- Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat nie zaistniała tak poważna sytuacja. Na 150 reklamacji w zeszłym roku, w 99 proc. przypadków okazywało się, iż problem polega na złym podawaniu leku. A więc sytuacja, gdy sam preparat jest szkodliwy, jest niezwykle rzadka.
Chlorsuccillin ma działanie zupełnie przeciwne do corhydronu, który powinien znaleźć się we wszystkich opakowaniach. Ten drugi ma za zadanie wyprowadzenie z wstrząsu, pierwszy natomiast ten wstrząs potęguje. Objawy występują natychmiast.
Mam nadzieję, że większość tych leków została wycofana z użytku. Zwłaszcza, że corhydron w większości przypadków jest stosowany w szpitalach. Na szczęście pacjenci raczej sami nie przyjmują tego leku, gdyż jest on podawany dożylnie, a zatem wymaga obecności wykwalifikowanej osoby. To może być ratunkiem dla tych, którzy kupili ten lek w aptece.
Upublicznianie informacji o takich zagrożeniach jest trudne i obciążone ryzykiem. Łatwo wywołać panikę. Jednak w przypadku tak poważnej sytuacji informacja powinna zostać jak najszybciej ujawniona. Decyzja w tej sprawie należy do zespołu kryzysowego, który notabene powinien zostać powołany.