Zasada, że wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela musi wynosić co najmniej 75 proc. średniej pensji, w szkolnictwie nie jest czymś nowym. Była w Karcie nauczyciela jeszcze w ubiegłym roku. To właśnie przez ten zapis w budżecie MEN zabrakło ponad miliarda złotych na podwyżki dla nauczycieli w 2000 r.
Okazało się bowiem, że 75-proc. wynagrodzenie zasadnicze wraz z nauczycielskimi dodatkami dawały od 15 do 18 proc. większe pensje, niż gwarantowano w Karcie (bo dodatki stanowiły więcej niż 25 proc. pensji).
Na te dodatkowe kilkanaście procent nie było pieniędzy. Żeby zapłacić nauczycielom, samorządy musiały zaciągnąć komercyjne kredyty, a za ten błąd ze stanowiskiem ministra edukacji pożegnał się Mirosław Handke. Już w grudniu ubiegłego roku parlament wykreślił z Karty zasadę "75 procent".
Kilka miesięcy temu do Sejmu trafił obywatelski projekt jej nowelizacji, której inicjatorem był Związek Nauczycielstwa Polskiego politycznie związany z SLD. ZNP zebrał pod nią 600 tys. podpisów. ZNP nie podobało się przede wszystkim to, że teraz wysokość niektórych dodatków dla nauczycieli określają samorządy. A wśród nich jedne są biedniejsze, inne zaś bogatsze. - I dwóch polonistów z takim samym dorobkiem oraz stażem zarabia różnie, tylko dlatego że mieszkają w różnych częściach kraju - mówił "Gazecie" Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
W nowelizacji związkowcy zapisali więc z powrotem zasadę o "75 proc.". SLD zapowiedziało, że poprze nowelizację w całości, i tak też zrobiło, kiedy trafiła ona pod obrady. Prawica oraz rząd ostrzegały, że znowu trzeba będzie szukać w przyszłorocznym budżecie dodatkowych miliardów. - Tych pieniędzy nie będzie, to jakieś dodatkowe 1,5 mld zł - mówił "Gazecie" kilka dni temu wiceminister edukacji Lech Sprawka. Ministerstwo finansów pokazało ostatnio jeszcze wyższy rachunek: 1,8 do 2,3 mld zł. Zniesienie tego zapisu znalazło się w planie ratunkowym budżetu.
Tymczasem w piątek komisje edukacji i samorządu przyjęły poprawkę zgłoszoną przez... SLD, która wykreśliła ten zapis. Posłowie prawie jednogłośnie zgodzili się na nią.
- Nie to jest najważniejsze w nowelizacji. Skoro ten zapis budził aż tyle kontrowersji, można go było znieść - mówi nam Krzysztof Baszczyński z SLD. Prezes ZNP mówi podobnie: - Chodziło nam głównie o to, żeby wszystkie składniki pensji były określane w MEN, nie w samorządach. Oczywiście zapis o "75 proc" jest dla nas ważny! Ale pretensji do SLD nie mamy, to nie Sojusz doprowadził do problemów z budżetem.
A Jan Zaciura, były prezes ZNP, poseł SLD, mówi: - Jeśli rachunek rządu jest prawdziwy, to przy obecnej sytuacji finansów publicznych zafundowanie teraz budżetowi obciążenia prawie 2 mld byłoby nieodpowiedzialnością. Nie będziemy się przy tym upierać. SLD będzie konsekwentne w tej sprawie.
Kazimierz Marcinkiewicz (P i S): - Ten zapis strasznie usztywniał finanse w oświacie i był niemożliwy do spełnienia. Co do decyzji SLD? Lepiej późno niż wcale. Myślę, że to pierwszy i nie ostatni krok w stronę kompromisu nad nowelizacją Karty.
Zbigniew Pendel