Lekarze głodują, minister chce przyjeżdża, strajk trwa

22 lekarzy ze Szpitala Specjalistycznego w Rybniku nie przerywa głodówki. Zapowiadają kolejne zwolnienia z pracy. Do szpitala przyjeżdża wiceminister zdrowia Bolesław Piecha

Strajk w rybnickim szpitalu trwa od maja. W tym czasie - jak twierdzą lekarze - dyrektor Bolesław Gębarski ani razu nie podjął z nimi rozmów o pensjach. - Mówił tylko o dramatycznej sytuacji finansowej szpitala i na tym wszystko się kończyło - mówi dr Krzysztof Potera, szef terenowej organizacji Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

Nie pomogły mediacje prezydenta miasta ani spotkania z marszałkiem województwa. W końcu lekarze zaczęli w ostatni poniedziałek głodówkę. - Dalej nie ma uczciwych rozmów. Znów tylko wystąpienia o długach - mówił Potera po czwartkowym spotkaniu wszystkich pracowników z dyrektorem.

Dyrektor utrzymuje, że o podwyżkach w ogóle rozmawiać nie może. - Lekarze chcieli rosnącej podwyżki od 200 zł w sierpniu do 1000 zł w grudniu. To niemożliwe, bo inni pracownicy, a mamy ich 1,2 tys., zaraz też upomną się o swoje. Szpital ma 30 mln zł zobowiązań, z czego 10 mln to m.in. rachunki, których termin spłaty już dawno minął - tłumaczy.

Sytuacja szpitala jest dramatyczna nie tylko ze względu na długi. Od września nie będzie komu leczyć, bo 90 proc. wszystkich specjalistów w nim zatrudnionych złożyło już wypowiedzenia z pracy. We wrześniu będą wykorzystywać zaległe urlopy. Inni zapowiadają, że zerwą kontrakty na pełnienie dyżurów.

Odmowa dyrektora Gębarskiego podjęcia negocjacji o podwyżkach oburzyła nawet ordynatorów jego szpitala. Wczoraj rano napisali list do marszałka województwa, żeby odwołał dyrektora. Już mieli list wysyłać, kiedy szpital obiegła wieść, że wieczorem pojawi się w nim jego były dyrektor, a teraz wiceminister zdrowia Bolesław Piecha.

Ordynatorzy listu nie wysłali, a dyrektor zaproponował kolejne rozmowy. - Tym razem zamiast mowy o długach padła konkretna propozycja zmiany formy zatrudnienia, by nasze wynagrodzenie było wyższe. To ma być trochę jak przejście na kontrakty - mówili lekarze.

Do momentu przyjazdu ministra nie byli jednak zdecydowani, czy przyjąć propozycję i przerwać protest. - Jak przyjeżdża Piecha, to znaczy, że władza przestaje lekceważyć nasz protest, ale my z nim pracowaliśmy i cudów się nie spodziewamy. Zobaczymy, co zrobi, by uratować szpital - mówił przed spotkaniem z ministrem Potera.

Piecha: - Ale ja nic nie zrobię. Chcę wysłuchać tych lekarzy i z nimi pogadać. Ratować szpitala nie mogę, choćbym chciał. Od tego jest dyrektor.

W chwili zamykania numeru spotkanie z lekarzami jeszcze trwało.

Copyright © Agora SA