Trener molestował nieletnich podopiecznych

Przez pięć lat prokuraturze, a potem sądowi, nie udało się zakończyć sprawy trenera oskarżonego o molestowanie seksualne nieletnich. Mężczyzna na obozach sportowych urządzał dla swoich 12-13-letnich podopiecznych upokarzającą ?zabawę" w smarowanie genitaliów m.in. pastą do zębów

Sprawa trenera trwa już 57. miesiąc. Proces poznańskiego dyrygenta Wojciecha K. w dwadzieścia miesięcy zakończył się prawomocnym wyrokiem sześciu lat więzienia. Był trudniejszy, więcej dzieci było tam pokrzywdzonych.

Ojciec Leszka, dziecka pokrzywdzonego w sprawie trenera: - Było już 17 rozpraw. Psychicznie siadłem, czuję, że to się nigdy nie skończy.

Maria Keller-Hamela, psycholog z fundacji "Dzieci Niczyje": - Jeszcze nie spotkałam się ze sprawą, w której prokuratura i sąd popełniłyby tyle błędów, z krzywdą dla dzieci.

Trener (44 lata, dwoje dzieci, dziś handlowiec) twierdzi, że odszedł ze sportu. Odmawia rozmowy o szczegółach.

Wczoraj 18. rozprawę - przed Sądem Rejonowym w Nowym Dworze - asesor Beata Jakubowska utajniła, gdy na sali pojawił się dziennikarz "Gazety". Chce chronić dobre imię oskarżonego i spokój pokrzywdzonych.

Zielona noc

Akt oskarżenia to trzy zarzuty i półtorej strony uzasadnienia.

Psycholog z fundacji: - Bardziej sucho nie można było tego opisać. Nikt nie chciał dostrzec wagi sprawy.

Zarzuty dotyczą trzech obozów sportowych dla 12-, 13-letnich chłopców. - Trener wprowadził na nich obrzęd "zielonej nocy". Smarowanie - tak to się nazywało. W użyciu była pasta do zębów i mieszanina pasty, szamponu, maści rozgrzewającej dla sportowców - mówi Emilia Naumann, pełnomocnik pokrzywdzonego chłopca.

Smarowanie miało swój rytuał. Wysmarowany wskazywał następną ofiarę, często przyjaciela z boiska, z pokoju. Ofiarę przyprowadzano na ogólną salę. Rozbierano do naga. Opornych przywiązywano do stołu. Ulubieńców trener smarował osobiście.

Mec. Emilia Naumann: - Niektórzy chłopcy mieli erekcję, palili się ze wstydu.

Psycholog: - To okres życia, w którym trener jest dla chłopców autorytetem. Łamał ich.

Tłumaczenie trenera: Chłopcy się muszą wyluzować, stracić napięcie w biodrach.

Odciąć trenera od dzieci

Opowiada ojciec Leszka: - Gdy w kwietniu 2001 r. syn wrócił z obozu, zaczął narzekać, że jądra go bolą od ciągłego smarowania, że wyspać się nie może. Kto, co, co ty mówisz? - byłem w szoku. - Trener - odpowiedział Leszek i zaczął mówić. Najpierw o smarowaniu. A potem... - ojcu łamie się głos. - Że wziął go do łóżka na całą noc. "Myślałem, że mnie zabije, drzwi zamknął na klucz" - odpowiedział syn i zaczął płakać, więc dalej nie pytałem - wyrzuca z siebie mężczyzna.

Ojciec jedzie do klubu i rozmawia z drugim trenerem. Ten mówi, że trzeba zawiadomić prezesa klubu - odciąć trenera od dzieci. Następnego dnia trening w klubie prowadził kto inny. Ojciec Leszka zawiadomił policję. W komendzie usłyszał: "To, co pan mówi, nie ma bez zeznań dziecka żadnej wartości".

