Przeganiane pielęgniarki koczują pod Sejmem

Przez pół dnia protestujące pod Sejmem pielęgniarki były przeganiane z miejsca na miejsce.

Bo choć miały zgodę miasta na pikietę, to okazywało się, że na zajęcie trawnika potrzebna jest specjalna zgoda Zarząd Terenów Publicznych, a na pikietowanie na parkingu - zgoda Sejmu.

- Tu są ambasady. Nie można wszystkiego puścić na żywioł, bo powtórzy się białe miasteczko sprzed kancelarii premiera - wyjaśniał Mirosław Szymanek z biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w ratuszu, które wydało zgodę na trzydniową pikietę pod Sejmem.

Do godz. 10 na Wiejską zjechało 30 pielęgniarek i położnych z wielkopolskiego, śląskiego, opolskiego i zachodniopomorskiego. Większość z nich wcześniej koczowała w białym miasteczku przed kancelarią premiera. Tamten czterotygodniowy protest nie dał nic. Jedynym efektem była zgoda rządu na ustawowe przedłużenie zeszłorocznych 30-proc. podwyżek. Bez ustawy dyrektorzy mogą się z nich wycofać z końcem roku. Ale czy projekt przejdzie przez Sejm, zanim ten skróci sobie kadencję, nie wiadomo.

Do trzech namiotów pielęgniarek zaczęli jednak przychodzić politycy. Pierwsi z SLD. - Ten Sejm nic nie zrobi, bo już kończy swój żywot - stwierdził Ryszard Kalisz.

Krystyna Ciemniak, przywódczyni pielęgniarek z Opola (ona prowadziła w czerwcu wielką manifestację i założyła miasteczko) przerwała te narzekania. - Zacznijmy rozmawiać nad ustawą, skoro jutro macie się nią zająć - stwierdziła i wręczyła posłom propozycje poprawek, które zgłaszają pielęgniarki. Przekazały je też marszałkowi Sejmu Ludwikowi Dornowi. Obiecał im, że sprawą zajmie się w czwartek komisja zdrowia.

Pielęgniarki rozdawały ulotki z postulatami przechodniom. Pan Robert z Płotów, który pracuje obok na budowie i ma żonę pielęgniarkę, nakręcił o nich komórką dwuminutowy film. - Wrzucę go na YouTube - zapowiedział. - Nazwę go "Miasteczko reaktywacja" lub "Białe Miasteczko 2".

Adam Czerwiński: Nie tylko nie wywalczyłyście panie nowych podwyżek, ale jeszcze możecie stracić te zeszłoroczne.

Dorota Gardias: Jesteśmy tu, żeby przypilnować posłów. Niech zajmą się choćby ustawą, którą przygotował rząd. Bez niej rzeczywiście stracimy ubiegłoroczne podwyżki.

Zmobilizowałyście tysiące pielęgniarek. I nic. Teraz macie tylko kilka namiotów.

- Będziemy pikietować przed wszystkimi posiedzeniami Sejmu. Nieważne, czy będzie lato, czy zima. Nie chciałyśmy i nadal nie chcemy, by przez nasz protest ucierpieli pacjenci. Ale jeśli cywilizowane formy protestu są nieskuteczne, sięgniemy po inne. Jeśli okaże się, że 1 stycznia pielęgniarki stracą podwyżki, szpitale staną.

W przyszłym roku możemy mieć zupełnie inny rząd.

- Najpierw musi być kampania wyborcza. Będziemy prześwietlać posłów, co zrobili, żeby nam pomóc. Jeśli nic, powiemy o tym. Ludziom też będziemy tłumaczyć, o co walczymy.

Co z tego, jeśli już w białym miasteczku przed kancelarią premiera pielęgniarki mówiły, że już nie pójdą głosować.

- Może mówiły to w dużych emocjach. Jeśli naprawdę tak uważają, to fatalnie. Ja sama pójdę na wybory i będę do tego namawiała koleżanki.

Wygląda na to, że wasz protest nie udał się.

- Nie udają się protesty od wielu lat. Ale związkowcy nie poddają się łatwo.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.