Marcinkiewicz z wizytą na Śląsku

Gromkimi brawami witali wczoraj górnicy Kazimierza Marcinkiewicza. Premier przyjechał na Śląsk z okazji przypadającej 4 grudnia Barbórki

Marcinkiewicz jechał na Śląsk pewien ciepłego przyjęcia - dwa dni wcześniej wycofał z Trybunału Konstytucyjnego skargę poprzednika na ustawę o emeryturach górniczych. Związkowcy mówili, że jeśli tego nie zrobi, znów - podobnie jak w lipcu - przyjadą upomnieć się o swoje interesy do stolicy.

Nie obyło się bez drobnych zgrzytów. W Katowicach pod krzyżem - pomnikiem poległych na początku stanu wojennego górników kopalni Wujek Marcinkiewicz przyznał, że jest tu po raz pierwszy. Zaraz obiecał, że na pewno przyjedzie na obchody 25. rocznicy pacyfikacji Wujka - w grudniu za rok. Z Katowic pojechał do Jastrzębia, gdzie spotkał się z rodzinami trzech górników, którzy zginęli kilka dni temu z w kopalni Zofiówka. - Nie zostawimy rodzin bez pomocy - powiedział dziennikarzom.

- A konkretnie? - dopytywali dziennikarze.

- Nie zostawimy bez pomocy - powtórzył premier.

W pewnej chwili zauważył grupę górników, chyba wprost po szychcie. Ruszył w ich kierunku, ale na ten widok grupka się rozpierzchła. Premierowi udało się dopaść jednego górnika, a ten przytomnie podziękował mu za górnicze emerytury.

Dziennikarzom premier mówił, że budżet państwa wyda na nie do 2020 r. nie 70 mld, jak liczą ekonomiści, ale 20 mld zł. Premier zapewnił, że węgiel jest ważny dla bezpieczeństwa energetycznego państwa, więc nie ma mowy o całkowitej prywatyzacji górnictwa węglowego.

W stacji ratownictwa górniczego premier zainteresował się aparatami ucieczkowymi.

- A dobre one? - pytał

- Dobre.

- Krajowe?

- Krajowe - potwierdzili górnicy.

- Nasze lepsze?

- Nie, ale na zagraniczne nas nie stać - usłyszał premier i już nie drążył tematu.

Copyright © Agora SA