Wysychamy! W Polsce zabraknie wody?

W rzekach coraz mniej wody. Podziemnych wód też ubywa. Czy w tak gorących czasach będziemy wkrótce musieli wodę racjonować?

Polska ma z wodą kłopoty od dawna. Naprawdę źle zaczęło się dziać w czerwcu. O ile w górach padało jeszcze sporo, o tyle na nizinach opadów było o połowę mniej niż normalnie, a na Mazowszu, w Wielkopolsce i na Podlasiu spadło cztery razy mniej deszczu niż zwykle. Jeszcze gorzej było w lipcu. Od 16 czerwca nie było w kraju porządnego deszczu.

W efekcie dramatycznie spadł poziom wód w polskich rzekach. W 18 z nich, m.in. Skawie, Rabie, Kamiennej, Pilicy, Narwi, a także w Warcie w Łódzkiem, jest najniższy od 30 lat. Stan wody w Pilicy w Spale wynosi 29 cm, o 10 cm mniej niż dotychczasowe historyczne minimum. - Woda szoruje już po dnie - mówi Michał Ceran, kierownik Centralnego Biura Prognoz Hydrologicznych IMGW.

Fatalnie jest też z wodami gruntowymi. W czasie tej suszy ich poziom znalazł się o kilkadziesiąt centymetrów poniżej normy dla lipca, a są miejsca, gdzie nawet o dwa metry!

Wody brakuje od lat, bo prowadziliśmy błędną politykę melioracji. Dobry system polega na odwadnianiu (kiedy wody jest za dużo) i nawadnianiu (gdy jest jej za mało). Tymczasem Polska wykonała tylko połowę roboty - osuszanie.

Problemem rolników w latach 50.-70. były bowiem wiosenne i jesienne podtapiania pól. Ponadto nawadnianie jest bardziej kosztowne i skomplikowane. Jeśli więc nawadniano, to raczej gospodarstwa państwowe niż prywatne. - Wszelkie urządzenia nawadniające, jakie zakładaliśmy u indywidualnych rolników, były niszczone. Rolnikowi wszystko się przyda, kawałek kątownika czy deska - wspomina Wiesław Abramczuk, meliorant z 30-letnim doświadczeniem.

Po wojnie zniszczono też sporo małych zbiorników retencyjnych: oczek wodnych, stawów rybnych, zakoli rzek, polikwidowano młyny wodne.

- Nie potrafimy zahamować odpływu wód do morza, kiedy jest ich dużo. Trzeba by na rzekach budować zastawki, jazy, małe zapory - mówi dyr. Bogdan Nerc z mazowieckiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych.

Brak wody to niższe zbiory, a w konsekwencji wyższe ceny żywności. To także stopniowe stepowienie kraju. Najpierw z najbardziej suchych terenów uciekną wodolubne rośliny (np. zamiast ziemniaków będziemy uprawiali kukurydzę), w ślad za nimi znikną pewne owady, ptaki i drobne zwierzęta.

Na szczęście meteorolodzy przewidują mokry sierpień. Pierwsze opady są spodziewane już 2 sierpnia.

- Tyle że nawet solidne ulewy nie pomogą na dłuższą metę. Po kilku dniach wody znów będzie za mało - uprzedza prof. Zbigniew Kundzewicz, znany polski klimatolog. Jego zdaniem upalne i suche lata będą coraz częstsze i groźniejsze w skutkach: - Przyzwyczailiśmy się, że nasze główne rzeki i dopływy nie wysychają, tymczasem to się może zmienić.

Czy to wszystko znaczy, że musimy oszczędzać wodę w takich gorących czasach? - Wody w kranach większych miast na pewno nie zabraknie - uspokaja Sławomir Szczepankiewicz, rzecznik prasowy Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie.

W przyszłości może nas jednak czekać racjonowanie wody. - Brytyjczycy, którzy także mają mało wody, kiedy długo nie pada, pilnują z helikopterów, czy ktoś nie łamie zakazu podlewania ogródków lub mycia samochodów - mówi prof. Kundzewicz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.