NFZ boi się płacić za zapłodnienia in vitro

Obecny premier i minister zdrowia nie popierają tych zabiegów - tłumaczą urzędnicy. I choć prawo zobowiązuje NFZ do finansowania zapłodnienia in vitro, fundusz odmawia zwrotu pieniędzy kobietom, które same za niego zapłaciły

W ubiegłym roku Trybunał Konstytucyjny nakazał poprawienie ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. Zażądał m.in., by wpisać do niej, do jakich świadczeń medycznych obywatel ma prawo za płaconą składkę, a do których nie ma. Zgodnie z orzeczeniem Trybunału powstał tzw. koszyk negatywny, czyli wykaz świadczeń niefinansowanych przez NFZ.

- Do pierwszej wersji wpisaliśmy zapłodnienie in vitro, ale potem skreśliliśmy je z tej listy - przypomina sobie Ewa Kralkowska, była minister zdrowia. Jak podkreśla - znaczy to, że in vitro ma być opłacane z ubezpieczenia.

Takiego samego zdania jest prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Marek Safjan: - Wyłączenie zapłodnień in vitro z koszyka negatywnego wyraźnie wskazuje, zgodnie z logiką interpretacyjną, że zabieg ma być objęty refundacją.

Prof. Safjan przypomina, że zagadnienie refundacji zapłodnień in vitro roztrząsała już w poprzedniej kadencji sejmowa komisja zdrowia i posłowie z pełną świadomością przyjęli taką właśnie wykładnię.

- Gdy brakuje pieniędzy na leczenie pacjentów onkologicznych czy kardiologicznych, warto zastanowić się, czy powinniśmy wydawać pieniądze na zapłodnienia. Ale to zupełnie inny problem. Co do zasady - in vitro powinno być refundowane - dodaje prof. Marek Safjan.

Tymczasem refundacji nie ma. - Ani w tym roku, ani w przyszłym NFZ nie będzie kontraktował tego typu zabiegów - informuje Andrzej Troszyński z biura prasowego NFZ.

Od innego pracownika NFZ usłyszeliśmy, że skoro premier i minister zdrowia nie chcą zapłodnień in vitro, to fundusz nie będzie opłacać tych zabiegów.

Wśród kobiet, które starały się już o zwrot poniesionych kosztów zapłodnienia in vitro, jest pani Ewa. - Pisałam do dyrektora warmińsko-mazurskiego oddziału NFZ, bo tam jestem ubezpieczona. Chciałam, żeby fundusz zwrócił mi około 7,5 tys. zł. Na taką kwotę miałam rachunki. Ale spotkałam się z odmową - opowiada.

W marcu fundusz odpisał jej, że prezes z uwagi na ograniczone środki finansowe namawia ministra zdrowia do zapłaty za zabiegi.

W maju odezwało się ministerstwo: pieniędzy nie ma, ale jest za to zespół, który opracuje standardy postępowania przy zabiegach in vitro.

Pani Ewa pisała też do rzecznika praw obywatelskich i Kancelarii Prezydenta RP. Wszyscy ją zbyli.

Zabieg zapłodnienia pozaustrojowego kosztuje przyszłych rodziców od 5,5 do 9,5 tys. zł. W Polsce wykonuje się ich około 5 tys. rocznie, a zapotrzebowanie - jak oceniają specjaliści - jest na 35 tys. Zapewne wiele rodzin rezygnuje z niego z powodu kosztów.

- Można się zastanawiać, czy NFZ nie działa poza prawem, ograniczając ludziom zakres świadczeń gwarantowanych ustawowo. Fundusz, który miał tylko zajmować się techniczną stroną zakupu świadczeń, definiuje je, co w myśl zapisów konstytucji jest nieuprawnione - twierdzi Adam Kozierkiewicz, ekspert Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Copyright © Agora SA