.

Chcąc nam pokazać, na czym polega gest prawdziwej miłości, Taddicken nie odwołuje się do relacji międzyludzkich, tylko do związku kobiety z trzodą chlewną. Gdy ojciec Emmy prowadził świnie na rzeź, te się wyrywały, bo wiedziały, co je czeka. Emma zabija świnie, tuląc się do nich, robi to zresztą w miejscu, które kojarzy się jej "podopiecznym" z pieszczotami. Bo też jest ona dla świń wyjątkowo czuła, obiecując im łagodną śmierć, dotrzymuje słowa. Uosobieniem owej śmieszno-smutnej tonacji jest w filmie policjant bez wzajemności zakochany w Emmie. Ten wozi w radiowozie swoją matkę, która ciągle wtrąca się do jego pracy, ale on ją skutecznie poskramia.

O subtelnym wyczuciu autorów filmu świadczy nawet sposób, w jaki pokazują nam nagość dorodnej Emmy. Dzieje się tak tylko raz, a rozebraną kobietę oglądamy ze specyficznej perspektywy. Skądinąd żadna inna nie byłaby odpowiednia.

"Rozkosze Emmy", reż. Sven Taddicken, Niemcy 2006

Copyright © Agora SA