Narty w Czechach. Z Peca w górę

Pec pod Śnieżką to bardzo malownicza miejscowość. Dominuje niewysoka, drewniana zabudowa, jedynym akcentem ?nie z tej bajki? jest socrealistyczny 18-piętrowy hotel Horizont.. A mając do dyspozycji 10,5 km tras zjazdowych, naprawdę trudno się tu nudzić, zwłaszcza, gdy skorzysta się ze specjalnego karnetu.

Decydując się na narciarski wyjazd do Czech, miałem mgliste pojęcie, co mnie czeka w tamtejszych górach. Przeglądanie internetu nie poszerzyło mojej wiedzy - czeskie strony WWW tylko wyjątkowo mają polską wersję językową, a ich oferta jest skierowana głównie do turystów niemieckich. Na polskich stronach nie znalazłem wielu relacji z zimowych wypadów w czeskie góry - o wiele częściej wybieramy Słowację. Skąpa ilość informacji nie zraziła mnie, lecz - wręcz przeciwnie - zaintrygowała. Namówiłem więc kilku znajomych i zarezerwowaliśmy przez internet niewielki dom w miejscowości Pec pod Snezkou (Pec pod Śnieżką). Przy okazji okazało się, że z Czechami znacznie lepiej można dogadać się po polsku niż po angielsku.

***

Wyruszając na początku marca, nie byliśmy pewni, czy z powodu pogody uda nam się gdziekolwiek pojeździć na nartach. Zza szyb samochodu podziwialiśmy budzącą się do życia wiosnę. Ani śladu zimy. Nawet w górach na próżno wypatrywaliśmy śniegu. Dopiero tuż przed granicą, którą przekraczaliśmy na przełęczy Okraj, leżała cienka warstwa białego puchu. Ale już za przełęczą, po obu stronach szosy, prawie dwumetrowe zwały śniegu! Trzeba było jechać powoli i bardzo ostrożnie, aby nie wpaść w poślizg, żałowałem, że nie zabrałem łańcuchów na koła. Taka aura miała nam towarzyszyć przez cały tydzień pobytu w górach.

Pec pod Śnieżką to bardzo malownicza miejscowość. Dominuje niewysoka, drewniana zabudowa, jedynym akcentem "nie z tej bajki" jest socrealistyczny 18-piętrowy hotel Horizont.

Od XVI w. wokół osady Pec (Piec) koncentrowało się wydobycie rud miedzi. Swoje domy - boudy - wznosili górnicy i drwale, którzy dostarczali drewna do pieców hutniczych. Eksploatacja rud zakończyła się w 1959 r. i odtąd Pec powoli stawał się jednym z ważniejszych ośrodków turystycznych.

Mieszkaliśmy w starym góralskim domu po kapitalnym remoncie. Zachowano klimat stuletniej chaty, wprowadzając wszelkie niezbędne udogodnienia, łącznie z przestronnymi łazienkami w pokojach. Jedynym minusem była cena - prawie 60 zł od osoby, a i tak była to jedna z najtańszych kwater, jaką można było znaleźć.

W samym Pecu jest kłopot z parkowaniem. Auto należy zostawić na dużym parkingu w centrum lub na mniejszym w pobliżu wyciągów (na obu 20 koron za godzinę, za darmo dla posiadaczy co najmniej całodziennych karnetów). Z centrum do wyciągów na polanie Javor dostaniemy się darmowym skibusem lub niewielkim prywatnym wyciągiem naprzeciwko przystanku skibusa. Wwozi on turystów na pobliskie wzniesienie, skąd na nartach zjeżdża się wprost pod główne kasy wyciągów. Wrócić można ścieżką wzdłuż potoku, praktycznie bez odpinania nart.

***

Zanim nabędziemy karnety, warto przeczytać dokładnie cennik - oferta jest bardzo różnorodna i elastyczna. Są zniżki dla rodzin oraz dla seniorów powyżej 70. roku życia. Na Javorze kursują dwa szybkie wyciągi orczykowe, wzdłuż których prowadzą świetnie przygotowane czerwone, ale niezbyt trudne, trasy. Nie zapomniano też o snowboardzistach, dla których usypano sztuczne muldy i skocznie. Dla tych, co nie najeździli się w dzień, przygotowano nocną jazdę (godz. 17-21). Miałem okazję przekonać się, że sztuczne oświetlenie może być lepsze niż światło dzienne. Najdłuższy i najlepiej oświetlony stok w Republice Czeskiej spełni oczekiwania nawet bardzo wymagających narciarzy.

Z Javora można się przemieścić na sąsiednie stoki bez odpinania nart. Wszędzie przeważają wyciągi orczykowe oraz trasy czerwone lub niebieskie - tylko na Hnedy Vrch wwozi nas czteroosobowa kanapa, a krótki odcinek nartostrady ma kolor czarny.

***

Mając do dyspozycji 10,5 km tras zjazdowych, trudno się tu nudzić. Warto jednak skorzystać z możliwości, jakie daje karnet "Skiarena Krkonose", obejmujący oprócz Pecu także tereny narciarskie: Cerny Dul, Velka Upa, Mala Upa, Svoboda nad Upou oraz Cerna Hora-Janske Lazne (łącznie ok. 37 km tras). Jeżeli pierwsze z czterech wymienionych miejscowości dysponują niewielkimi stokami narciarskimi, to Cerna Hora-Janska Lazne uznawana jest za drugą co do wielkości stację narciarską w Czechach (po Szpindlerowym Młynie).

