Białoruskie embargo na polskich polityków

Reżim Aleksandra Łukaszenki uniemożliwił polskim politykom wzięcie udziału w organizowanych w Grodnie obchodach święta Wojska Polskiego organizowanych przez Związek Polaków na Białorusi.

Michał Dworczyk, doradca premiera ds. Polonii, na Białoruś przyjechał z Moskwy. O tym, że jego obecność nie będzie mile widziana, dowiedział się we wtorek wieczorem w pociągu przez telefon. - Spodziewałem się tego. Ale nie miałem już jak zawrócić. Wczoraj rano Dworczykowi udało się jeszcze spotkać z nieakceptowanym przez reżim Aleksandra Łukaszenki kierownictwem Związku Polaków na Białorusi. Potem odwiedził polską społeczność w Sopoćkiniach. Gdy jednak jechał do Grodna, samochód zatrzymała białoruska drogówka. Cywilni funkcjonariusze poinformowali doradcę premiera, że jest na Białorusi persona non grata i że ma natychmiast wrócić do Polski.

Dworczyk pojechał do polskiego konsulatu, gdzie skontaktował się z przedstawicielami rządu. - Po konsultacjach zdecydowałem wrócić do Warszawy. Po drodze zdążyłem jeszcze złożyć kwiaty na mogiłach polskich żołnierzy na grodzieńskim cmentarzu. Chociaż i to odbyło się przy protestach obserwującej mnie milicji - mówił Michał Dworczyk wieczorem, chwilę po przekroczeniu polsko-białoruskiej granicy, na przejściu w Kuźnicy Białostockiej.

Rano przejście w Kuźnicy próbował też przekroczyć wicemarszałek Senatu Krzysztof Putra (PiS). Po prawie godzinnym oczekiwaniu na odprawę, bez podania żadnego powodu, białoruscy pogranicznicy kazali mu wracać do Polski. - To wszystko było bardzo starannie wyreżyserowane. Skierowano nas na osobny pas, a całe zajście filmowała białoruska telewizja - mówił już w kraju Putra.

Po południu granicę próbował przekroczyć również wicemarszałek Sejmu Donald Tusk (PO) oraz towarzyszący mu parlamentarzyści jego partii - Paweł Graś i szef parlamentarnego zespołu Solidarności z Białorusią Robert Tyszkiewicz. Ich również zawrócono. Tym razem jednak podano powód. Według białoruskich władz stanowią zagrożenie dla konstytucyjnego porządku państwa. - Jak widać, alergia władz białoruskich na wszystko, co polskie, jest bardzo duża - komentował na gorąco Tusk.

W związku z wczorajszymi wydarzeniami polski MSZ zażądał wyjaśnień od ambasadora Białorusi Pawła Łatuszki. Ambasada w specjalnym oświadczeniu poinformowała, że polskich polityków informowano kilka dni wcześniej o tym, że nie zostaną wpuszczeni. Jej rzecznik jasno stwierdził, że osoby, którym zabroniono dziś wjazdu, od dawna znajdują się na liście osób niepożądanych na Białorusi.

Krzysztof Putra jest zdziwiony: - Gdybym wiedział, że mi odmówią, nie jechałbym - odpowiada.

Obchody święta w Grodnie odbyły się bez większych zakłóceń. Złożono kwiaty na grobach polskich żołnierzy, wieczorem zorganizowano koncert, w którym wzięło udział ponad 300 działaczy ZPB z całej Grodzieńszczyzny.

- Ale wszystko zostało okrojone. Wszyscy czują ogromny żal, że nie wpuszczono zaproszonych gości. Wszyscy tu bardzo liczyli na ich obecność - podsumował późnym wieczorem Andrzej Krętowski, konsul RP w Grodnie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.