Minister Seweryński się broni

Zostałem spotwarzony, bo próbowałem wyplenić patologie w MEN - broni się prof. Michał Seweryński minister edukacji w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza po publikacji ?Dziennika" o przekrętach przy komputeryzacji szkół

Seweryński resortem kierował od listopada 2005 r. do maja tego roku. Potem w MEN zastąpił go Roman Giertych, a Seweryński objął Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Wczoraj "Dziennik" napisał, że MEN przelał do końca 2005 r. na konta firm informatycznych blisko 400 mln zł za szkolne pracownie komputerowe, których nie oddano w terminie. Tymczasem resort za opóźnienia powinien domagać się rekompensaty - nawet 200 mln zł. Nie zrobił tego. Giertych mówi, że skierował sprawę do prokuratury. Dodał, że o losach Seweryńskiego zadecyduje premier. Jarosław Kaczyński zażądał wczoraj wyjaśnień. Seweryński złożył je, a potem zwołał konferencję.

Oznajmił dziennikarzom, że sam nabrał wątpliwości, czy komputeryzacja była przeprowadzana właściwie. - Docierały do mnie opinie nieformalne, jakoby decyzje urzędników ministerstwa nie były całkowicie zgodne z prawem - mówił. I sam wystąpił do NIK o kontrolę.

Obecny minister edukacji Roman Giertych powiedział nam wczoraj: - Jest mi przykro, że odkryte nieprawidłowości dotyczą okresu, kiedy nadzór nad ministerstwem miał mój kolega rządowy. Musiałem złożyć doniesienie do prokuratury, bo dowiedziałem się o popełnieniu przestępstwa. Nie sądzę jednak, aby zarzuty objęły ministra Seweryńskiego.

Jarosław Zieliński z PiS, wiceminister edukacji u Seweryńskiego, ogłosił na konferencji, że za nadużycia odpowiedzialni są poprzednicy z SLD, bo komputeryzacja szkół rozpoczęła się za ich rządów.

Seweryński mówił na wczorajszej konferencji, że Giertych w ogóle z nim nie rozmawiał i nic nie wie o tym, żeby złożył doniesienie do prokuratury.

Copyright © Agora SA