A w klubie huczy: że jest afera, że Leszek słabo grał, to ojciec się mści, że za parę tygodni wyjazd na treningi za ocean. Rodzice są przeciw nagłaśnianiu sprawy. Bo trener ma sukcesy. Bo jego ojciec jest prezesem związku sportowego.

Maria Keller-Hamela, psycholog: - Najbardziej przerażające jest to, że klimat tej sprawy przypomina historię dyrektora poznańskiego chóru. Ta sama solidarność rodziców, którzy chcą wierzyć, że nic się nie stało, i gotowi są zniszczyć człowieka, który odważył się oskarżać trenera.

Na policji dzieci potwierdzają obyczaj smarowania, ale nikt nie składa zawiadomienia o przestępstwie. Jako pokrzywdzony Leszek zostaje sam.

Zarząd klubu nie przedłuża z trenerem umowy.

W notesie ojca

Dopiero w czerwcu 2002 r. (ponad rok od zeznań Leszka) akt oskarżenia trafia do sądu. O tym, co działo się między trenerem a chłopcem w zamkniętym pokoju, wspomina tylko w uzasadnieniu, nie robi z tego zarzutu. Trener nie zostaje aresztowany, nie ma dozoru policyjnego, a nawet prokurator nie zakazuje mu dalszej pracy z dziećmi.

Akta wędrują po kilku sądach, ostatecznie sprawa trafia do Nowego Dworu.

Emilia Naumann: - Żeby przyspieszyć rozpoznanie sprawy, bo w stolicy mogłaby długo czekać na termin.

Ale proces w Nowym Dworze zaczyna się dopiero w maju 2004 r.!

- W moim odczuciu sprawa trwa zbyt długo. Sąd nieraz kazał dzieciom czekać pod drzwiami na złożenie zeznań, a jak nie zdążył ich przesłuchać, odsyłał do domu. Wyznaczał sesje w wakacje, między świętami - mówi mec. Naumann.

Ojciec Leszka notuje wszystkie rozprawy. Najlepiej zapamiętał tę z dnia, gdy syn pisał test na zakończenie gimnazjum. Sąd wyznaczył akurat przesłuchanie syna w siedzibie fundacji "Dzieci Niczyje". "Tato, mam egzamin" - mówił zdenerwowany chłopak. Okazało się, że godzina jest popołudniowa, więc zdąży. "Ale trenera nie będzie?" - upewniał się Leszek. "No co ty" - odpowiedział ojciec.

- Wchodzimy, a on [tj. oskarżony trener] stoi z sędzią. Myślałem, że oboje zrzucę ze schodów. Tłumaczył się potem, że nie zrozumiał polecenia sądu. Nie wierzę, chciał zestresować chłopaka - opowiada ojciec Leszka.

Wczoraj ojciec Leszka do sądu nie przyszedł. - Jestem tym procesem wyczerpany - mówi.

Dlaczego długo? Nie było priorytetu

Prezes Sądu Rejonowego w Nowym Dworze Elżbieta Lutomierska-Rusek o sprawie trenera dowiaduje się od nas. Po rozmowie z panią asesor tłumaczy: - Ta sprawa nie korzystała z żadnego priorytetu, weszła na wokandę najszybciej, jak było można. Źle została zrobiona przez prokuraturę. Podejrzany nie był np. badany przez seksuologa i psychiatrę, dopiero sąd powołał biegłych. Było kilkanaście rozpraw, raz została zdjęta z wokandy z powodu choroby sędziego, w pierwszej połowie tego roku można się spodziewać zakończenia.

Krzysztof Józefowicz, wiceminister sprawiedliwości: - Jeżeli tego typu sprawa toczy się ponad przyzwoitą miarę, myślę, że to jest rok, przełożeni (przewodniczący wydziału, prezes) muszą natychmiast podjąć działania, by to zmienić. A przynajmniej ocenić, co jest tego przyczyną. Jest oczywiste, że zapoznam się z tą sprawą. Proszę mi podać sygnaturę.

Na prośbę ojca Leszka zmieniliśmy jego imię i nie ujawniamy dyscypliny

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.