Podwyżki dla szpitali jednak z oddzielnej puli pieniędzy

Nowy prezes NFZ Andrzej Sośnierz unieważnił zarządzenie swojego poprzednika dotyczące podwyżek dla szpitali i przychodni

W drugim dniu urzędowania zaproponował całkiem inny sposób wypłacenia tych pieniędzy. - Wydaje się, że udało się znaleźć dobry system przekazywania środków - mówił wczoraj Sośnierz dziennikarzom.

Zgodnie z rozporządzeniem nowego prezesa pieniądze na październikowe podwyżki płac zakłady dostaną do 6 listopada (prezes twierdzi, że może nawet kilka dni wcześniej). Na podwyżki listopadowe pieniądze mają wpłynąć do placówek do 5 grudnia. Zatem od listopada NFZ będzie płacił szpitalom i przychodniom pieniądze w dwóch ratach i za różne rzeczy - jedna za wykonane świadczenia medyczne, druga na podwyżki.

Przypomnijmy, że Jerzy Miller do ostatniego dnia urzędowania walczył o to, by kwota pieniędzy przewidziana na podwyżki była wliczona w cenę świadczeń. Urzędnicy NFZ w sierpniu podnieśli stawki za 1500 procedur medycznych wykonywanych w szpitalach tak, by za to, co wykonują, zarobiły więcej i mogły podnieść pensje pracownikom.

Naciski związków zawodowych i wiceminister Anny Gręziak, by pieniądze na podwyżki były w oddzielnej puli oraz wypłacanie ich niezależnie od tego, czy szpital pracuje czy nie, Miller nazwał niszczeniem systemu.

Z ustawy o NFZ wynika, że Fundusz płaci za wykonane usługi medyczne. Podział pieniędzy na dwie różne pule tworzy niebezpieczny precedens. Może grozić tym, że NFZ będzie musiał płacić oddzielnie na płace, oddzielnie na leki, oddzielnie za energię elektryczną itd., co oznacza koniec odpowiedzialności szpitali za finanse i powrót do systemu budżetowego.

Decyzja prezesa Sośnierza oznacza, że proces kontraktowania świadczeń na przyszły rok wydłuży się o kilka tygodni, bo już przygotowane według rozporządzenia Millera kilkadziesiąt tysięcy aneksów do umów z placówkami medycznymi można oddać na makulaturę. NFZ powróci do obowiązującej w tym roku wyceny świadczeń.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.