Premier czeka na Gilowską

Jeśli nie dojdzie do procesu lustracyjnego Zyty Gilowskiej, premier chce, by wróciła do rządu.

- Zapraszam dziś, jutro, pojutrze, w każdym momencie. Deklaruję powrót na stanowisko wicepremiera, tak aby nikt nie manipulował już więcej. Wystarczy tego. Po prostu dosyć. To, co jest, to jest draństwo - tak wzburzony premier Kazimierz Marcinkiewicz odniósł się wczoraj do informacji, że w czwartek sąd lustracyjny może nie przyjąć wniosku o wszczęcie procesu lustracyjnego Gilowskiej.

On sam ją zdymisjonował w piątek po tym, jak rzecznik interesu publicznego złożył w sądzie wniosek kwestionujący jej oświadczenie lustracyjne. Według RIP ze zgromadzonych materiałów wynika, że mogła być tajnym współpracownikiem SB w latach 1987-89. Gilowska zaprzecza, twierdząc, że w sprawę wrobił ją Witold Wieczorek, były kapitan SB, prywatnie mąż jej przyjaciółki.

Rzecznik za procesem

Czy sąd może odrzucić wniosek rzecznika? Wzburzenie premiera wywołała wypowiedź zastępcy rzecznika interesu publicznego, sędziego Jerzego Rodzika, który w wypowiedzi dla PAP przytoczył orzeczenie Sądu Najwyższego mówiące, że po dymisji lub odejściu z funkcji proces lustracyjny jest niemożliwy.

- Ja tylko przypomniałem o tym orzeczeniu. Nie powiedziałem, że takie stanowisko zajmie rzecznik - broni się w rozmowie z "Gazetą"sędzia Rodzik.

Sam rzecznik, sędzia Włodzimierz Olszewski, podkreśla: - Nasze stanowisko jest takie, że prof. Gilowska bezwzględnie powinna mieć szanse dochodzenia swoich opraw przed sądem.

Olszewski mówi, że jeśli przedstawiciel RIP zostanie zaproszony na jutrzejsze posiedzenie sądu, będzie rekomendował, by sąd przyjął sprawę na podstawie przepisu ustawy lustracyjnej mówiącej o tym, że do procesu może dojść "w szczególnych przypadkach".

PiS: to zemsta WSI

Biuro RIP znalazło się wczoraj pod ostrzałem nie tylko ze strony premiera. Prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej"oświadczył, że jest zdziwiony wnioskiem lustracyjnym wobec Gilowskiej. - Okoliczności tego wniosku są w najwyższym stopniu dziwne, biorąc pod uwagę dotychczasową politykę rzecznika Olszewskiego. Jeśli mnie pamięć nie myli, to jest to jego pierwszy wniosek lustracyjny wobec polityka - stwierdził Kaczyński.

Z kolei sekretarz klubu PiS Zbigniew Girzyński powiedział w "Naszym Dzienniku", że "afera wokół rzekomej współpracy Zyty Gilowskiej to być może zemsta likwidowanych przez prezydenta Kaczyńskiego i ten parlament WSI czy też byłych esbeków". Przyłączył się do głosów polityków PiS sugerujących, że ludzie byłych komunistycznych służb mogli podrzucić do biura RIP dokumenty "na Gilowską".

RIP: Nie tylko Gilowska

- Jarosław Kaczyński ma złe informacje. Pani Gilowska nie jest pierwszym politykiem, którego oświadczenie kwestionujemy. W tamtym roku czterech podsekretarzy stanu z rządu premiera Belki zrezygnowało z funkcji po przesłuchaniu w Biurze Rzecznika. Dwóch kolejnych podało się do dymisji już po złożeniu przez mój urząd wniosków do sądu - mówi sędzia Olszewski.

Sędzia Rodzik pytany o to, czy dopuszcza możliwość, że ktoś podrzucił mu materiały obciążające Gilowską, mówi: - Nie korzystałem z żadnych anonimów, tajemniczych świadków czy sugestii, gdzie szukać akt. Kwerendy w archiwach dokonywali dwaj doświadczeni pracownicy Biura Rzecznika.

Olszewski i Rodzik mówią, że po poprzednim rzeczniku - Bogusławie Nizieńskim - została lista ok. 600 osób publicznych, wobec których RIP miał wątpliwości. - Nie tylko w przypadku pani Gilowskiej znaleźliśmy nowe materiały pozwalające na wszczęcie postępowania. W podobnej sytuacji jest w tym momencie 19 osób z tej listy- twierdzi Olszewski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.