Ile jest warte piórko słonki do kapelusza ministra

By myśliwi mogli wiosną strzelać do słonek, resort środowiska ma zamiar złamać europejskie przepisy ochrony ptaków

Zobaczyć słonkę, mieszkańca podmokłych lasów o bogatym runie, wcale nie jest łatwo. Choć jest to całkiem spory ptak - waży około 300 g - to dzięki upierzeniu zlewa się z otoczeniem. Ale w okresie tokowania, w wiosenny ciepły wieczór wystarczy stanąć na jakieś drodze lub polanie, by nad głową pojawił się tokujący samiec słonki. Lot ma powolny, a na tle nieba prawie zawsze widać długi dziób. Głos przypominający chrapnięcia lub chrząknięcia poprzecinane popiskiwaniem.

Tokujące samce były do niedawna ulubionym celem polskich myśliwych. Zabijano je dla piór do ozdabiania kapeluszy, rzadziej dla mięsa, ale głównie dla "uroku wiosennych polowań", bo od słonek zaczynał się sezon polowań.

Skończyło się to wraz z wejściem do Unii. Dyrektywa ptasia zabrania polowania na ptaki tokujące. - To niehumanitarne. Uwaga ptaków jest skupiona na czymś innym niż unikanie człowieka ze strzelbą - tłumaczy dr Przemysław Chylarecki z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN w Warszawie.

W marcu zeszłego roku minister środowiska zakazał więc wiosennych polowań na słonki. Myśliwi podnieśli rwetes: to zamach na tradycję.

Resort w obronie polskiej narodowej tradycji

Po wyborach na fotelu ministra środowiska zasiadł polujący Jan Szyszko (PiS). Organizacje zajmujące się ochroną przyrody przecierały oczy ze zdumienia, gdy otrzymały projekt rozporządzenia zezwalającego na polowania wiosną oraz jesienią. W uzasadnieniu można przeczytać, że od przepisów dyrektywy ptasiej można stosować wyjątki. Minister powołał się na wyrok Europejskiego Trybunał Sprawiedliwości. Stwierdził, że słonka wyprowadza dwa lęgi, a polowania w kwietniu i maju odbywają się przed szczytem sezonu lęgowego i toków, bo te mają miejsce na przełomie czerwca i lipca.

Na dodatek odstrzał wiosenny dotyczy samców, a nie samic i dlatego zdaniem resortu ma znikomy wpływ na ich populację. W uzasadnieniu można przeczytać też, że to "część polskiej narodowej tradycji łowieckiej"

Zaprotestowały największe organizacje przyrodnicze oraz Państwowa Rada Ochrony Przyrody. - Słonki nie wyprowadzają dwóch lęgów. Proponowany termin odstrzału wypada w środku okresu toków - mówi dr Chylarecki. - Wbrew twierdzeniom ministerstwa w całej Europie obserwuje się spadek liczebności, a Bird Life International, największa organizacja ornitologiczna na świecie, nadała słonce taką samą kategorię zagrożenia, jaką ma orzeł przedni.

W dodatku z wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, na który powołuje się resort, urzędnicy przytoczyli tylko pierwszy akapit, a pominęli drugi. Z całości wyroku wynika, że o wiosennych polowaniach na słonki nie ma mowy.

Myśliwi liczą słonki?

W kwietniu rząd otrzymał od Komisji Europejskiej zapytanie, kiedy Polska zaadaptuje europejskie przepisy dotyczące ochrony ptaków. Na ponad siedmiu stronach wytykano niedociągnięcia i braki w prawodawstwie. - Komisja rozpoczęła procedurę, na końcu której mogą być sankcje przeciwko Polsce, np. wstrzymanie funduszy. - ostrzegają przyrodnicy. - Zgoda na wiosenne polowania na słonki tylko zaognia sytuację.

Tymczasem resort wsparł akcję liczenia słonki przez myśliwych. 13 maja po zmroku myśliwi liczyli latające nad ich głowami słonki. Ile razy policzyli te sam, zataczające pętle samce, nie wiadomo. - To liczenie zostało zorganizowane, by wykazać, że odstrzał nie będzie szkodliwy - mówi Chylarecki.

Komentarz

Przykład ptaszka o długim dziobie pokazuje świetnie, na czym polega układ, czyli coś, czego wielu bezskutecznie poszukuje. Układ, którego ofiarą zaraz padnie słonka, polega na tym, że minister środowiska, prywatnie myśliwy, po to, by sprawić nieco radości kolegom od cyngla, nie waha się łamać unijnego prawa i manipulować danymi.

Copyright © Agora SA