Zbiorowy "wniosek o zawezwanie do próby ugodowej" złożyło w lipcu Stowarzyszenie Osób Pokrzywdzonych przez Sieć "Biedronka", które reprezentuje olsztyński prawnik Lech Obara. Miał to być sposób na przymuszenie portugalskiej firmy Jeronimo Martins, która zarządza siecią (odkupiła ją od poznańskiego biznesmena Mariusza Świtalskiego) do zapłaty za nadgodziny. Stu byłych pracowników chciało odzyskać w sumie 3,5 mln zł zaległych pensji za przepracowane nadgodziny. Tymczasem - jak się dowiedzieliśmy wczoraj - Sąd Rejonowy w Środzie Wlkp. uznał, że nie będzie tej sprawy rozpatrywał. - Stowarzyszenie nie może reprezentować w sądzie pracowników. Nie ma kompetencji do zawierania ugody, nawet jeśli reprezentuje je prawnik - wyjaśnia Justyna Duda, przewodnicząca wydziału sądu pracy w średzkim sądzie.
Sędzia tłumaczy, że w świetle obowiązujących przepisów każdy z pracowników musi złożyć osobny pozew. Wszyscy oni mogą wskazać jako swojego reprezentanta tego samego mecenasa i dopiero wówczas wszystkie sprawy mogą być rozpatrywane hurtem.
Mecenas Obara twierdzi, że to znacznie wydłuży czas dochodzenia sprawiedliwości: - Ci ludzie mieszkają w całej Polsce. Trzeba by porozsyłać do wszystkich wzór pozwu, by się na nim podpisali. Do tego formularz udzielający mi pełnomocnictwa. Poza tym każdy musiałby dołączyć szczegółową historię przebiegu swojej pracy i kłopotów z wyegzekwowaniem należności.
Mecenas odwołał się od decyzji średzkiego sądu do poznańskiego sądu okręgowego. Jeśli tu też nic nie wskóra, zapowiada interwencję u ministra sprawiedliwości. - Wysłaliśmy już pismo z prośbą o rozmowę na ten temat. Czekamy na wyznaczenie terminu spotkania - mówi. - Chcemy z pomocą ministra znaleźć sposób na wyegzekwowanie należnych pensji i ukrócenie dalszego wyzysku.