Krzysztof Janik: Nie wiem. Gospodarzem śledztwa w sprawie zabójstwa Marka Papały był i jest resort sprawiedliwości. Tam zapadały kluczowe decyzje.
- Możliwe. Nie wiedziałem, że Mazur został zatrzymany.
- Nie miałem podstaw ani wiedzy, by wkraczać w to postępowanie. Jeśli sąd w USA uzna, że Mazur jest zleceniodawcą zabójstwa Papały, i zgodzi się na jego ekstradycję, będzie to sukces ministra Ziobro.
Jeśli? To znaczy, że Pan nie wierzy ?
- To nie kwestia wiary. Nadal nie znamy rzeczy najważniejszej, czyli motywów tej zbrodni. Mimo to i wtedy, i dzisiaj kieruję się zaufaniem do prokuratorów prowadzących sprawę.
- Przypadkowo zostałem wplątany w obcą mi, obrzydliwą sytuację. Na swoją obronę mogę powiedzieć, że były to imieniny, na których bawiło się ok. 200 osób, a ja wpadłem na 20 min. Nie wiem, czy Mazur był tam wtedy. W życiu go nie widziałem, nie kojarzyłem jego wyglądu. Nie pamiętam gości. Raczej nie było tam nikogo z komendantów policji.
- Można tak to odebrać. Pytania zasadnicze są takie: kogo Mazur tak naprawdę jeszcze znał? Po co przyjeżdżał do Polski? W jakich kręgach się tu poruszał?
- Z jednym z doradców. Chodzi o Romana Kurnika, którego poznałem jako dobrego kolegę gen. Papały, zresztą za pośrednictwem Papały. Wtedy nie budził we mnie negatywnych uczuć.
- Trzeba wyjaśnić wszystkie okoliczności. Teraz chciałbym wiedzieć wszystko.
- Jeśli chodzi o służby specjalne, to nie miałem takich możliwości. Nie prowadziliśmy też żadnego wewnętrznego postępowania badającego powiązania Mazura. Wiem, że prokuratura przesłuchiwała Kurnika. Mój zastępca Zbigniew Sobotka rozmawiał z Kurnikiem o Mazurze. Kurnik przysięgał się, że nie zapraszał Mazura na te imieniny i nie wiedział, że on przyjdzie.
- Nie wiem, na jakiej podstawie miałby być sformułowany taki zarzut. Śledztwo prowadziła prokuratura.Byłoby bezprawne, gdyby ktoś inny równolegle podjął takie czynności.
- Nic o tym nie wiem. Nazwisko znam z publikacji prasowych.
- Cóż na to poradzę, że ktoś będzie mówił, że mnie zna. Polityk nie ma wpływu na to, że tam, gdzie bywa, pojawiają się ludzie, którym, gdyby ich znał, nie podałby ręki.