Maleńki Kubuś trafił do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w połowie stycznia. Był w stanie krytycznym - nieprzytomny, miał połamaną czaszkę, sińce na policzkach, zakrwawione oczy. Lekarze instytutu przez kilka dni walczyli o jego życie. Prokuratura wskazała dwoje winnych: * ojca, który co najmniej miesiąc znęcał się nad dzieckiem i * babcię, która widziała ciężko pobitego wnuka, ale nie wezwała lekarza. Dopiero ciocia zaniosła chłopca do przychodni.
Babcia - 54-letnia Ewa W. - stanęła wczoraj przed śródmiejskim sądem rejonowym. Przyznała się do winy. - Nie sądziłam, że Kubuś ma takie poważne obrażenia - mówiła w prokuraturze. - Przykładałam mu rumianek i siniaki ładnie schodziły. Bałam się Marcina, krzyczał na mnie. Nie pozwolił nikogo zawiadomić, żeby nie posądzono go o pobicie Kubusia. Bardzo żałuję, że nie wezwałam wtedy pomocy.
Ewa W. poprosiła o ukaranie bez procesu. Jej obrońca zaproponował karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Prokurator Agnieszka Rurak nie protestowała, ale podkreśliła: - Oskarżona musi mieć świadomość, że dopuściła się grzechu zaniechania, a jego skutkiem jest kalectwo wnuka.
Na taki wyrok zgodzili się też sędziowie. - Ewa W. była w trudnej sytuacji - przyznała sędzia Anna Starczewska. - Wiedziała, że zawiadamiając lekarza czy policję narażała syna na odpowiedzialność karną. Tragedia wnuka jest także jej tragedią. Wie, że Kubuś nie będzie mógł chodzić, śmiać się i bawić jak normalne, zdrowe dziecko.
Ewa W, słuchała jej słów, potakując tylko głową.
Dla babci Kubusia proces się wczoraj skończył. Dla jej syna nie. Marcin W. stanie przed sądem w połowie grudnia. Ewa W. będzie wezwana jako świadek, ale ma prawo odmówić zeznawania przeciwko synowi. Prokurator Agnieszka Rurak apelowała do niej: - Czas milczenia się skończył. Kubuś nigdy nie powie, co się wydarzyło w jego krótkim życiu. Pani musi się stać jego oczami i ustami. I dać świadectwo prawdzie. Nie można się solidaryzować z oprawcą.
Kubuś jest teraz w ośrodku opieki długoterminowej w Częstochowie. Ośrodek adopcyjny szuka dla niego rodziny. Podczas śledztwa malec był kilka razy badany przez lekarzy sądowych. Ich ostatnia opinia jest przerażająca: dziecko nie będzie zdolne do samodzielnego życia. Stwierdzono u niego postępujący zanik mózgu. Malec nie widzi, nie siedzi. Ostatnio zaczął słyszeć na jedno ucho i gaworzyć. - Ale to nie oznacza, że będzie rozumiał to, co słyszy i nauczy się mówić - tłumaczyła prokurator Rurak.
Marcinowi W. grozi do 10 lat więzienia.