Przed Sądem Okręgowym w Warszawie zaczął się wczoraj proces Agory SA, wydawcy "Gazety Wyborczej" przeciwko posłowi Romanowi Giertychowi, liderowi LPR.
Sąd oddalił wniosek pełnomocnika Giertycha o odrzucenie pozwu cywilnego, jaki spółka skierowała przeciwko politykowi. Dlaczego? Zdaniem sądu są granice poselskiego immunitetu i Giertych je przekroczył. Immunitet nie może gwarantować bezkarności.
Agora pozwała Giertycha, b. członka komisji śledczej ds. PKN Orlen, w związku z jego wypowiedziami dla PAP i Radia Maryja w 2005 r. Poseł, powołując się na wiedzę, jaką nabył rzekomo w trakcie prac komisji śledczej, snuł hipotezy, jakoby Agora SA mogła być elementem jakiegoś "korupcyjnego obwodu" obejmującego także kancelarię prezydenta i firmy Jana Kulczyka.
Na posiedzeniu komisji Giertych żądał dokumentacji finansowej dotyczącej przychodów reklamowych Agory.
Na antenie Radia Maryja spekulował: "Pan Kwaśniewski załatwia panu Kulczykowi przejmowanie firm. Pan Kulczyk załatwia panu Michnikowi reklamę".
Agora domaga się przeprosin za to zniesławienie i 50 tys. zł na Zakład dla Niewidomych w Laskach.
Mec. Tomasz Połetek, pełnomocnik Romana Giertycha, wniósł o odrzucenia pozwu. Argumentował, że wypowiedzi dla mediów, w tym udział w audycjach radiowych, są związane z wykonywaniem mandatu posła, który jako członek komisji śledczej "miał prawo i wręcz obowiązek do bieżącego informowania o przebiegu jej prac". To oznacza, że sprawa nie może się toczyć, bo pozwanego chroni immunitet parlamentarny.
Przeciwnego zdania był pełnomocnik Agory mec. Piotr Rogowski. Uważa, że immunitet parlamentarny w tej sprawie nie ma zastosowania. - W sprawach cywilnych immunitet dotyczy bowiem jedynie działalności wchodzącej w zakres sprawowania mandatu poselskiego - mówił. - Posługiwanie się kłamstwem lub pomówieniem przeczy w ogóle obowiązkom poselskim i nie może podlegać ochronie - dodaje.
Sędzia Tomasz Jaskłowski przyznał rację pełnomocnikowi Agory. Oddalił wniosek o odrzucenie pozwu. Zdaniem sędziego immunitet poselski nie jest nieograniczony i nie ma zastosowania w tej sprawie.
Udzielanie wypowiedzi dla mediów - uznał sąd - nie jest niezbędne dla prawidłowego wykonywania mandatu poselskiego. Sąd zajął się też szczególną rolą posła - członka komisji śledczej. - Poseł będący członkiem komisji śledczej jest jak sędzia - usłyszeliśmy. I jak sędzia nie może wypowiadać się publicznie na temat rozpatrywanej przez siebie sprawy, w tym wyrażać opinii, wniosków na temat jej biegu, ustaleń, aż do końcowego raportu komisji.
- Mam nadzieję, że posłowie, potencjalni członkowie przyszłych komisji śledczych, wezmą sobie do serca to pouczenie niezawisłego sądu - uważa mec. Rogowski.
To zresztą nie pierwsze takie stanowisko warszawskiego sądu. Podobne pojawiło się w listopadzie w procesie Agory z Antonim Macierewiczem. Sąd, uznając Macierewicza winnym naruszenia dobrego imienia spółki, też zwrócił uwagę, że "pozwany, pełniąc funkcje publiczne zbliżone do zadań sędziego, w żadnym wypadku nie powinien był w trakcie prac komisji uczestniczyć w konferencjach prasowych i podawać do wiadomości publicznej informacji, które nie są przez komisję zweryfikowane".
Wczorajsze rozstrzygnięcie, tak jak i listopadowy wyrok, nie jest prawomocny.