Proces policjantów. Dowódcy GROM o akcji w Magdalence

Kozłami ofiarnymi nazwał były dowódca GROM gen. Sławomir Petelicki policyjnych dowódców oskarżonych przez prokuraturę o nieumyślne narażenie na śmierć antyterrorystów podczas akcji w Magdalence

Petelicki zeznawał na procesie oskarżonych Jana P. (b. zastępcy komendanta stołecznego, zastrzegł nazwisko), Kuby Jałoszyńskiego (b. szefa policyjnych antyterrorystów) i Grażyny Biskupskiej (b. naczelnika Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym KSP) jako świadek. W 2003 r. przewodniczył zespołowi niezależnych ekspertów, który oceniali przebieg akcji. W nocy z 6 na 7 marca 2003 r. podczas próby zatrzymania Igora Pikusa i Roberta Cieślaka, poszukiwanych za zabójstwo policjanta rok wcześniej, zginęło dwóch antyterrorystów, 16 zostało rannych. Bandyci odpalili bowiem bombę-pułapkę. Po kilku godzinach wymiany ognia Pikus i Cieślak też zginęli.

- Chcieliśmy bronić policjantów, bo wiedzieliśmy, że politycy szukają kozła ofiarnego, gdy ktoś ginie, a nie biorą za to odpowiedzialności na siebie. I się nie pomyliliśmy. Kozły ofiarne musiały być, żeby politycy mieli spokój - mówił przed sądem gen. Petelicki.

- Czy oskarżeni powinni odpowiadać za tę akcję? - zapytaliśmy w kuluarach. - Absolutnie nie. Jedynym odpowiedzialnym za tę akcję jest ówczesny szef MSWiA Krzysztof Janik, który nie interesował się, jaki antyterroryści mają sprzęt, czy mają karetkę w swoim oddziale - odpowiedział Petelicki.

- Nigdzie na świecie polityk nie dowodzi akcjami operacyjnymi - kontrował dla PAP Krzysztof Janik. - W jednym się z nim zgadzam, ten proces nie powinien mieć miejsca.

Opinii ekspertów komendant główny nie wziął pod uwagę. Powołał policyjny zespół, który wskazał winnych, w tym dzisiejszych oskarżonych.

Roman Polko (kolejny dowódca GROM, dziś doradca szefa MSWiA ds. terroryzmu) pracę policyjnych kontrolerów nazwał wczoraj dosadnie: - Komendant główny powołał ten zespół, bo jak się mówi w wojsku, musiał RWD, czyli ratować własny, powiedzmy, tyłek.

Tropem tego opracowania poszła jednak prokuratura. Zarzuca oskarżonym liczne błędy.

- Przy każdej operacji antyterrorystycznej jakiś błąd jest, ale rażących nie znaleźliśmy: nie było tam głupoty, nie było to działanie bezmyślne - odpowiadał Petelicki. - Oni nie wiedzieli i nie mogli wiedzieć, że tam jest mina-pułapka.

I Petelicki, i Polko za absurdalne uznali nieskorzystanie w akcji ze snajpera, bo policjant "idzie zatrzymać, a nie zabijać". Powoływali się na Wielką Brytanię, gdzie w przypadku akcji antyterrorystycznych (także wobec kryminalistów) można użyć w akcji jednostkę specjalną SAS. Wcześniej policja wzywa otoczonych do poddania się.

- Czy polski GROM zacznie wspierać policję w jej operacjach? - zapytaliśmy płk. Polko. - Trzeba zmienić rozporządzenie, bo dziś jest to możliwe tylko teoretycznie. Nie można mieć gaśnicy "tylko do użytku zewnętrznego" - odpowiedział. GROM brał dotąd udział wyłącznie w misjach specjalnych poza granicami Polski. To ma się zmienić.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.