Religia już w średniej. Na maturze w 2010?

Szef MEN Ryszard Legutko i przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski abp Kazimierz Nycz chcą, żeby religię można było zdawać na maturze od 2010 r.

Powiedział o tym abp Nycz po poniedziałkowym spotkaniu z ministrem edukacji. Obaj chcą też, żeby każdy uczeń wybierał obowiązkowo naukę religii lub etyki. - Przedmiot religijno-etyczny jest konieczny do wychowania - powiedział po spotkaniu metropolita warszawski.

W tej chwili zaledwie ponad 1 proc. szkół organizuje lekcje etyki dla uczniów, którzy nie chcą chodzić na religię.

Abp Nycz i min. Legutko wrócili do ostatniego zamieszania o wliczanie oceny z religii do średniej. - Mamy nadzieję, że nieporozumienie nie zmieni dobrych relacji Kościoła z MEN w trakcie prac obecnego rządu - ogłosili. Legutko zapewnił, że w nowym roku szkolnym i następnych religia będzie wliczana do średniej, a niedawny spór jest już bezprzedmiotowy.

Przypomnijmy: Tydzień temu Legutko powiedział, że ma wątpliwości do pomysłu wliczania oceny z religii do średniej. Biskupi zareagowali ostro. W weekend kardynał Stanisław Dziwisz oświadczył, że Kościół "nie chciałby wrócić do czasów walki z religią w szkole". Abp Sławoj Leszek Głódź, współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, mówił, że jeśli nowy minister chce wojny, to będzie ją miał.

Reprymenda poskutkowała. W sobotnią noc Centrum Informacyjne Rządu wkroczyło w kompetencje szefa MEN i wydało komunikat: "Rząd działa zgodnie z postanowieniami Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, w związku z czym ocena z religii będzie wliczana do średniej ocen na świadectwie".

Na temat wliczania stopnia z religii do średniej ocen powiedziano tyle, że trudno tę dyskusję ciągnąć. Zderzają się dwie strategie duszpasterskie. Jedna chce zapewnić sukces ewangelizacyjny przez coraz głębsze umieszczanie katechezy w szkolnym systemie wychowawczym, licząc na jego bezbłędne działanie. Druga uważa przekazywanie wiary za sprawę całkowicie wolnego wyboru, a kojarzenie jej ze szkolnym przymusem - za niebezpieczne. Katecheza w szkole owszem, ale jako działalność z gruntu inna.

Dalsze "uszkolnianie" katechezy przez umożliwianie matury z tej tematyki też minie się zapewne z religijnym celem. Zwiększy też jeszcze wrażenie, że mój Kościół niczym czołg wojuje o to, co uważa za swój interes.

A co do lekcji etyki - sprawą podstawową jest, by mógł ją wybrać każdy uczeń. Obecnie jest to możliwe tylko w 353 szkołach na 32 tysiące. Kolejne rządy nie umiały tej sprawy załatwić, co więcej, ta statystyka otaczana jest mgłą milczenia. A chyba tu pogrzebany jest pies, a nie w tym, co musi uczeń.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.