Papież we wspomnieniach czytelników "Gazety"

"Jak wtedy byliśmy z Nim? Gdzie Go żegnaliśmy? Co w nas z tamtych przeżyć, przemian i postanowień zostało? Napiszmy książkę o naszym ostatnim spotkaniu z Janem Pawłem II" - apelowaliśmy w styczniu do naszych Czytelników.

Państwo w całym kraju odpowiedzieliście tysiącami tekstów i zdjęć, z których zbudowaliśmy książkę "Byliśmy z Nim" - książkę pełną emocji, głębokich przeżyć i przemian, wzruszającą i bardzo intymną...

Ale "Byliśmy z Nim" to nie tylko niezwykły, osobisty zapis tego, co działo się w Polsce, Rzymie i wielu krajach w kwietniu 2005 roku - to również świadectwo tego, co zostało w nas po ponad pół roku po wielkich "narodowych rekolekcjach". I te refleksje wydają się szczególnie poruszające.

Czas po śmierci Ojca Świętego to ciągłe przyzwyczajanie się do Jego ziemskiej nieobecności - począwszy od zdziwienia, że podczas liturgii mszy św. nie pada imię Jana Pawła, tylko Benedykta, aż po żal, że On nam już "czegoś" nie podpowie, życzliwie nie skarci albo naprostuje...

Jezus w Ewangelii św. Jana powiedział o Janie Chrzcicielu: "On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście radować się krótki czas jego światłem" (J 5, 35). Autorzy "Byliśmy z Nim" - Czytelnicy "Gazety" - zadają podobne pytanie: "Czy i my nie jesteśmy takimi jerozolimskimi Żydami, którzy radowali się krótko, a potem zgaśli?".

Jak więc teraz, po roku od Tamtego czasu jesteśmy z Nim? Odpowiedź na to pytanie to być może pomysł na drugi tom naszego bycia z Janem Pawłem II...

Z setek tekstów i zdjęć, które Czytelnicy nadesłali do lokalnych redakcji "Gazety" w całym kraju, wybraliśmy niewiele. Te, które nie znalazły się w książce "Byliśmy z Nim" (choć nie wszystkie), publikujemy dziś na lokalnych stronach "Gazety".

Czuwałam przy jego łóżku całą noc. Tak inaczej, z pilotem w ręku, ale blisko, tuż przy sercu.

Marzena Knak, Grudziądz

Od rana śledzimy informacje o stanie Jego zdrowia. Obawiamy się najgorszego, a przecież ja i mój narzeczony Rafał do tego dnia przygotowywaliśmy się od roku. Wybraliśmy go jako dzień naszego ślubu.

Monika Kadyrow, Łódź

Tłum powoli rozchodzi się. Jakaś kobieta histerycznie krzyczy: "Ludzie, nie idźcie, trzeba się modlić za Niego! Może stanie się cud!".

Beata Muszyńska-Siwiec, Szczecin

Przejeżdżam skrzyżowanie, zatrzymuję tramwaj, wychodzę do pasażerów i mówię ze łzami w oczach: "Proszę państwa, Ojciec Święty nie żyje". Ludzie wstają z miejsc. Jedna z kobiet wybucha płaczem. Młoda dziewczyna zdejmuje słuchawki z uszu - jej oczy też robią się szkliste. Po chwili ze ściśniętym gardłem mówię: "Dziękuję państwu". I jadę dalej.

Artur Kopeć, Wrocław

Miałam pewność, że nadszedł Ten Dzień. 2 kwietnia o godzinie 7 w szpitalu św. Zofii w Warszawie urodziłam syna. Na drugie imię ma Karol.

Hanna Jarosiewicz-Juszczak, Warszawa

W wyobraźni widziałam uśmiech na Jego twarzy. Pewnie cieszył Go spacer po Tatrach ze zdeklarowaną ateistką

Anna Krzaklewska, Kraków

W papierniczym kupuję biały karton i czarny flamaster. Na sklepowym stoliczku piszę mój pierwszy i ostatni list do Niego: "Nie lękamy się". Jestem nadawcą i listonoszem. Doręczam list na Jego stały adres: Kraków, ul. Franciszkańska 3.

Małgorzata Radkiewicz, Kraków

We wtorek podejmujemy decyzję, że lecimy do Rzymu - całą rodziną z dwoma synami: Kubusiem i Tomkiem. 48 godzin - tyle czasu upłynęło od wyjścia z domu do wejścia do domu. Ale co to jest, by wyrazić miłość?

Elżbieta Domoradzka, Tarnów

A On już stoi w oknie domu Ojca i nam błogosławi. Błogosław nam, Ojcze Święty!

Santo subito!

Krzysztof Bramorski, Wrocław

Dzień pogrzebu to wiatr, zamknięta księga i łzy.

Katarzyna Maria Witkowska, Toruń

Wysyłam krótką wiadomość do bliskich: "W oknie, w którym w kwietniu było tak przeraźliwie pusto, teraz pali się światło. Znowu wszystko jest na swoim miejscu".

Katarzyna Maria Witkowska, Toruń

Pierwszy raz przyjęłam księdza po kolędzie. Dziś przygotowuję się do przyjęcia Pierwszej Komunii i Sakramentu Bierzmowania. Wiem, że muszę to zrobić. Chcę być bliżej Jana Pawła II.

Joanna Łukaszewska, Wrocław

Nadchodzi pierwsza rocznica śmierci Papieża, a jednocześnie pierwsza rocznica, kiedy odstawiłem alkohol. Nową drogę życia zawdzięczam swoim najbliższym, ale wejść na tę drogę pomogła mi Opatrzność Boża. Bardzo głęboko wierzę w to, że moim wielkim pośrednikiem był Jan Paweł II, który umierając w wigilię Miłosierdzia Bożego, uprosił i dla mnie łaskę Miłosierdzia.

Włodzimierz J., Konin

Nie chodzę do kościoła, nie brałam czynnego udziału w papieskich pielgrzymkach, ciągle grzeszę i błądzę, ale Janowi Pawłowi II jestem wierna jak własnemu ojcu i od Niego się uczę, jak żyć.

Izabela Mikulska, Kraków

Mam nadzieję, że choć przez chwilkę czuliśmy wszyscy to samo. Wystarczy, że był blisko i mieliśmy namiastkę nieba. I po cichutku myślę sobie, że moje przeżycia były jedyne, absolutne i wyjątkowe, bo TO BYŁ MÓJ PAPIEŻ!

Anna Sekuła, Kraków

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.