Ania nie jest ofiarą liberałów

Politycy rządzący, jak chcą znaleźć winnego, to długo nie szukają. Winne jest coś liberalnego

Ostatnio w związku z samobójstwem zaszczutego dziecka a to premier, a to Ministerstwo Edukacji stwierdziło, że to "liberalna pedagogika" albo "liberalny pseudomodel" szkoły są winne agresji uczniów. Ale równie uprawniony byłby pogląd, że winny jest tradycyjny model wychowania.

Przecież i Ania z Kiełpina, i jej prześladowcy wychowali się w tradycyjnych, rozgałęzionych rodzinach. Wszyscy mieszkali w jednej miejscowości, tej samej, z której pochodzili. Sądząc po relacjach telewizyjnych, chłopcy wychowali się w rodzinach pełnych, a ich ojcowie wyglądali na stanowczych. Na takich, którzy potrafią synom przylać w tyłek - zgodnie z tradycyjną pedagogiką sławioną kilka miesięcy temu w Sejmie przez niektórych posłów koalicji rządzącej.

Chłopcy, którzy dręczyli Anię, chodzili w szkole na religię, a ksiądz uważał ich za dobre dzieciaki. Pewnie więc mieli dobre stopnie z religii na świadectwach. Liberalna pedagogika z pewnością nie musiała mieć wpływu na wychowanie tych dzieci.

Jeśli rodziny chłopców chciały stosować tradycyjne metody wychowawcze, mogły to robić. Ale z reportażu Bożeny Aksamit i Piotra Głuchowskiego ("Duży Format", magazyn "Gazety") dowiadujemy się, że chłopcy ze szkoły Ani mówili o dziewczynach "świnie". Autorzy cytują: "Poznałem zajebistą świnię". Tak podobno nastolatki mówią o dziewczynach. Także ci chłopcy, którzy pochodzą z tzw. tradycyjnych domów.

To nie jest klęska liberalnej pedagogiki. To, co się stało w Kiełpinie, to kolejny dowód na często powtarzaną przez znawców tematu tezę o powierzchownym traktowaniu tego, czego uczy Kościół. Wiele wskazuje na to, że dużej części uczniów pozostaje z lekcji religii tylko poczucie, że na Pierwszą Komunię należy się od chrzestnych rower górski.

Podobno w Polsce 95 proc. obywateli to katolicy. Aż trudno czasem uwierzyć. Bo jak to się dzieje, że tu, w Polsce, w ogóle istnieją domy dziecka-molochy? Gdzie nawet gdyby wychowawcy byli aniołami, to dzieci, znaczna ich część, musi się zmarnować?

Ba, z najnowszych telewizyjnych relacji z domu dziecka w Kłobucku wiemy, że IV RP w kwietniu zlikwidowała pieniądze na nocne dyżury wychowawców w domach dziecka. I w nocy rozwydrzone nastolatki gwałcą ośmiolatków.

Za to mamy podwójne becikowe.

Czy to jest klęska liberalnej pedagogiki? Czy też klęska polityków, nauczycieli, rodziców, księży?

Copyright © Agora SA