Czy Wassermann zrobi z dziennikarzy agentów?

Zbigniew Wassermann, koordynator ds. służb specjalnych, przyznał wczoraj, że w indywidualnych przypadkach może wydać zgodę na to, by tajne służby mogły współpracować z dziennikarzem.

To zaskakujące słowa. Zwłaszcza wobec czekającego na publikację raportu z likwidacji WSI, nad którym pracował zespół Antoniego Macierewicza, a teraz biedzi się Kancelaria Prezydenta. Mają tam zostać ujawnieni agenci WSI, którzy ulokowani w mediach łamali prawo, wpływając na treść publikacji.

Jak się domyślam, likwidator WSI uważa, że media, tak prywatne, jak i publiczne, to instytucje zaufania publicznego. Dlatego instalowanie tam agentury w czasach III RP było zbrodnią wobec demokracji - z czym trzeba się zgodzić.

Tym większe zdumienie budzi wczorajsze wyznanie ministra Wassermanna. Wynika z niego, że IV RP tym różni się od III, że wykorzystywanie agentury w mediach było kiedyś przestępstwem, a dziś będzie (jest?) dozwoloną praktyką.

O tym, czy - rzecz jasna bez wiedzy redaktora naczelnego i wydawcy - można zwerbować i prowadzić agenta w dzienniku, telewizji lub radiu, osobiście decyduje koordynator ds. służb specjalnych lub premier. Będzie to możliwe, gdy przemawiać będą za tym "względy bezpieczeństwa państwa". Czy "względy przemawiają" - arbitralnie zdecyduje Zbigniew Wassermann.

Czy można więc przyjąć, że z punktu widzenia rządu cała zbrodniczość agentury w mediach III RP polegała tylko na tym, że to nie ludzie PiS decydowali o jej werbowaniu?

Dziennikarz jedną tylko powinien kierować się lojalnością. Lojalnością wobec czytelników. Zatrudnianie się na drugi tajny etat, donoszenie o tym, co dzieje się w redakcji, sprzeniewierzanie się zasadzie tajemnicy dziennikarskiej, kreowanie wydarzeń medialnych na zamówienie mocodawców ze służb poprzez podchwytywanie kontrolowanych przecieków nie mieści się w granicach etyki dziennikarskiej. Dziennikarz na drugim etacie przestaje być dziennikarzem. Przestaje być sługą prawdy - staje się sługą rządu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.