Lekarz -wróg publiczny

Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach strajkuje od poniedziałku. Kogoś, kto jak ja był tu dziesiątki razy, już przy wejściu uderza, że dzieci z rodzicami jest znacznie mniej niż w zwykły dzień. W dziale statystyki dostaję potwierdzenie - na 436 łóżek jest tylko 272 dzieci.

W Klinice Chirurgii odwiedzam kolejne sale. W pierwszej leży 8-letnia Natalia z pobliskiego Orzesza. Na dłoniach bandaże. - Trafiłyśmy tu we wtorek. Córka się poparzyła - wyjaśnia pani Ewelina, matka dziewczynki (prosi o niepodawanie nazwiska).

Natalia miała operację w środę. Podobnie jak 12-letni Bartek z sali obok. Miał złamanie ze zwichnięciem stawu łokciowego. Operował go akurat organizator strajku w centrum dr Grzegorz Bajor.

Po drugiej stronie korytarza leży Marcin z Cieszyna. Też ma 12 lat. Dwa dni temu wpadł pod samochód. Miał operowaną nogę. Teraz noga jest w gipsie. Uśmiecha się do mnie, bo już go nie boli.

Pytam, kogo w takim razie lekarze odsyłają? - Dzieci kierowane np. na operacje stulejki, przepukliny czy skrzywienia kręgosłupa. Nie wyznaczamy im nowych terminów, bo nie wiadomo, kiedy zakończy się strajk - tłumaczy prof. Janusz Bohosiewicz, kierownik kliniki.

Sprawdzam blok operacyjny - o jedną trzecią zabiegów mniej. Na pozostałych oddziałach też dzieci dużo mniej niż zwykle.

Wyjątki to hematologia, onkologia i chemioterapia. Tam strajk nic nie zmienił. To samo na oddziałach intensywnej terapii noworodków i intensywnej terapii dzieci. Szef tego ostatniego dr Ludwik Stołtny wyjaśnia, na czym polega strajk anestezjologów. - Chirurdzy mniej operują, więc my mniej znieczulamy. To właśnie powiedziałem "Faktowi". Napisali, że odesłałem 30 dzieci. Takie kłamstwo!

Schodzę do poradni. Nie ma tu żywej duszy. Jeśli ktoś przyjdzie z dzieckiem, jest kierowany na oddział. Tam dyżurny lekarz udziela porady. Większość rodziców wie jednak o strajku i nie przychodzi. Dowiaduję się, że niektórzy dzwonią. Chcieliby wyznaczyć nowy termin. Rejestratorki odmawiają, bo podobnie jak w klinikach nie wiedzą, kiedy zakończy się strajk.

Na koniec idę do dyrekcji. W poniedziałek trafiło tu ośmiu zdenerwowanych rodziców. Upewniam się, że od tego czasu nie było żadnego. Nie było

Próbują się dowiedzieć u wojewody, ale na infolinię nikt nie zadzwonił ze skargą ani na centrum w Katowicach, ani na szpital dziecięcy w Sosnowcu. Na koniec dowiaduję się, że w sprawie strajku pediatrów nie zadzwonił też do NFZ.

Copyright © Agora SA