Dyskusja o zagrożeniu wolności mediów

Prawo i sposób, w jaki stosują je sądy, zagraża dziś wolności mediów - mówili w środę uczestnicy dyskusji zorganizowanej przez Helsińską Fundację Praw Człowieka, Izbę Wydawców Prasy i dziennik ?Rzeczpospolita?.

"Tygodnik Chełmski" wydał 120 tys. zł na prawników, aby bronić się w kolejnych sprawach wytaczanych mu w sądzie. A jedna z przegranych spraw (o naruszenie dóbr osobistych dwóch firm) może go kosztować 300 tys. zł, czyli bankructwo. - Sąd nawet nie zasięgnął opinii prasoznawcy, a myśmy nie mieli na nią pieniędzy - mówiła Hanna Maksim z "Tygodnika Chełmskiego". Z kolei od "Polityki" Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe chcą 5 tys. zł m.in. za krytyczne publikacje.

- Sądy stosują tzw. zabezpieczenie powództwa, czyli tymczasowy zakaz publikowania materiałów na temat jakiejś osoby. Orzekają je na niejawnym posiedzeniu, bez wysłuchania pozwanej gazety - mówił mec. Piotr Rogowski, prawnik "Gazety". - Na rozpatrzenie zażalenia w sprawie o jedno z takich zabezpieczeń czekaliśmy półtora roku. W ten sposób przeradza się ono w cenzurę prewencyjną. I o to chodzi temu, kto występuje o zabezpieczenie - dodał Rogowski.

Dr Fryderyk Zoll zaproponował nowelizację przepisu o zabezpieczenie powództwa: - Należałoby dzisiejszą zasadę dopuszczalności zabezpieczenia zmienić w zasadę generalnej niedopuszczalności, chyba że drastycznie zagrożone byłoby jakieś wyjątkowo ważne dobro - mówił.

Mec. Rogowski zgłosił propozycję, żeby uniemożliwić firmom żądanie gigantycznych, wziętych z sufitu zadośćuczynień za szkody moralne. - Zadośćuczynienie powinno się należeć osobom. Firmy powinny żądać odszkodowania, a jego wysokość udokumentować stratami, jakie poniosły.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.