Jacek Kurski czyli lekarz mediów

Czy poseł PiS Jacek Kurski nadaje się na członka sejmowej komisji badającej przypadki "naruszenia wolności słowa i prawa społeczeństwo do informacji"? Mówią dawni dziennikarze TVP, w której w latach 90. pracował także Kurski

W piątek PiS zaprezentował projekt utworzenia komisji śledczej, która ma "służyć ochronie etosu zawodu i niezależności polskich dziennikarzy", badając m.in. przypadki werbowania dziennikarzy przez służby specjalne, inspirowanie tekstów prasowych, sprawę Jaruckiej, kulisy odwołania premiera Waldemara Pawlaka rządu Jana Olszewskiego. Projekt prezentował kontrowersyjny poseł PiS Jacek Kurski, który według nieoficjalnych informacji ma znaleźć się w komisji.

Tomasz Lis, publicysta, telewizja Polsat, w przeszłości pracował w TVP:

- Jacek Kurski wyjątkowo nadaje się do tej komisji, jest bowiem wyjątkowym specjalistą od naruszania wolności słowa.

Na początku 1992 r., w czasach rządu Jana Olszewskiego, był prawą ręką szefa programów informacyjnych. Dbając o widza, razem z ówczesnym dyrektorem doszedł do wniosku, że ówczesna czołówka "Wiadomości", w której litera "W" wypływała z chmur, jest zbyt niepokojąca. Chmury były bowiem ciemne, a rząd Jana Olszewskiego był przecież jutrzenką swobody.

Gdy pojawiła się sprawa lustracji, dzień w dzień organizowano w siedzibie programów informacyjnych TVP przy pl. Powstańców specjalne operatywki. Uczestniczyli w nich przedstawiciele MSW, najczęściej rzecznik ministra Antoniego Macierewicza Tomasz Tywonek. Na tych spotkaniach zaufanych dziennikarzy instruowano, jak mają mówić o lustracji. Gdy została zgłoszona uchwała lustracyjna, ówczesny wicemarszałek Sejmu Józef Zych przekazał mi ekspertyzę sejmowych prawników. Wynikało z niej, że uchwała lustracyjna jest nielegalna. Poszedłem do studia "Wiadomości", by przekazać depeszę przygotowaną na podstawie tej informacji. Za mną pobiegł kolega Kurski, krzycząc, że nie dopuści, by coś takiego poszło na antenę. Jeden z pracowników "Wiadomości" wśród dokumentów znalazł sporządzoną przez kol. Kurskiego instrukcję o tym, jak trzeba wspierać rząd Olszewskiego i Porozumienie Centrum - ówczesną partię braci Kaczyńskich. Instrukcja mówiła też, jak dowalać Unii Demokratycznej i Kongresowi Liberalno-Demokratycznemu.

Później wszystkie te zebrane w telewizji doświadczenia Jacek Kurski wykorzystał w filmie: "Nocna zmiana". Wykorzystał w nim nowatorską technikę pracy dziennikarskiej. Nagrywano na przykład kogoś, kto mówił: śniło mi się, że widzę na ulicy czołgi i że to chyba zamach stanu. Wycinano w nim fragment: "śniło mi się" i pokazywano, jak dziennikarze specjalnie rozsiewali kłamliwe informacje na temat rządu Jana Olszewskiego.

Gdy więc teraz Jacek Kurski mówi o manipulacjach dziennikarskich, to naprawdę nie można podważać jego kompetencji. Mamy do czynienia z prawdziwym fachowcem.

Łukasz Perzyna, publicysta "Tygodnika Solidarność", w przeszłości dziennikarz TVP

- Żadnemu posłowi nie należy blokować drogi do członkostwa w komisji, ale w tej sprawie trzeba zachować zdrowy rozsądek. Nie przyłączę się do krucjaty przeciwko Jackowi Kurskiemu, staram się tę sytuację rozpoznać z punktu widzenia obrony wolności słowa.

Jacek Kurski był dziennikarzem - gdyby znalazł się w komisji, to postawiłby się w trudnej sytuacji, wystawiając cenzurki byłym kolegom. Człowiek jest człowiekiem i mogłyby się pojawić resentymenty. Nawet gdyby był obiektywny, to takie podejrzenia by były.

Poza tym kwestia etyczna. Jako były dziennikarz byłby zobowiązany do ochrony swojego źródła informacji. To utrudnia jego działania jako polityka badającego źródła informacji innych.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.