Tesco zapłaci za salmonellę w kurczakach

Sąd znalazł sposób na wskazanie winy hipermarketu w sporze z klientami

- Cieszę się, bo po trzyletniej mordędze Dawid wygrał z Goliatem. Zwykli ludzie wygrali z tak dużym koncernem, który ma prawników, wynajmuje reprezentujące ich kancelarie tworzące setki stron pism procesowych. Zapewne poniosą więcej kosztów na procesy, niż wyniosą odszkodowania - mówi mec. Jerzy Synowiec, który reprezentował w sądzie poszkodowaną rodzinę Romów. Wczoraj wygrało sprawę dziesięć osób z Gorzowa. O odszkodowania walczą również pozostałe z 50 osób, które przed trzema laty zatruły się kurczakami kupionymi w Tesco. - Myślę, że pozostałe sprawy zakończą się podobnie. Sąd przyjął pewną zasadę, że osoby hospitalizowane dostaną 4-5 tys. odszkodowania, ci, którzy cierpieli w domu, 2-3 tys. - tłumaczy.

W grudniu 2002 r. rozchorowało się w Gorzowie na salmonellę ponad 50 osób, blisko 30 spośród nich trafiło do szpitala. Wszyscy jedli albo pieczonego kurczaka, albo golonkę z grilla w Tesco. Badania sanepidu wykazały, że nosicielem bakterii nie był żaden z pracowników działu mięsnego, salmonellę znaleziono jednak w mięsie kurczaków w magazynie sklepu.

Dyrekcja marketu twierdziła, że była to inna partia kurczaków, nie ta, którą kupowali klienci. Market zmienił jednak dostawcę kurczaków. Prokuratura umorzyła sprawę, natomiast poszkodowani wystąpili do sądu z powództwa cywilnego, domagając się od Tesco zadośćuczynienia. Ich zdaniem mogło być tak, że kurczaki nie przeszły pełnej obróbki termicznej i pozostały w nich niebezpieczne bakterie. W hipermarkecie przy ul. Słowiańskiej trwała wielka promocja kurczaków z grilla. Sprzedawano ich tysiąc dziennie. Tesco jednak uparcie twierdziło, że do zakażenia nie mogło dojść z winy sklepu, że dochowali wszelkich reżimów sanitarnych.

Wczoraj sąd przyznał jednak rację poszkodowanym. Oparł się na artykule kodeksu cywilnego, który w przypadku osób prawnych pozwala na ustalenie odpowiedzialności na zasadzie winy anonimowej. Nie trzeba więc przypisać bezpośredniego zaniedbania konkretnej osobie. - Sąd, opierając się na opinii biegłego, doszedł do wniosku, że największe prawdopodobieństwo spowodowania zatrucia leżało po stronie Tesco - uzasadniła wyrok sędzia Małgorzata Gronowska-Plust. Przypomniała, że pełnomocnik Tesco podczas wcześniejszych rozpraw za bezsporny uznał fakt zachorowań oraz zakupu kurczaków w Tesco. Zaznaczył natomiast, że brakuje jakichkolwiek dowodów na to, że kurczaki były zarażone salmonellą. - W takiej sprawie nie ma potrzeby przeprowadzenia dowodu, że do zakażenia doszło w konkretnym miejscu, od konkretnego kurczaka, w konkretnej godzinie - wyjaśniała sędzia. Wyrok nie jest prawomocny.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.