Kwaśniewski ułaskawi Sławomira Sikorę

Prezydent Aleksander Kwaśniewski w ciągu najbliższych dni podpisze akt łaski dla Sławomira Sikory, pierwowzoru jednego z bohaterów filmu ?Dług?, skazanego za podwójne zabójstwo na 25 lat więzienia. Poinformował o tym w niedzielę w Radiu ZET sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Dariusz Szymczycha.

W marcu 1994 r. wyłowiono z Wisły ciała dwóch mężczyzn bez głów: 33-letniego Grzegorza i 21-letniego Mariusza. Jeden został ugodzony nożem w serce, drugi - uduszony. Pięć dni później do aresztu trafili sprawcy zbrodni - dwaj młodzi przedsiębiorcy: Artur Bryliński i Sławomir Sikora. Sikora sam zgłosił się na policję, pierwszy się przyznał i opowiedział ich historię. Obydwu skazano na 25 lat więzienia.

W lutym 2005 r. apel do prezydenta o ułaskawienie Sikory podpisało 31 tys. internautów, politycy, prawnicy i ludzie kultury. Wcześniej Sikora starał się trzy razy o łaskę, ale sądy negatywnie opiniowały jego prośby. W marcu 2005 r. Kancelaria Prezydenta informowała, że procedura ułaskawieniowa jest wszczęta. Potem zapadła cisza. Sprawa wróciła kilka dni temu. W piątek rzecznik PiS Adam Bielan zapowiedział, że jeżeli Kwaśniewski nie ułaskawi Sikory, to - jego zdaniem - zrobi to Lech Kaczyński.

Sławomir Sikora (41 lat) skorzystał zapewne na zamieszaniu wokół ułaskawienia dla Zbigniewa Sobotki, byłego wiceministra spraw wewnętrznych, skazanego w tzw. aferze starachowickiej na 3,5 roku więzienia. Procedura ułaskawienia Sikory jest w tym samym trybie co Sobotki - bez zasięgania opinii w sądach. Niezależnie jednak od tego, jakie okoliczności towarzyszą dziś jego ułaskawieniu, uważam je za słuszne.

Relacjonowałem w "Gazecie" proces Sikory i Brylińskiego. Była to zbrodnia niezwykła, przerażająca swym okrucieństwem. Ale wyrok był trudny do zrozumienia. Sąd nie wziął pod uwagę żadnych okoliczności łagodzących, a było ich w tej sprawie wiele. To była historia zwykłych ludzie wciągniętych przez bandytów w spiralę fikcyjnego długu, zastraszanych, zmuszanych do popełniania przestępstw, szantażowanych i bitych. Sparaliżowani strachem, w odruchu chwili zdecydowali się zabić swych prześladowców. "Na ich miejscu rzuciłbym się chyba pod pociąg" - mówił na rozprawie biegły psycholog. Sąd w 1997 r. strachu nie uznał za okoliczność łagodzącą. Orzekł drakońską - jak na tę sprawę - karę.

Podczas procesu Sikora nie był w stanie opowiadać o tamtych zdarzeniach. Płakał. Nie szukał usprawiedliwienia, nie kłamał, nie zwalał winy na kolegę, wspólnika zbrodni. Zachował człowieczeństwo.

W 1999 r. na kanwie historii powstał wybitny film - "Dług" Krzysztofa Krauzego. Na jednym z pokazów dla studentów prawa miałem okazję spotkać Sikorę (filmowego Stefana). Studenci, jak większość młodych widzów, odebrali film jako oskarżenie wymiaru sprawiedliwości. Sikora od tego się zdystansował. Mówił, że powinni wyciągnąć wnioski z jego historii, że są granice, których przekraczać nie wolno, że są instytucje - np. CBŚ - gdzie można się zwrócić o pomoc.

Po wejściu "Długu" na ekrany Sikora i Bryliński wysłali do prezydenta prośby o łaskę. Pojawiła się plotka, że prezydent, przejęty filmem, chce, by wyszli z więzienia. Szybko zdementowana. Rok później napisali jeszcze raz. Akurat prasa ujawniła aferę z ułaskawieniem w 1993 r. "Słowika", gangstera. Liczba ułaskawień drastycznie spadła.

Potem poznałem życie Sikory za kratami. Poświęcone literaturze, pracy nie tylko na rzecz więziennej wspólnoty. Współorganizowana przez niego wystawa o Holocauście była wydarzeniem we Włocławku, gdzie siedział. Pisał nocami, w toalecie w celi. Publikował w więziennym klubie literackim "Bartnicka 10". Świadectwem jego przemyśleń jest wydana w 2004 r. książka "Mój dług". "Poznałem zło i poczułem jego dotyk. Żałuję, że nie miałem możliwości czerpania wiedzy o tym z biografii spisanej ręką doświadczonego człowieka. Moim pragnieniem jest przestrzec choćby jedną osobę przed konsekwencjami takiej niewiedzy. Może w ten sposób spłacę swój dług..." - pisał.

W 10. rocznicę zbrodni, po 10 latach Sikory za kratami - psycholog, która opiekowała się nim na przepustkach, podkreślała, że "w więzieniu nic dobrego dla niego się już nie wydarzy". Kilka miesięcy później wyszedł na przerwę w karze, od tego czasu już trzy razy przedłużaną przez sąd. Jest na wolności.

Drugi z "bohaterów" "Długu" - Artur Bryliński (40 lat) - spędził już w więzieniu 4289 dni (blisko 12 lat), do końca kary zostało mu ich 4846. Wzorem Sikory założył stronę w internecie i zbiera podpisy pod apelem o łaskę. Poparło go już ponad 6,4 tys. osób.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.