Wszędzie dowiozą nas darmowe skibusy. Chociaż w linii prostej Pec i Janske Lazne leżą blisko siebie, to przejazd krętymi, górskimi drogami zajmie ok. 40 min. Na szczyt Cernej Hory (Czarnej Góry) wwozi narciarzy nowoczesna kolejka gondolowa, jedyna w Czechach. Zanim do niej wsiedliśmy, w głównym holu obejrzeliśmy przestrzenną makietę dawnej kolejki linowej, trochę przypominającą stare wagoniki kursujące na Kasprowy Wierch. Ze szczytu Cernej Hory na sam dół prowadzą długie trasy narciarskie (najdłuższa Cernohorská ma 3 km) o różnym stopniu trudności - od niebieskiej do czarnej. Zadbano też o saneczkarzy - specjalnie dla nich wytyczono "sankostradę" (3,5 km długości). Widać, że ten rodzaj rekreacji cieszy się w Czechach znaczną popularnością (sanki, można wypożyczyć przy dolnej stacji kolejki).

Do Pecu można wrócić skibusem, ale dużo większych wrażeń dostarcza jazda nartostradą. Od górnej stacji gondolek trzeba kawałek podejść do ostatniego słupa starej kolejki linowej. Obok mieści się przytulne schronisko, w którym warto ogrzać się i zregenerować siły przed dalszą drogą. Nartostrada, bardzo dobrze oznakowana, w przeważającej części dość łagodnie opada w kierunku Pecu, chociaż zdarzają się niewielkie podejścia. Sporo ludzi wędruje w obie strony - spotkałem narciarzy zjazdowych, biegowych, snowboardzistów, a także liczne wycieczki piesze.

***

Będąc po raz pierwszy na nartach w Czechach, nie mogliśmy pominąć największego i najlepiej zorganizowanego ośrodka, jakim jest Spindleruv Mlyn (Szpindlerowy Młyn). Na dojazd samochodem trzeba przeznaczyć ok. półtorej godziny. Po dotarciu na miejsce trochę pobłądziliśmy, zanim zorientowaliśmy się, że pojazd trzeba zostawić na bezpłatnym parkingu, tuż przy wjeździe do Szpindlerowego Młyna (stacja Hromovka).

Miejscowość powstała z połączenia kilku osad i miała nosić nazwę Święty Piotr. Osadnicy zebrani w młynie Szpindlera napisali petycję do cesarza, prosząc o zgodę na wzniesienie kościoła. Jednak w wyniku biurokratycznej pomyłki urzędnicy cesarscy potraktowali nazwę młyna jako nazwę całej miejscowości i tak od XVIII w. w aktach występuje Szpindlerowy Młyn.

Stacja narciarska obejmuje dwa obszary: Svaty Petr - Hromovka oraz Horn~ Misecky - Medvedin - łącznie 25 km tras. Nie można się między nimi przemieścić na nartach, więc lepiej od razu zdecydować, gdzie się chce jeździć. Bardziej znany jest pierwszy obszar, gdzie możemy sprawdzić swoje umiejętności narciarskie na czarnej trasie z homologacją FIS. Liczba wyciągów, długość tras i skala trudności jest nieporównywalna do tego, co widziałem w Pecu czy Janskich Lazniach. Dla miłośników jednej deski przygotowano bardzo profesjonalne snowparki, a dla tych, którym narty się znudzą, jest snowtubing (zjazd pontonem śnieżną rynną) oraz trasa saneczkowa.

Szpindlerowy Młyn to duża, gwarna i ruchliwa miejscowość, gdzie starą zabudowę zdominowały nieciekawe bryły betonowych hoteli. Nie przepadam za takimi miejscami - wolę mniejsze i bardziej klimatyczne ośrodki.

***

W Pecu pod Śnieżką szusowanie po stokach nie jest jedyną atrakcją. Żałuję, że z powodu silnych wiatrów i opadów śniegu nie udało się wjechać na Śnieżkę zabytkowym wyciągiem krzesełkowym (Lanova draha). Niestety, wkrótce stary wyciąg odejdzie do lamusa i zastąpi go nowoczesna kolejka. Niezależnie od pogody można skorzystać z oferty "Relaks w parku" i wypróbować swoich sił w jeździe na sztucznym torze saneczkowym.

Czeskie góry to przede wszystkim mnóstwo różnorodnych tras biegowych. Na biegówkach można przemierzyć całe Karkonosze, poruszając się nie tylko dolinami, ale też partiami szczytowymi. Z ubitych przez ratraki tras korzystają masowo także narciarze skitourowi oraz ludzie wędrujący na nartach zjazdowych. Co kilka kilometrów są schroniska, do których można wstąpić na ciepłe jedzenie i picie. Oznaczenia są bardzo czytelne i naprawdę trudno się zgubić. Podczas kilkudniowego pobytu udało mi się przejść tylko znikomą część tras położonych w najbliższych okolicach Pecu.

Po tygodniu z żalem opuszczaliśmy gościnne czeskie góry. Tym razem nie zdecydowaliśmy się na ryzykowny powrót przez przełęcz Okraj, tylko wybraliśmy przejście graniczne w Lubawce. Ponownie przeżyliśmy szok, gdy po przekroczeniu granicy mroźna zima nagle ustąpiła miejsca ciepłej, słonecznej wiośnie.

W sieci

www.pecpodsnezkou.cz

www.cerna-hora.cz

www.spindleruv-mlyn.com

Copyright © Agora SA