Lekarze mówią, dlaczego protestują

Adam Jaworski, 30 lat, zarabia mniej niż 2 tys zł. Pracuje 400 godzin miesięcznie

Popiera protest, ale wczoraj był w pracy w Szczecinie. - Jestem na kontrakcie, gdybym protestował, dyrektor mógłby zerwać ze mną umowę.

Dr Jaworski zarabia mniej niż 2 tys. zł. Mieszka w wynajętym mieszkaniu w Gryfinie, bo taniej. Jeździ seicento - raty spłacają rodzice. Pracuje, jak obliczyliśmy, nawet 400 godzin miesięcznie.

Ma za sobą półtora roku specjalizacji w chirurgii szczękowo-twarzowej (zostało mu jeszcze 4,5 roku). Specjalizuje się na Pomorskiej Akademii Medycznej w ramach wolontariatu. Bo tam nie ma etatów.

Od rana więc szkoli się i pracuje za darmo w klinice - do godz. 14. Bierze po osiem 24-godzinnych dyżurów - za 1 tys. zł miesięcznie. Popołudniami dorabia w gabinecie prywatnym. Ma jeszcze stypendium doktoranckie w PAM - ok. 960 zł na rękę.

- Jak tylko zrobię specjalizację, od razu wyjeżdżam za granicę - mówi. - Tam jest ojczyzna, gdzie praca i chleb. Medycyna to wiele lat nauki i ciężkiej pracy, a potem kombinuje się za tysiąc złotych. Jestem młody, więc myślę o tym, żeby się dorobić. Myślę też o założeniu rodziny. Tymczasem prawie mieszkam w szpitalu, w domu nawet naczyń nie zdążę pobrudzić. Dopiero za pięć lat skończę specjalizację i będę dalej mieszkał na wersalce w pokoju lekarza, a moi rówieśnicy odchowają w tym czasie 15-letnie dzieci.

Dr Ewa Szpindor, 45 lat, zarabia dobrze, ale nadal pracuje po kilkanaście godzin

Była wczoraj na demonstracji w Warszawie. Wzięła jednodniowy urlop i zrezygnowała z pracy w prywatnej praktyce. - Straszna zadyma, takiej masy ludzi to już chyba rząd nie zlekceważy - mówi.

Pracuje w Szczecinie. Na etatach zarabia ok. 3 tys. zł. Co najmniej dwa razy ma z prywatnej praktyki. W zawodzie 22 lata.

Jest lekarzem z dwoma specjalizacjami. Z chirurgii stomatologicznej i szczękowej ma doktorat. Jako nauczyciel akademicki Pomorskiej Akademii Medycznej zarabia 2,5 tys. zł. Za pół etatu na oddziale w klinice dostaje ok. 500 zł. Jest też właścicielką prywatnego niepublicznego ZOZ-u z usługami stomatologicznymi. Jeździ nowym nissanem primerą.

- Zarabiam dużo, to prawda, ale haruję po kilkanaście godzin dziennie, również w weekendy. Mam odpowiedzialną pracę, bardzo dobre przygotowanie zawodowe. A sukces zapłaciłam wysoką cenę - nie mam rodziny. Chciałaby mieć te same pieniądze z mniejszym wysiłkiem. Uważam, że lekarzom się to należy. Polska nie jest wcale biednym krajem. Pieniądze się po prostu źle wydaje. Żeby to zmienić, trzeba wreszcie oddać ludziom pieniądze, które się marnuje w wadliwym systemie ubezpieczeń zdrowotnych. Niech je sobie odkładają na książeczce albo w alternatywnych kasach chorych i wykorzystają, kiedy naprawdę będą potrzebowali opieki lekarza. Ale niech zapłacą tyle, ile realnie kosztuje usługa specjalisty. Czas na alternatywne ubezpieczenia zdrowotne. Po to jest nasz protest, żeby wreszcie do tego doprowadzić.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.